Strona 2 z 4GS: Forma przerosła treść i przesłoniła najistotniejsze problemy edukacji?
ID: No właśnie. A przecież trzeba dyskutować o tym, jaki ma być młody człowiek, który kończy szkołę, co ma umieć, co zrobić, by był samodzielny i odpowiedzialny. Trzeba dyskutować o tym, co kiedyś fantastycznie nazwał prof. Turski „radością uczenia się”, co zrobić, żeby szkoła, zamiast zamykania dzieci w umundurowanych klasach, sprawiła, by nauka była radosnym odkrywaniem świata, a nie przykrym i żmudnym obowiązkiem. (…)
GS: Jednak czy choćby częściowej odpowiedzialności za obecny stan polskiej szkoły nie ponoszą także nauczyciele? W jednym z wywiadów w okresie wprowadzania reformy powiedziała Pani, że nauczyciele w nowoczesnej szkole powinni uczyć się od swoich uczniów, bo nauczyciel przestał być we współczesnym świecie jedynym dawcą informacji, powinien przestawić się na inne metody nauczania i inne traktowanie ucznia – to jest znacznie ważniejsze od programu. Czy nie odnosi Pani wrażenia, że przez tych blisko 10 lat niewiele się zmieniło?
ID: Muszę powiedzieć, że moje dzisiejsze doświadczenia są jeszcze smutniejsze niż wówczas, gdy wprowadzaliśmy reformę. Miałam wtedy nadzieję, która w niewielkim procencie się sprawdziła, że powstanie gimnazjów stworzy możliwość robienia czegoś zupełnie od nowa, spowoduje, że pojawi się w edukacji twórczy ferment. Spodziewałam się, że nauczyciele zaczną się zastanawiać, jakie metody nauczania są najbardziej efektywne; co zrobić, żeby lekcje były ciekawe, żeby uczniów zmotywować; co zrobić, żeby uczniowie uczyli się twórczo rozwiązywać problemy, a nie wklepywali na pamięć formułki, które usłyszeli na wcześniejszych lekcjach.
GS: Nauczyciel, żeby nauczyć uczniów, jak się mają uczyć, sam musi posiadać rozległą wiedzę na ten temat.
ID: Oczywiście. Musi wiedzieć, jak dobrać styl nauczania do stylu myślenia ucznia, co zrobić, by ucznia zmotywować. Musi wiedzieć, że inaczej uczy się wzrokowców, a inaczej osoby, które głównie reagują i zapamiętują to, co usłyszą. Musi posiadać wiedzę, przynajmniej na poziomie dla niego przydatnym, jak działa ludzki mózg. Nie chodzi o to, by był neuropsychiatra, ale przecież pracuje z uczniem, oddziałuje na jego mózg i nie może sobie pozwolić na to, żeby nie mieć o tym zielonego pojęcia. Bez nauczycieli żadna reforma się nie uda.
GS: Czyli niezależnie od działań podejmowanych przez ministerstwo edukacji, spokojnie już dziś można zacząć zmieniać szkołę?
ID: Już dzisiaj wielu nauczycieli mogłoby fantastycznie uczyć, nie czekając na żadne zmiany programowe. Niedawno brałam udział w prezentacji wyników PISA. Podczas prezentacji Michał Federowicz – krajowy konsultant, powiedział, że nauczyciele ciągle jeszcze za główne swoje zadanie uznają przerabianie materiału. Pozostaje tylko pytanie, na co...
GS: Co zrobić, żeby było inaczej? Jaka jest tajemnica edukacyjnego sukcesu polskiej szkoły?
ID: Widzę trzy możliwości. Pierwsza to doskonalenie nauczycieli, bo zakładam, że nauczyciele nie robią czegoś nie dlatego, że nie chcą, tylko dlatego, że nie wiedza, że można uczyć inaczej. Jeżeli prowadzą lekcję, a potem widzą, że uczniowie dużo więcej zapamiętali i zrozumieli, dla nich jest to też ulga. Doskonalenie nauczycieli powinno być nieustające, na bardzo wysokim poziomie, prowadzone przez bardzo różne instytucje.
Drugim bardzo istotnym elementem jest zmiana programowa i „odchudzenie” nieco przeładowanych obecnie ram programowych. Współczuje nauczycielom, którzy mówią, że chętnie by się z uczniami pobawili na lekcji gdyby nie to, że do końca roku musza zrealizować ileś tematów, często nudnych i trudnych. Im większa swoboda programowa dana nauczycielom, tym lepiej. Wraz ze zmianą programów należy zmienić standardy wymagań, czyli sposób przeprowadzania egzaminów zewnętrznych, żeby nie było sytuacji, że zmieniamy program, a później wymagamy czegoś, na co nie wystarcza czasu na lekcji.
Trzeci niezmiernie ważny element to szeroka autonomia szkoły, chociaż słowo „autonomia” trochę się w ostatnich latach strywializowało.
GS: Myślę, że bardzo straciło na znaczeniu od częstego powtarzania.
ID: Wszyscy mówią o autonomii, ale każdy rozumie ją trochę inaczej. Dla mnie autonomia oznacza prawdziwą wolność szkoły. Jestem prezesem towarzystwa, które prowadzi „Bednarska”, dosyć znane warszawskie liceum. Prowadzimy też gimnazjum przy Raszyńskiej, liceum z maturą międzynarodową i wielokulturowe liceum im. Jacka Kuronia. Mimo że szkoły te są prowadzone w zespole przez ten sam organ, każda z nich jest inna, bo każdy z dyrektorów ma inny pomysł na szkołę. Dla mnie fantastyczne jest to, że nasi dyrektorzy mają ogromną swobodę w kreowaniu idei szkoły i warunków organizacyjnych i nie rozumiem, dlaczego państwowe szkoły nie miałyby mieć takiej samej swobody. (…)
GS: Wróćmy jeszcze do reformy i do gimnazjów. Na stronie „Monitora Edukacji“ napisała Pani „Wiwat gimnazja!“.
ID: Po ostatnich badaniach PISA wszyscy, którzy źle mówili o gimnazjach, powinni uderzyć się w piersi. Nie chcę powiedzieć, że jest to doskonały twór, ale też myślę, że te niezasłużone opinie były demoralizujące dla uczniów. Czy uczeń, który słyszy codziennie, że jego szkoła jest beznadziejna, budzi się rano z entuzjazmem i zapałem do nauki? Nie. Tak samo negatywne opinie były niesprawiedliwe w stosunku do nauczycieli. Pewna rzecz bardzo mnie dziwiła przez ostatnie 2 lata. Dlaczego nauczyciele i dyrektorzy gimnazjów nie zaczęli stawać w obronie swoich szkół, nie wystosowali żadnego apelu do ministra na znak, iż nie zgadzają się z jego oceną. Czy to znaczy, że opinie, iż gimnazja są beznadziejne, uznali za prawdziwą?
Brakuje debat o oświacie
Typografia
- Smaller Small Medium Big Bigger
- Default Helvetica Segoe Georgia Times
- Tryb czytania