Drogi Czytelniku! Jeżeli jesteś zwolennikiem „dobrej zmiany w edukacji” i pochwalasz reformę wprowadzaną przez panią Zalewską, trafiłeś pod niewłaściwy adres. A może przeciwnie, adres jest właściwy, a dobry los dał Ci szansę przewartościowania poglądów?! Szczególnie jeśli jesteś dyrektorem placówki oświatowej i zachodzisz właśnie w głowę, jak stworzyć regulamin oceny pracy nauczycieli, który nie zabije Cię mitręgą i emocjami w swoim praktycznym zastosowaniu. Pomnij, że to pani minister zgotowała Ci ten los, a czytając dalej zwróć szczególną uwagę na rozdział „Kontekst”.
Jeżeli natomiast podzielasz przekonanie, że zmiany wprowadzane w oświacie przez obecne władze są fatalne, czytaj z nadzieją aż do końca, bowiem znajdziesz tam zarys propozycji, jak nie łamiąc litery prawa oderwać się od jego ducha i przyjąć rozwiązanie służące przede wszystkim ludziom - nauczycielom i całej społeczności szkolnej, a nie biurokracji. Przechodząc cierpliwie przez kolejne części artykułu prześledzisz tok myślenia, który doprowadził do powstania owego pomysłu.
Wprowadzenie
Wakacje polskich nauczycieli upływają w tym roku pod znakiem emocji związanych z wprowadzeniem przez MEN nowych zasad oceny ich pracy. Jak na razie złość z nutą beznadziei odczuwają przede wszystkim dyrektorzy placówek oświatowych, którzy mają obowiązek do 1 września ustalić regulaminy określające wskaźniki oceny, odnoszące się do 25 kryteriów wymienionych w ogłoszonym tuż przed wakacjami rozporządzeniu. Na domiar nieszczęścia projekt dokumentu musi zostać zaopiniowany przez radę pedagogiczną oraz zakładowe organizacje związkowe, co wydatnie skraca czas na jego przygotowanie – w końcu lipca, kiedy piszę te słowa, powinien być już w zasadzie gotowy do przesłania związkowcom.
W rzeczywistości, jak Polska długa i szeroka, kadra kierownicza oświaty wciąż rozmyśla nad takim określeniem wskaźników do licznych i zróżnicowanych kryteriów, by koniec końców dało się na ich podstawie ustalić rzetelny wynik procentowy, przeliczany potem na ocenę pracy nauczyciela. Media opozycyjne publikują liczne wypowiedzi, z których wynika, że jest to zadanie praktycznie niewykonalne. Nawet prorządowe nie manifestują zachwytu. Ale w oświacie jak w wojsku – rozkaz wykonać trzeba.
Ministerstwo Edukacji Narodowej, a jakże, opublikowało ściągawkę z przykładowymi wskaźnikami, „które w razie ich wykorzystania należy dostosować do specyfiki pracy szkoły”. Zastrzegając przytomnie, że jest to tylko propozycja. Najbardziej przeraża mnie, że ktoś może z niej skorzystać, bowiem sugestie tam zawarte są, delikatnie mówiąc, bardzo różnej jakości. Ponadto, jeżeli mianem regulaminu określa się (według słownika języka polskiego) przepisy regulujące postępowanie w jakiejś dziedzinie, to MEN nie opublikował propozycji regulaminu, a jedynie przykładowy wykaz wskaźników do kryteriów oceny pracy. Jedynym ustaleniem o charakterze regulaminowym jest w tym dokumencie paragraf określający sposób obliczenia syntetycznego wyniku, gdy dla każdego kryterium z osobna obowiązuje skala od 0 do 3 punktów. Nie ma natomiast mowy o tak elementarnej kwestii, jak procedura oceniania oraz związane z tą czynnością prawa i obowiązki obu uczestniczących stron.
W szczególności brakuje regulacji, na jakiej podstawie oceniający ma decydować, czy nauczyciel spełnia dany wskaźnik (czyli, co jest wyznacznikiem sukcesu). Ani w jaki sposób przeliczać liczbę spełnionych i niespełnionych wskaźników na jednakową dla wszystkich kryteriów skalę. Rozporządzenie nie nakazuje określenia tego w regulaminie, ale zdrowy rozum – jak najbardziej, inaczej bowiem kwestie interpretacyjne staną się w placówce niewyczerpanym źródłem konfliktów.
