Strona 1 z 2Oto oni: ukształtowani bez wpływu starego systemu. Oczekują ciągłych pochwał i natychmiastowych efektów. Często są krnąbrni, zawsze niecierpliwi. Nie szanują starszych, a także lekceważą autorytety. Właśnie tak o pokoleniu Y najczęściej mówią media. I to jest najprostsza odpowiedź na typowe pytanie: Co was łączy, ludzi z pokolenia "igrek"?
To pytanie słyszę wszędzie, także w Nowej Zelandii, gdzie pracuję jako profesjonalny mówca i ekspert do spraw pokolenia Y. W tej roli spotkałam wielu sfrustrowanych nauczycieli i dyrektorów placówek edukacyjnych, którzy nie rozumieją, dlaczego uczniowie i studenci są właśnie tacy, jacy są.
Wygórowane oczekiwania
Także w Polsce zasypywano mnie pytaniami: Co jest z wami wszystkimi nie w porządku? Dlaczego uczniowie – ba, nawet studenci! – oczekują, że wszystko zostanie im podane na talerzu? Dlaczego oczekują ciągłych pochwał i najwyższych ocen, nawet jeśli się nie starają? Pracowałem bardzo ciężko, żeby zdobyć dyplom uczelni i dojść tu, gdzie teraz jestem. A wasze pokolenie chce wszystko ot, tak – za ładny uśmiech! Co jest z wami nie w porządku?
Wygórowane oczekiwania
Także w Polsce zasypywano mnie pytaniami: Co jest z wami wszystkimi nie w porządku? Dlaczego uczniowie – ba, nawet studenci! – oczekują, że wszystko zostanie im podane na talerzu? Dlaczego oczekują ciągłych pochwał i najwyższych ocen, nawet jeśli się nie starają? Pracowałem bardzo ciężko, żeby zdobyć dyplom uczelni i dojść tu, gdzie teraz jestem. A wasze pokolenie chce wszystko ot, tak – za ładny uśmiech! Co jest z wami nie w porządku?
Prawdziwa odpowiedź mogła być tylko jedna: Być może tacy uczniowie i studenci, na których pan czy pani narzeka, to po prostu rozpuszczone dzieci sąsiada czy kolegi. Dzieci, które tak samo, jak pana czy pani synowie i córki, nigdy nie musiały kiwnąć palcem, aby mieć wszystko, co mają!
Pokolenie Y nie jest zbyt religijnym pokoleniem. Mimo to biblijne „proście, a będzie wam dane” było im wyjątkowo bliskie. Wystarczyło, że porosili rodziców o cokolwiek, o wszystko, co im się zamarzyło. Rodzice zawsze starali się im dać, co tylko mogli, a nawet to, czego nie mogli. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że bardzo kochali swoje igreki. Po drugie – chociaż może właśnie po pierwsze – dlatego, że często mieli poczucie winy, bo nie poświęcali im wystarczająco dużo czasu, tak bardzo zajęci pracą! (A przecież dziecko nie powinno rosnąć w przekonaniu, że dla rodziców praca jest ważniejsza niż syn czy córka). Tak samo dla nauczyciela nie może być nic bardziej ważnego, niż jego uczniowie. Mało tego, każdy typowy przedstawiciel pokolenia Y uważa, że to właśnie on ma być tym jedynym najważniejszym...
Zbyt pewni siebie
Postawa wyróżniającej się osoby, a nawet lidera, jest pożądana i propagowana już w przedszkolach. Uczniowie, którzy są aktywni na lekcji, dostają lepsze oceny. Pod koniec semestru na uczelniach pytają studentów, czy podobał się sposób prowadzenia zajęć. Rodzice pokolenia Y nie mówili: Dzieci powinno się widzieć, a nie słyszeć!”. Motto dzieciństwa igreków było inne: „Jedyne głupie pytanie to tylko to, którego nie zadasz!”.
W tej sytuacji nauczyciel nie odważy się powiedzieć uczniowi, że ten jest niezdolny i się do czegoś nie nadaje. Nie wiem, co przeważa: Obawa, że taka opinia skaleczy psychikę ucznia, czy strach przed mediami. Efekty? Jeden z pracodawców powiedział mi wprost: „Wychodzicie ze szkół z dyplomami i certyfikatami, wydaje się wam, że pozjadaliście wszystkie rozumy, że wszystko wiecie! Ale tak naprawdę, to nic nie wiecie! Moich młodych pracowników trzeba szkolić od zera! A im się wydaje, że to oni będą mnie uczyć i podważać mój autorytet. Co wy tam robicie w tych swoich szkołach i uniwersytetach?!”.
Jaka jest mentalność igreka w szkole czy na uczelni? Jak widzi swoją edukacyjną karierę? A czym DVD różnią się od kaset VHS? Kasetę przewija się zawsze linearnie, od początku do końca; z DVD można zacząć od środka albo przeskoczyć od razu na koniec. Tak właśnie wyobraża to sobie wielu igreków: najlepiej by było, gdyby od razu mogli dostać świadectwo czy dyplom, i to najlepszy.
Bez identyfikowania się ze szkołą
Pokolenie Y jest bardzo często oskarżane o to, że nie utożsamia się ze szkołą. Ale gdzie dziś można nauczyć się poczucia wspólnoty interesów? W domu? Statystyki rozwodowe wciąż rosną, typowy igrek albo poznał ból rozwodu rodziców, albo był świadkiem cierpienia przyjaciół, których rodzice się rozwodzili.
Może igreki mogły się nauczyć poczucia wspólnoty interesów od gwiazd sportu? Podam przykład. Zawody żeglarskie o Puchar Ameryki kolejne dwa razy organizowano w Nowej Zelandii, bo nasza drużyna wygrywała. Przyjeżdżało wielu turystów, więc był niezły ruch w interesie. Do czasu! Najlepszy nowozelandzki skipper połasił się na wyższe honorarium od Szwajcarów. Kolejne zawody żeglarskie Pucharu Ameryki zorganizowała Szwajcaria, która nawet nie ma dostępu do morza. Z polskich mediów, które piszą o piłce nożnej, wiem, że i tu igreki nie mogą uczyć się poczucia wspólnoty interesów od idoli-mistrzów sportu. To znaczy, że raczej braku poczucia wspólnoty interesów uczyły i uczą się igreki od samych mistrzów.
Igrek – uczeń czy student (a nawet pracownik) – przywiązuje się do ludzi, a nie do marek czy szyldów, nawet tych z największymi tradycjami i pięknie brzmiącą misją. Wielu igreków najbardziej interesuje poznawanie świata, zabawa, pogoń za nowymi przeżyciami i doświadczeniami. A w najgorszym wypadku, jeśli nawet szkoła czy uczelnia skreśli ich z listy studentów, to przecież na bogatym rynku usług edukacyjnych nadopiekuńczy rodzice bez trudu znajdą inną.
Oczywiście to nie jest tylko wina rodziców igreków, którzy rozpuścili swoje dzieci. Niedawno przyglądałam się wpisom do studenckich indeksów. „Tylko dostateczny?!” – zapytała studentka, której dosłownie przed chwilą nauczyciel akademicki cierpliwie tłumaczył, że kopiowanie z Internetu fragmentów cudzych prac jest naganne i z tego powodu dziewczyna sama sobie odebrała szansę na lepszą ocenę.