Zdalne nauczanie ma samo wiele plusów jak i minusów (choć te drugie łatwiej dostrzegamy). Jest inne od tego, do czego przywykliśmy. I choć nie jest to pierwsze doświadczenie w pracy na odległość, wciąż nie czujemy się swobodnie. A przecież można zrobić tyle interesujących rzeczy…
Kiedy myślę o e-lekcjach, pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to brak możliwości pracy zespołowej. W “normalnej” sytuacji była to jedna z moich ulubionych form, z których korzystałam na zajęciach. Właściwie niezależnie od tematu czy wieku młodych ludzi, planowałam zadania tak, by mogli nad nimi wspólnie pracować w małych grupach (tak, tak, praca metodą projektu również jest mi bliska).
Cztery pokoje, cztery pokoje…
Kiedy więc w połowie marca nagle rozpoczęliśmy przygodę na platformie Zoom, bardzo brakowało mi takiej możliwości budowania relacji i pracy projektowej (monitorowanej w trakcie zajęć) również. Na szczęście szybko okazało się, że podczas jednego spotkania można podzielić zespół na pokoje (breakout rooms). Uczniowie dołączają do spotkania dzięki wspólnemu linkowi (na szczęście można wygenerować jeden dla każdej klasy, tak by się nie zmieniał za każdym razem), a następnie przechodzą dalej do mniejszych pokoi.
Dość istotne jest to, że uczestników każdego z pokoi można swobodnie przesunąć do innego, jeśli ktoś się spóźni, bez problemu dodajemy go do wybranego zespołu, a przede wszystkim prowadzący spotkanie może do każdego z pokoi zajrzeć (dołączając do niego). Sytuacja niemal idealna.
Treść i forma
Nad czym pracujemy, gdy jesteśmy w pokojach? Bardzo różnie. Czasami każdy z zespołów ma to samo zadanie i konfrontujemy wyniki, by uzyskać jak najszerszy obraz. Szczególnie dobrze sprawdza się taki pomysł w przypadku, gdy uczniowie rozwiązują kartę pracy. Gdy mają możliwość porozmawiać na jej temat w dwu- trzyosobowych zespołach, efekty zostają lepiej zapamiętane (każde z dzieci wykorzystuje więcej niż jeden kanał komunikacyjny, więc treści sprawniej się kodują). Innym razem każda grupa dostaje osobne zagadnienie/ pytanie i nad nim się pochyla.
Poza tym, ciekawym i praktycznym rozwiązaniem, jest zbieranie przez każdy z zespołów refleksji na wirtualnej tablicy, jaką jest jambord (jedną z narzędzi pakietu Google). Na kolorowych kartkach można zapisać krótkie odpowiedzi i dowolnie je później szeregować, porządkować, układać. Przewagą tej propozycji jest zdecydowanie to, że w przeciwieństwie do whiteboard’a dostępnego na platformie zoom, stworzona przez dzieci notatka nie zniknie wraz z zakończeniem spotkania (nawet jeśli jej nie zapiszemy, albo skończy się czas pracy w zespołach). W każdej chwili możemy dostać się do wypracowanych materiałów za pośrednictwem odpowiedniego linku (podobnie jak we wszystkich innych googlowych rozwiązaniach wspierających współpracę na odległość).
Po co to wszystko?
Prawdopodobnie część osób zadaje sobie pytanie: po co tak komplikować coś, co wcale skomplikowane nie jest? Otóż. Po pierwsze wykorzystanie opcji: pokoje to raptem trzy kliknięcia. Dość łatwe. Nie tylko dla tych, którzy sprawnie posługują się narzędziami technologicznymi. Ważniejsze jest jednak to, że dzięki pracy grupowej młodzi ludzie zyskują choć namiastkę tego, co robiliby w szkole (rozumianej jako tradycyjne zajęcia w pracowni). Trochę pracują, trochę rozmawiają o swoich sprawach (oczywiście, że mam świadomość tego, że właśnie tak to wygląda). Trenują <umiejętności przyszłości>.
W mojej ocenie szkoła w wersji zdalnej na tym właśnie powinna się skupić. Oczywiście ważne jest zdobywanie wiedzy. Równie oczywiste jest, że nie da się przenieść znanych nam metod pracy w skali 1 do 1 w przestrzeń Sieci (może to i lepiej). Warto jednak zdać siebie sprawę, że najlepsze, co możemy zrobić, to wyposażyć naszych podopiecznych w poczucie, że poradzą sobie w wirtualnym świecie. Nie tylko serfując po portalach społecznościowych, ale przede wszystkim jako świadomi użytkownicy, czerpiący z Internetu zarówno rozrywkę, jak i naukę.
Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.