Weźmy pod rozwagę przykład – wskaźniki zaproponowane do kryterium Kształtowanie u uczniów szacunku do drugiego człowieka, świadomości posiadanych praw oraz postaw obywatelskiej, patriotycznej i prospołecznej, w tym przez własny przykład nauczyciela. Nauczyciel otóż:
- zachęca uczniów do podejmowania działań społeczno-obywatelskich, patriotycznych;
- prowadzi zajęcia wychowawcze promujące wartości społeczno-obywatelskie, patriotyczne;
- włącza się w prace koła wolontariatu/działania wolontariackie;
- uzyskuje wymierne efekty w pracy wychowawczej;
- prezentuje wysoką kulturę osobistą.
Do punktów 2-3 można w miarę łatwo przypisać konkretne działania/zdarzenia, czyli wyznaczniki sukcesu. Jednak już w przypadku punktu 1 równie łatwo można wyobrazić sobie nauczyciela przekonującego szefa, że naprawdę zachęca swoich uczniów do podejmowania działań patriotycznych, tylko oni nie chcą. Ponieważ jednak uczciwie ich zachęca, wskaźnik powinien mieć zaliczony. Asertywny dyrektor wytłumaczy mu być może, że liczą się tylko konkretne zdarzenia lub efekty, i pogląd ten obroni się zapewne w trybie odwoławczym. Ale konia z rzędem temu, kto zdefiniuje wskaźnik 4, czyli „wymierne efekty w pracy wychowawczej”. Dyskusja oceniającego z ocenianym zapowiada się tutaj pasjonująco, a jeszcze nabierze rumieńców, gdy dojdzie do wymiany poglądów na temat „wysokości” kultury osobistej (punkt 5). Żyjąc w czasach, kiedy emocje staniały, można oczekiwać, że ów dialog będzie bardzo emocjonalny.
Oczywiście przy braku regulaminowych procedur można sobie również wyobrazić, że do rozmowy, o której piszę w ogóle nie dojdzie, bo dyrektor uprości sobie życie oceniając nauczyciela zaocznie. Tak czy inaczej, w ostatecznym rozrachunku komisje odwoławcze z pewnością będą miały mnóstwo pracy.
Najgorsze, że MEN w swojej ściągawce proponuje mierzenie niemierzalnego, a liczne zastępy ludzi przepiszą to do lokalnych regulaminów. Niektórzy zapewne z przekonania, bo kochają dobrą zmianę w edukacji albo podoba im się, że propozycja władz koślawo, ale jednak wzmacnia pozycję dyrektora, czyniąc go panem i władcą procesu oceniania. Inni skorzystają z podpowiedzi nie mając lepszego pomysłu albo po prostu dla świętego spokoju. Wszyscy wzorujący się wiernie na sugestii MEN siłą rzeczy stworzą dokumenty pozbawione podstawowych ustaleń proceduralnych. Cóż, samodzielne wymyślanie konkurencyjnych rozwiązań i rzeźbienie urzędowych procedur, w dodatku w tak krótkim czasie i podczas wakacji, jest naprawdę trudne. Szczególnie w poczuciu, że władza nie jest tym zainteresowana.
Wspomniałem na początku, że emocje targają głównie dyrektorami, ale w istocie problemem oceny pracy przejmują się (i słusznie!) również liczni nauczyciele, w tym związkowcy, którzy widzą w nim zagrożenie interesu pracowników. Mało kto lubi być oceniany, a na domiar złego przyobleczona w ciało przez MEN wizja jest po prostu biurokratycznym koszmarem. Przestrzegam jednak przed podważaniem w złości kwalifikacji intelektualnych pani minister i jej współpracowników. W całej sprawie widzę zabieg celowy, wykonany z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji. Co wyjaśnię za chwilę.
