E-learning nie wydaje się być łatwą formą uczenia się. Wymaga przecież wiele samodyscypliny, aby poświęcić swój (cenny) czas na naukę przed komputerem (zwłaszcza gdy jest tyle innych spraw w sieci, które wydają się być ciekawsze...). O ile na poziomie akademickim studenci potrafią i chcą korzystać z kursów online, ta metoda nie była jeszcze stosowana na szerszą skalę na niższych poziomach kształcenia. Może trzeba spróbować?
Władze edukacyjne stanu Wirginia (USA) podjęły właśnie bardzo ciekawą decyzję, która może przyczynić się do zmiany podejścia do e-learningu na poziomie szkolnym. Otóż wprowadzono poprawki w prawie oświatowym, zgodnie z którymi każdy uczeń, który w roku szkolnym 2013/2014 rozpocznie edukację w ostatniej klasie szkoły średniej (high school, 9 rocznik, czyli odpowiednik naszej trzeciej klasy gimnazjum), będzie musiał wybrać przynajmniej jeden kurs online, aby ukończyć edukację na tym etapie szkolnym. Zaliczenie kursu będzie elementem świadectwa na poziomie podstawowym i rozszerzonym.
To rozwiązanie przypomina trochę wprowadzenie metody projektu do gimnazjów. Projekt i praca metodą projektową stała się w krótkim czasie elementem obowiązkowym praktyki szkolnej. Czy nie powinniśmy w podobny sposób postąpić z e-learningiem?
Rozwój wirtualnej edukacji stał się jednym z celów władz stanu Wirginia w 2010 r. Zdaniem gubernatora Boba McDonnella, taka zmiana jest konieczna, ponieważ kursy online lepiej przygotowują uczniów do wyzwań rynku pracy w XXI wieku. Po ukończeniu szkoły uczniowie nadal będą musieli dokształcać się, aby zdobyć i utrzymać wymarzoną pracę; będą również korzystać z różnych form e-szkoleń w poszukiwaniu nowej pracy czy przy zmianie kwalifikacji.
Decyzja władz Wirginii może być traktowana z jednej strony jako pewne przygotowanie do form kształcenia, z którymi uczniowie jako absolwenci szkół na pewno będą mieli do czynienia, ale wydaje się, że jest to też forma promocji kształcenia ustawicznego. Skierowanie – wprawdzie decyzją administracyjną – uwagi uczniów na świat kursów online może ich zachęcić do częstszego korzystania z tej formy edukacji.
Pojawia się oczywiście wiele pytań, na przykład czy etap odpowiednika naszego gimnazjum to nie za wcześnie na e-learning? Albo o jakich kursach online mówimy? Jaka będzie jakość tych kursów? Ale to chyba mniej istotne. Ważne jest to, aby wprowadzać w systemie kształcenia popularne metody uczenia się, aby przyzwyczajać uczniów do metod samodzielnego kształcenia. Z wielu badań wynika, że współcześni uczniowie chcieliby korzystać z form edukacji online, może więc - na wzór metody projektu - spróbować takiej zmiany także i u nas? W podstawie programowej jest przecież potworna ilość materiału, którego nauczyciel nie ma praktycznie szans w sposób sensowny przerobić. Może przeniesienie części przedmiotów do sfery wirtualnej to krok w dobrą stronę?
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)
(Źródło: eSchool News, opr. własne)