Czasem wystarczy jedno dobre pytanie, żeby coś w nas ruszyło. Takie jak w panelu dyskusyjnym „Od tablic do chatbotów” podczas Global Education Summit, w którym właśnie wzięłam udział. Rozmawialiśmy o AI w edukacji – ale tak naprawdę rozmawialiśmy o ludziach. O nauczycielach, którzy chcą, ale się boją. O szkołach, które próbują, ale nie wiedzą jak. O tym, co nas powstrzymuje i co nas napędza. Moderator, Konrad Wierzchowski, zadawał pytania, które zmuszały do myślenia. Nie takie, na które łatwo odpowiadać, tylko takie prawdziwe. I to one nadały ton całej rozmowie.
Lęk, o którym trzeba mówić
Konrad zapytał, co najbardziej blokuje rozwój innowacji w edukacji. Odpowiedziałam bez zastanowienia: “lęk nauczycieli”.
Nie chodzi o to, że boją się technologii. Chodzi o to, że boją się zmiany. Że spróbują czegoś nowego i nie wyjdzie. Że zrobią coś nie tak. Że ktoś ich oceni. A przecież uczymy się właśnie przez próby. Przez błędy. Przez działanie, nawet gdy nie mamy pewności. Dlatego w szkołach potrzebujemy nie tylko nowych narzędzi – potrzebujemy “poczucia bezpieczeństwa”. Zgody na eksperyment. Wsparcia. Poczucia, że nie jesteśmy w tym sami.
Zacząć od siebie
Kiedy padło pytanie, od czego nauczyciel powinien zacząć, powiedziałam: “od siebie”. Zanim zaczniemy uczyć o lub z AI, spróbujmy się z nią sami uczyć. Nie trzeba znać całej teorii ani kończyć wyrafinowanych kursów. Wystarczy ciekawość. Wystarczy spróbować – dla siebie, w swoim tempie. Gdy nauczyciel sam użyje AI do nauki języka, przygotowania lekcji czy zrozumienia trudnego tematu – odkrywa nie tylko to, co to narzędzie potrafi, ale też to, “czego nie umie”. Widzi pułapki. Rozumie, na co uważać z uczniami. I wtedy technologia pomału, za to w bezpiecznym środowisku, przestaje być czymś obcym. Poznajemy ją przez praktykę – przez to, że sami z niej korzystamy dla własnego rozwoju.
System, który daje oparcie
Ale żeby nauczyciele mogli próbować korzystania z narzędzi AI w szkole, potrzebują wsparcia – nie tylko od kolegów po fachu, ale też od systemu. Dlatego mówiłam o tym, że każda szkoła powinna mieć swoje “zasady dotyczące AI”. Nie po to, żeby zabraniać, ale żeby wiedzieć: czego używamy, jak chronimy dane i prawa uczniów i nauczycieli, jak uczymy odpowiedzialności naszych uczniów. I dobrze, żeby w szkole byli “ambasadorzy AI” – nauczyciele, którzy testują, dzielą się wiedzą, pomagają innym. Nie muszą być ekspertami. Muszą być po prostu o krok do przodu, gotowi powiedzieć: „Zobacz, ja tak zrobiłam i to działa”. To podstawa, żeby wszyscy czuli się bezpiecznie i wiedzieli, jak działać
Co z tego wynoszę
Spotkania takie jak to przypominają mi jedną prostą rzecz: edukacja rozwija się przez rozmowę. Słuchałam Ingi opowiadającej o nauczycielach z gruzińskich wiosek. Dana mówiącego o przywództwie w szkole. Kasi dzielącej się doświadczeniem ze szkoleń. Konrada, który swoimi pytaniami spinał to wszystko w całość. I poczułam, że wszędzie tam, gdzie jest człowiek, ciekawość i współpraca – jest przestrzeń na zmianę. Wracam z tej rozmowy z jednym przekonaniem: prawdziwa innowacja w edukacji nie zaczyna się od technologii. Zaczyna się od odwagi, żeby zapytać: „A co, jeśli spróbujemy inaczej?”
Przeczytaj też: Dlaczego każda szkoła potrzebuje swoich zasad dotyczących AI.
Zobacz nagranie z webinarium AI w klasie: etyka, bezpieczeństwo i odpowiedzialność nauczycieli – Laboratoria AI
Dorota Janczak jest ekspertką dydaktyki cyfrowej z ponad 25-letnim doświadczeniem w doskonaleniu nauczycieli. Pracowała z uczniami różnych poziomów edukacyjnych, prowadziła setki szkoleń dla nauczycieli, występowała na konferencjach krajowych i międzynarodowych. Pokazuje nauczycielom, jak mądrze wykorzystać AI w codziennej pracy – tak, by technologia wspierała kreatywność, oszczędzała czas i wspierała myślenie uczniów, zamiast go zastępować. Trenerka, nauczycielka konsultantka i autorka bloga Edukacja w czasach AI. Należy do społeczności Superbelfrzy RP.