Kontekst
Liczni krytycy poczynań szefowej resortu edukacji nie szczędzą mocnych słów na określenie jej postawy i działalności. Póki wskazują, że szkodzi polskiej oświacie, nie liczy się z dobrem szerokiej rzeszy uczniów, lekceważy głosy środowiska (rodziców, nauczycieli, naukowców), a w swoich wypowiedziach często po prostu kłamie, opierają się na wielu przesłankach uzasadniających te opinie. Gdy jednak zaczynają podważać kwalifikacje intelektualne pani minister (nie mylmy ich z etycznymi!), to po pierwsze, ulegając emocjom mijają się z prawdą, a po drugie popełniają błąd niedoceniania przeciwnika. Napiszę wprost, Anna Zalewska jest moim zdaniem osobą naprawdę inteligentną.
Nie doszedłem do tego wniosku wczoraj, ale już ponad rok temu, kiedy z ogromną sprawnością zamarkowała konsultacje społeczne, a następnie konsekwentnie wdrożyła reformę, wprowadzając w życie wszystko, co chciała, ignorując zarówno protesty autorytetów naukowych, jak opór środowiska, bardziej zresztą rodzicielskiego niż nauczycielskiego. Nawet ciągłe powtarzanie przez nią wierutnych kłamstw jest taktyką dobrze obliczoną na zdławienie oporu, bo skoro wszystko to uchodzi i nawet znajduje pewien posłuch społeczny, to sugeruje oponentom, że być może należy porzucić wszelką nadzieję. A jeżeli Czytelnik wciąż jeszcze powątpiewa w inteligencję pani minister, to niech sobie uświadomi, że mimo powszechnego zgrzytania zębami „dobra zmiana” ma się świetnie i wszyscy – nauczyciele, rodzice, uczniowie i organy prowadzące – pokornie jemy tę żabę.
Rozporządzenie o ocenie pracy jest najświeższym dowodem jej zręczności. Za chwilę wyjaśnię, dlaczego uważam je za majstersztyk polityczny, ale najpierw zarysuję kontekst.
Pani Zalewska została powołana, by realizować program Prawa i Sprawiedliwości na odcinku oświaty. Analizując jej działania należy mieć na względzie, że to jest dla niej priorytet, sama esencja własnej kariery; żaden tam interes młodego pokolenia (ono ma skorzystać pośrednio, w przyszłości, gdy ziści się PiS-owska wizja; chwilowo cel uświęca środki). Ów program, w największym uproszczeniu, zakłada głęboką przebudowę państwa i społeczeństwa, w tym wykreowanie nowych elit. Mają one wyrosnąć na szczątkach starych, skażonych III Rzeczpospolitą. Może komuś pojęcie elit wydaje się przestarzałe, ale one istnieją, nawet jeśli zmienia się ich postrzeganie i znaczenie.
Spójrzmy na to, co dzieje się w Polsce. O prawnikach (sędziach, prokuratorach) pisać nie muszę, bo gołym okiem widać łamanie tych środowisk. Lekarzy łamać nie trzeba, wystarczy ich zachęcać ekonomicznie do wyjazdu z kraju (a rezydenci niech w swej naiwności dziwią się, że władza nie dotrzymuje zawartego porozumienia). Kadra mundurowa już została wymieniona, techniczna jako-tako się trzyma, głównie dlatego, że ma małe znaczenie polityczne, a materialnie nie jest na garnuszku budżetu państwa. Za to naukowcy mają swoją ustawę 2.0, która skutecznie podzieli ich środowisko. Jeśli zaś chodzi o nauczycieli… Niektórzy z pogardą odmawiają im przynależności do elity, ale w liczbie pół miliona jest wielu naprawdę mądrych ludzi, którzy niekoniecznie popierają PiS. Więc i to towarzystwo warto zneutralizować.
W szczegółowych kwestiach dotyczących edukacji potrzebę powrotu do ośmioletniej szkoły podstawowej Jarosław Kaczyński zadeklarował już na kilka lat przed ostatnim zwycięstwem wyborczym swojej partii. W programie oświatowym PiS można też znaleźć, między innymi, postulat ograniczenia liczby uczniów szkół ogólnokształcących, w intencji podwyższenia poziomu nauczania. Podkreślam to na wypadek, gdyby ktoś uważał, że przyszłoroczna kumulacja roczników w szkołach ponadgimnazjalnych/ponadpodstawowych jest tylko przypadkowym efektem zmiany struktury szkolnictwa. W istocie jest także z góry zaplanowaną próbą wymuszenia większego zainteresowania kształceniem zawodowym.
