Pytanie tylko na pozór jest dziwne i niepoważne. Pojawiło się w mojej głowie kilka tygodni temu. A może niech uczniowie pracę domową czasem odrabiają w TikToku? Na znak zmiany kultury? Dlatego tylko praca pisemna w zeszycie?
Wspominając o TikToku miałem na myśli nowy sposób komunikacji. W kulturze pisma głównym zadaniem szkoły było nauczyć czytać i pisać. Najpierw pismem odręcznym, stalówką, potem długopisem. Ostatnio uczymy pisać na komputerze (już nie pismo ręczne tylko, ale i maszynowe). W kulturze słowa uczymy także formatowania i edycji tekstu. A teraz... komunikujemy się szybkim transferem emocji z wykorzystaniem nie tylko obrazu (memy) ale i obrobionego wideo. Jeszcze nie tak dawno jakieś 30-40 lat temu zupełnie nie do wyobrażanie. Film to tylko w telewizji lub kinie a amatorsko kręcony tylko przez bardzo nielicznych. Elitarna sztuka, bo sprzęt niedostępny. Coś się jednak zmieniło. Ta forma wyraz nie tylko jest już dostępna niemalże dla każdego, ale jest powszechnie wykorzystywana. To dlaczego nie uczyć tego w szkole? Skoro jest potrzebne i używane?
Narzędzia uczniowie mają - telefony (a w zasadzie wielofunkcyjne smartfony). Zadaniem szkoły staje się konieczność nauczenia uczniów wypowiadania się krótkimi filmikami. To przecież nie tylko obsługa urządzenia (tak jak w kulturze pisma ortografia i posługiwanie się piórem). To także bardzo specyficzny sposób komunikowania się: scenariusz, reżyseria, plenery, kadrowanie a potem edycja i montaż. Tak jak w kulturze pisma interpunkcja i kompozycja tekstu. Tak jak uczyliśmy wypracowań, pisania listów, rozprawek, esejów tak teraz powinniśmy uczyć komunikacji z wykorzystaniem filmu (wideo)
TikTok to tylko jaskrawy przykład rodzącej się kultury postpisma (za Dukajem). Tak jak uczyliśmy trzymania obsadki i trzymania się w liniach, pisania bez błędów ortograficznych, z poprawnym stylem, czytelnie, tak teraz powinniśmy uczyć wypowiadania się obrazem ruchomym. Krótkie wideo można tworzyć, edytować i udostępniać w wielu przestrzeniach. Raczej będą się te formy upowszechniały. Pisząc o zadaniach domowych na Tik Toku miałem na myśli komunikację w nowym świecie i w czasie trzeciej rewolucji technologicznej.
Ja dopiero dorastam do tego świata. Odkrywam go z dużym zdziwieniem. To algorytm sztucznej inteligencji i moje wybory porządkują i personalizują mi moja "tablicę tiktokową".
"A ja myślę, że trzeba uczniom zostawić trochę świata bez nauczycieli. Nie możemy wpychać się wszędzie, gdzie są dzieci :-) Jak wiemy "dobry" nauczyciel nawet z KAHOOT zrobi gilotynę :-)" Słuszna uwaga, nawet najlepsze narzędzie można w zły sposób wykorzystać.
Od jakiegoś czasu, niejako przy okazji zajęć w pełni merytorycznych, staram się uczyć studentów okrywania tego, że portale społecznościowe, które wykorzystują do kontaktów społecznych, można również wykorzystać do celów edukacyjnych, biznesowych i publicznych. I pokazuję im, że już dużo umieją, wystarczy, że tę wiedzę zastosują kreatywnie do nowych (dla nich) funkcji. Czyli nie tyle wchodzenie do ich świata na stałe, ale pokazania, że już dużo potrafią i jest to wiedza techniczna przydatna nie tylko do ich kontaktów na "wirtualnym podwórku".
Staram się zachować równowagę. Widzę jednak potrzebę kształcenia uważności, odróżniania form różnorodnych wypowiedzi. I tu się w pełni zgodzę. W zaganianym, szybkim świecie potrzebne jest uczenie uważności. Czasy mamy zbyt zabiegane, szybkie, za długo siedzimy w pracy, za dużo dociera do nas informacji, za dużo bodźców, brak czasu i warunków do refleksji...
I już mi się raz udało zadać prace domowa studentom na TikToku. Nieśmiały i niepewny krok. Sam muszą wejść trochę w ten świat by poznać co i jak. A w przyszłym toku akademickim znowu spróbuje, bardziej odważnie i w przemyślany dydaktycznie sposób.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com.