Ponad 20 tys. wejść na stronę jeszcze przed oficjalną inauguracją portalu Wolne Lektury, a potem uporczywe narzekania internautów na „wieszanie sie” portalu mogą świadczyć o tym, że pomysł strony z ogólnodostępnymi lekturami szkolnymi, które można legalnie i za darmo przeglądać, a także ściągać lub drukować, wyszedł naprzeciw sporym zapotrzebowaniom.
Celem projektu było udostępnienie lektur szkolnych, przyzwoicie opracowanych i wiarygodnie zredagowanych, do wykorzystania przez wszystkich – mówi Jarosław Lipszyc, prezes Fundacji Nowoczesna Polska. Projekt Wolne Lektury to element szerszego programu, którego celem jest wolność w dostępie do wiedzy i dóbr kultury, z możliwością wykorzystania tych materiałów na wiele sposobów, bez ograniczeń finansowych lub wynikających z prawa autorskiego.
"Dlaczego na początek zajęliśmy się akurat lekturami? Są one istotne z co najmniej dwóch powodów" – wyjaśnia Lipszyc. "Po pierwsze, te książki mają najwięcej czytelników i są najczęściej wykorzystywane, a zatem swobodny dostęp do nich jest bardzo istotny z punktu widzenia zarówno uczniów, jak i polskiej kultury. Poza tym na liście lektur szkolnych znajdują się najważniejsze dzieła polskiego i światowego dziedzictwa kulturowego, więc opracowanie i udostępnienie właśnie tych tekstów zaspokaja najbardziej palące potrzeby, zarówno te konkretne, czyli potrzeby uczniów, którzy muszą coś przeczytać, żeby na następny dzień napisać z tego kartkówkę, jak i te duże, czyli potrzeby polskiej kultury."
Portal Wolne Lektury stanowi rodzaj biblioteki internetowej z lekturami szkolnymi. Użytkownicy mogą korzystać z zawartości portalu na różne sposoby – mogą czytać online, ściągać lub drukować specjalnie przygotowane do tego celu pliki. Czytelnicy mają możliwość przeszukiwania zamieszczonych tekstów według różnych kategorii (motywy literackie, epoki, rodzaje, gatunki, powiązania z innymi utworami). Projekt jest współtworzony przez społeczność nauczycielską i akademicką, zawiązaną specjalnie w tym celu, zaś rzetelność zamieszczanych tekstów gwarantuje Biblioteka Narodowa, dostarczająca teksty z najlepszych wydań ze swoich zbiorów, opublikowanych w cyfrowej Bibliotece Narodowej Polona. W najbliższym czasie na stronach portalu pojawią sie m.in.: „Nie-Boska Komedia”, „Lalka”, „Ludzie bezdomni”, a także „Romeo i Julia”. Trwają też prace nad utworami Henryka Sienkiewicza.
"Wraz z rozkwitem nowej techniki przed Biblioteką Narodową stanęły nowe zadania" – twierdzi Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej. "Staliśmy się największą biblioteką publiczną w kraju, bowiem poprzez Internet teraz dosłownie każdy może skorzystać z naszych zbiorów. To jeden z naszych priorytetów, ponieważ Biblioteka Narodowa ma służyć wszystkim."
Jak podkreśla Tomasz Makowski, lektury szkolne powinny być w tym wypadku traktowane ze szczególną uwagą. Dlatego projekt, pozwalający udostępnić szerzej ich treść, spotkał się z uznaniem i wsparciem. – Udostępniamy teksty z najlepszych wydań z naszych zbiorów. Z myślą o młodych czytelnikach są one opatrzone przypisami, objaśnieniami i komentarzami autorstwa nauczycieli i pracowników naukowych z Instytutu Badań Literackich PAN i uniwersytetów – mówi dyrektor.
Podczas inauguracji portalu nie mogło się oczywiście obyć bez pytania o stan czytelnictwa. Zdaniem Joanny Cichej, dyrektora Departamentu Dziedzictwa Narodowego MKiDN, właśnie dzięki takim inicjatywom przekonujemy się, że z czytelnictwem nie jest u nas tak źle. Ponad 20 tys. wejść na stronę już pierwszego dnia działania portalu oznacza, że potrzeba czytania nie ginie, tylko co najwyżej przechodzi swoistą metamorfozę. – Myślę, że czytelnictwo nadal się rozwija, tylko w innej formie. Być może oznacza to, że należy na nowo zdefiniować pojęcie czytelnictwa, ale na pewno nie można mówić o jego zaniku – twierdzi Joanna Cicha.
Podobnego zdania jest prof. Piotr Śliwiński z Instytutu Filologii Polskiej UAM. Według niego na przestrzeni ostatnich 20 lat nasz stosunek do książek uległ sporym zmianom. Literatura coraz intensywniej funkcjonuje w Internecie, pojawia się nowy język i nowe wyzwania, dziś zatem
jeśli ktoś interesuje się literaturą, nie może ignorować Internetu. Pojawiają się w związku z tym inne potrzeby, nowy rodzaj wrażliwości czytelniczej, ale na pewno nie można mówić o zaniku czytelnictwa. – Młodzi ludzie czytają inaczej. Nie chcą czytać tych książek, które my czytaliśmy w ich wieku, ale nie można powiedzieć, ze nie czytają w ogóle – tłumaczy profesor.
"Należy dbać o to, aby w Internecie pojawiało się jak najwięcej wartościowych treści" – dodaje Krzysztof Król z firmy Prokom Software, która jest partnerem przedsięwzięcia. "Jeśli mówimy dziś o rozwoju społeczeństwa informacyjnego, musimy też pracować nad tym, aby jak najwięcej grup miało dostęp do kultury. Mamy nadzieję, że projekt będzie dobrze służył polskiej kulturze i choć ostatnio usłyszeliśmy, że w Internecie siedzi diabeł, możemy powiedzieć, że teraz mieszka tam również Jan Kochanowski."
(Gazeta Szkolna, 26.09.2007)