To tylko subiektywna analiza sytuacji, dokonana absolutnie na chłodno. Punkt wyjścia do dalszego rozumowania.
Majstersztyk polityczny
Dlaczego uznałem wprowadzenie nowych zasad oceny pracy nauczycieli za doskonałe posunięcie polityczne, choć równocześnie uważam, że merytorycznie się one nie bronią?
Po pierwsze, może najmniej istotne, zapewnia ono środowisku oświatowemu moc jałowej, ale za to absorbującej roboty, zajmując czas, w którym mogłoby budzić się jakieś buntownicze myślenie. Nie to, żeby ktokolwiek przeceniał ten potencjał buntu, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Po drugie, stanowiąc kij włożony w pedagogiczne mrowisko, prowadzi do dalszej dezintegracji tego środowiska. Ocenianie bez określenia procedur, w oparciu o niemierzalne wskaźniki, daje niemal gwarancję skłócenia dyrektorów z nauczycielami, a opiniowanie przez związki zawodowe z założenia ułomnych regulaminów zapewnia perspektywę wielu lokalnych konfliktów między zarządzającymi a komórkami związkowymi. Jeżeli ktoś uważa, że nauczycieli nie da się już bardziej podzielić, nic nie traci na poczekaniu…
Najbardziej wszakże wyrafinowanym elementem całej operacji jest umocnienie szerzącej się w społeczeństwie fatalnej opinii o nauczycielach. Jakikolwiek głośny protest tego środowiska przeciwko kryteriom, które – trzymając się ich litery – zawierają oczywiste dla wielu postulaty: patriotyzmu, zaangażowania, współpracy z rodzicami itp., wzmocni tylko przekonanie, że nauczyciele nie chcą, wręcz boją się uczciwej oceny swojej pracy.
Anna Zalewska doskonale wie, że rzetelne ocenianie wg zasad określonych w rozporządzeniu jest praktycznie niemożliwe. Jednak politycznie liczy się satysfakcja dana suwerenowi, że znalazł się bat na leniwych i głupich belfrów. W dodatku pazernych i niewdzięcznych, bo jak informuje społeczeństwo sama pani minister, nigdy nie byli oni tak doceniani i wspierani przez władze jak obecnie. Owa satysfakcja ma dużą wartość polityczną, bowiem konsoliduje ważną dla PiS część elektoratu w niechęci do klasy próżniaczej, w której to roli tym razem obsadzono nauczycieli.
Intelekt, a nie emocje!
Jako obywatel nie podzielam wizji społeczeństwa, którą starają się wprowadzić w życie politycy Prawa i Sprawiedliwości. Nie godzę się też na deprecjonowanie dorobku minionych trzydziestu lat. Z kolei jako nauczyciel gotuję się ze złości widząc, jak władze rujnują system edukacji, niszcząc jego dorobek i skazując na reset w myśl wzorców od dawna należących do historii. A dla edukacyjnej zmiany „w biegu”, jaką zafundowano kilku rocznikom uczniów, nie znajduję wystarczająco mocnych wyrazów potępienia. Jednak najmocniejsze nawet słowa, poza daniem upustu emocjom, nie zmieniają sytuacji. Skoro ma się inteligentnego przeciwnika, trzeba ruszyć intelektem. Szczególnie, gdy nie wchodzi w grę łamanie prawa.
Na początku postawiłem sobie pytanie: czego chcę uniknąć, tworząc projekt regulaminowych zasad oceny pracy moich podwładnych (ale przecież zarazem bliskich współpracowników)?
Przede wszystkim konfrontacji z nimi wokół niewymiernych, uznaniowych wskaźników. Ponadto nie chcę pozwolić narzucić sobie roli karbowego w miejsce dotychczasowej – lidera biorącego na siebie część odpowiedzialności za pracę każdego nauczyciela w zespole. No i marzę o ograniczeniu do minimum biurokratycznej mitręgi, która wyziera z MEN-owskiej koncepcji. Przy dużym, liczącym blisko siedemdziesiąt osób gronie pedagogicznym, grozi ona zaabsorbowaniem mnie bez reszty, kosztem innych, bardziej potrzebnych aktywności.
No dobrze, a program pozytywny?
Przede wszystkim ustalenie wskaźników tak, by prezentowały różne możliwości działania, pozwalając każdemu wykorzystać jego mocne strony. Danie nauczycielom poczucia wpływu na proces oceniania, nie tylko na etapie tworzenia regulaminu. Ustawienie drogowskazu, kierującego ku wzbogacaniu programu działania szkoły. Wreszcie nadanie urzędowym kryteriom praktycznego sensu. Nad tym ostatnim zatrzymam się przez chwilę, rzucając znane już wielu osobom hasło „grillowanie”.
Współpraca z rodzicami - ten punkt urzędowych kryteriów oceny, przeznaczony dla wszystkich nauczycieli (bo aplikowany już od poziomu stażysty), wzbudził największy chyba rezonans w środowisku pedagogicznym. A szczególnie jeden z zaproponowanych przez MEN przykładowych wskaźników: inicjuje spotkania z rodzicami, w tym integracyjne np. wycieczki, wieczorki, pikniki rodzinne. Powszechne wyrazy oburzenia dają się ująć w takim oto zdaniu: „jestem nauczycielem, mam uczyć, a nie urządzać grille z rodzicami”. W tym miejscu obserwujemy wylanie dziecka wraz z kąpielą. Już nawet nie tylko moje doświadczenie z wielu lat pracy w szkole społecznej, ale po prostu zdrowy rozum mówi, że współpraca z rodzicami nie może być przez nauczycieli traktowana jako obowiązek ponadstandardowy, ale po prostu przejaw rozumienia dobrze pojętego własnego interesu. To nie z winy nauczycieli rodzice stali się w ostatnich latach niemal na równi z dziećmi klientami szkoły – czasem piszę wręcz „pacjentami”. Ale tak właśnie się stało i dobre relacje z nimi mają naprawdę ogromne znaczenie. Choćby tylko dla komfortu pracy, ale z pewnością także dla efektywności nauczania. Trzeba je zatem cały czas budować.
Nie potrzebujemy do szczęścia w naszej szkole pikników rodzinnych w każdej klasie, ale jeżeli ktoś z nauczycieli zechce taki zorganizować dla „swoich” dzieci i rodziców, to super! Formą wspólnej imprezy jest w STO na Bemowie doroczne Święto Szkoły – tutaj wiele osób wnosi swój wkład w organizację. Ktoś z nauczycieli prowadzi profil naszej placówki na fejsbuku, ktoś inny zaprasza rodziców do zaprezentowania dzieciom swoich zawodów. Ktoś przygotowuje dla nich zajęcia w ramach tzw. pedagogizacji. A niemal wszyscy są zobowiązani informować o różnych aspektach swojej pracy, znowu w najlepiej pojętym własnym interesie. W tak szerokim spektrum możliwości nikt nie musi organizować akurat grillowania, ale każdy powinien wykładać jakąś cząstkę swojej inwencji na tym polu, które mu najbardziej odpowiada. W ten sposób buduje się szkołę jako wspólne dzieło, a zarazem spójne środowisko wychowawcze.
Z tego wspólnotowego podejścia wynika jeszcze jeden element mojego programu pozytywnego. Chcę zachęcić wszystkich nauczycieli do starania się o jak najwyższe oceny. Opartego na zaufaniu do drugiej strony, czyli dyrekcji. Regulaminowe zapisy traktuję jako inspirację i zachętę do wysiłku. I to jest koniec założeń.
Teraz już praktyka
Nie mam zamiaru publikować w tym miejscu gotowego projektu regulaminu oceny pracy nauczyciela. Otrzymają go w sierpniu prenumeratorzy „Wokół szkoły” w trzynastym numerze mojego kwartalnika. Zaprezentuję natomiast wybrane elementy tej koncepcji, żeby każdy Czytelnik mógł wyrobić sobie opinię na jej temat. Będę szczęśliwy, jeżeli kogoś zainspiruję do wykorzystania pomysłu w praktyce. Zainteresowanym oferuję możliwość konsultacji drogą e-mailową (
A oto najważniejsze elementy mojej propozycji:
1. Wskaźniki
- Wskaźnikiem w ocenie pracy może być wyłącznie działanie lub dzieło (wytwór) nauczyciela, które świadczy o spełnianiu przezeń określonego kryterium tej oceny.
- Wskaźnik musi być dookreślony przez wyznacznik sukcesu, którego osiągnięcie pozwala uznać go za zaliczony. Wskaźnik może mieć więcej wyznaczników sukcesu, przy czym musi być jasno zapisane, czy należy traktować je łącznie, czy wystarczy osiągnięcie jednego z nich.
- Nauczycielowi przysługuje prawo zaproponowania własnych wskaźników, nie więcej niż po jednym dla każdego kryterium oceny. Jego propozycja winna zawierać treść wskaźnika oraz wyznacznik sukcesu. Wniosek do dyrektora szkoły w tej sprawie musi zostać złożony nie później niż na pół roku przed terminem ustalenia oceny pracy i uzyskać jego akceptację. Zaproponowany wskaźnik nie może odnosić się do działań (wytworów) zakończonych (wykonanych) przed złożeniem wniosku.
- Liczba wskaźników do poszczególnych kryteriów oceny nie jest określona, jednak (ze względu na sposób obliczania wyników, o czym dalej) nie powinna być niższa niż sześć. Do tej liczby włącza się wskaźnik, jaki ma prawo zaproponować nauczyciel, nawet jeśli z tego prawa nie skorzysta.
2. Ustalanie punktacji na poziomie kryteriów
Wszystkie wskaźniki mają jednakową wartość, równą jeden, gdy nauczyciel osiągnął wyznacznik sukcesu, w przeciwnym wypadku zero.
- Nauczyciel sam decyduje, na początku procedury oceniania, które wskaźniki mają zostać wzięte pod uwagę przez dyrektora. Dla każdego kryterium oceny musi wybrać od jednego do wszystkich dostępnych.
- Obowiązek przedstawienia dyrektorowi szkoły dowodów (argumentów) świadczących o osiągnięciu wyznaczników sukcesu w zakresie wybranych wskaźników spoczywa na nauczycielu, on też decyduje o ich formie. Regulamin oceny pracy zawiera obszerny katalog możliwych form, ale otwarty, dopuszczający też inne, wg inwencji nauczyciela
- Dyrektor ocenia przedstawione dowody (argumenty), może prosić o ich uzupełnienie. W przypadku odrzucenia argumentacji nauczyciela w zakresie konkretnego wskaźnika ma obowiązek uzasadnić swoją decyzję.
Każde kryterium oceny pracy nauczyciel może spełnić na jednym z czterech poziomów, określonych w skali całkowitej, od 0 do 3. Nauczyciel spełnia dane kryterium:
- na poziomie 3 (najwyższym), jeżeli wykaże się osiągnięciem wyznaczników sukcesu dla co najmniej 36% wskaźników określonych w szkolnym regulaminie dla tego kryterium (czyli, np. 3 z 8, 4 z 9, również 4 z 10 itd.).
- na poziomie 2, jeżeli wykaże się osiągnięciem wyznaczników sukcesu dla co najmniej 24% wskaźników określonych w szkolnym regulaminie dla tego kryterium (czyli, np. 2 z 8, 3 z 9, 3 z 10 itd.).
- na poziomie 1, jeżeli wykaże się osiągnięciem wyznaczników sukcesu dla co najmniej 12% wskaźników określonych w szkolnym regulaminie dla tego kryterium (czyli, np. 1 z 8, 2 z 9, 2 z 10 itd.).
- na poziomie 0 (nie spełnia), jeżeli wykaże się osiągnięciem wyznaczników sukcesu dla mniej niż 12% wskaźników określonych w szkolnym regulaminie dla tego kryterium (czyli, np. 0 z 8, 1 z 9, 1 z 10 itd.).
3. Dodatkowe zasady związane z ustalaniem punktacji za poszczególne kryteria
- Przewidziana prawem opinia rady rodziców do oceny pracy konkretnego nauczyciela odnosi się do poszczególnych kryteriów oceny, bez obowiązku brania pod uwagę przypisanych im wskaźników. Dla każdego kryterium rada ma możliwość udzielenia rekomendacji pozytywnej, negatywnej lub neutralnej. Rekomendacja pozytywna i negatywna muszą być zwięźle uzasadnione. Brak rekomendacji jest traktowany jako rekomendacja neutralna.
- W przypadku rekomendacji pozytywnej dyrektor zwiększa ocenę punktową nauczyciela w zakresie danego kryterium o 1 (ostatecznie jednak nie może być ona wyższa niż 3).
- W przypadku rekomendacji negatywnej dyrektor zmniejsza ocenę punktową nauczyciela w zakresie danego kryterium o 1 (ostatecznie jednak nie może być ona niższa niż 0).
- Rekomendacja neutralna nie wpływa na ocenę punktową nauczyciela w zakresie danego kryterium.
- Jeżeli w okresie podlegającym ocenie nauczyciel otrzymał:
- nagrodę za szczególne osiągnięcia w pracy, dyrektor ma prawo zwiększenia oceny punktowej w zakresie kryteriów powiązanych z przyczyną przyznania tej nagrody. Ostateczna ocena dla każdego kryterium nie może być wyższa niż 3.
- wyróżnienie na forum pozaszkolnym, dające się odnieść do jednego lub więcej kryteriów oceny jego pracy, ma prawo wnioskować do dyrektora o przyznanie od 1 do 3 punktów w zakresie tych kryteriów. Ostateczna ocena dla każdego z nich nie może być wyższa niż 3.
- Jeżeli w okresie podlegającym ocenie pracy nauczyciel został ukarany dyscyplinarnie, dyrektor ma prawo zmniejszenia oceny punktowej w zakresie kryteriów powiązanych z przyczyną udzielenia tej kary. Ostateczna ocena dla każdego kryterium nie może być niższa niż 0.
4. Obliczanie końcowego wyniku procentowego
Odbywa się na zasadach zaproponowanych przez MEN. Wynikiem jest wyrażony procentowo stosunek sumy punktów uzyskanych przez nauczyciela za wszystkie brane pod uwagę kryteria do maksymalnej możliwej do uzyskania liczby punktów (tzn. liczby rozpatrywanych kryteriów pomnożonej przez 3).
W czterech podanych wyżej punktach zawierają się kluczowe elementy całej propozycji. Jednak to, co najważniejsze, da się wyrazić jeszcze bardziej syntetycznie:
- Ocenia się tylko to, co może być konkretnie potwierdzone.
- Do ustalenia poziomu spełniania danego kryterium nie trzeba brać pod uwagę wszystkich wskaźników. Wystarcza uwzględnienie określonej ich części.
- Nauczyciel ma prawo wyboru wskaźników, na podstawie których będzie oceniane spełnianie przez niego poszczególnych kryteriów oceny. Może też zaproponować własne. W zamian przyjmuje na siebie obowiązek przedstawienia dowodów pozwalających potwierdzić w poszczególnych przypadkach osiągnięcie wyznaczników sukcesu.
Aby dodatkowo zilustrować cały wywód zamieszczam poniżej przykładowy zestaw wskaźników wraz z wyznacznikami sukcesu, przygotowany do kryterium współpracy nauczyciela z rodzicami. Nie jest on jeszcze w pełni dopracowany, ale daje już jakieś pojęcie o zamierzonej formie.
Wskaźnik 1: Organizuje, przygotowuje i prowadzi spotkania z rodzicami związane z zajmowanym stanowiskiem lub pełnioną funkcją.
Wyznacznik(i) sukcesu: Odpowiednio do zajmowanego stanowiska (pełnionej funkcji) organizuje i prowadzi spotkania z rodzicami przewidziane w programie szkoły lub rocznym planie pracy, a także spotkania wynikające z doraźnych potrzeb. Jest do nich przygotowany i osiąga założone cele.
Wskaźnik 2: Informuje rodziców o działaniach, za które odpowiada z racji zajmowanego stanowiska, pełnionej funkcji lub przydziału zadań w rocznym planie pracy szkoły.
Wyznacznik(i) sukcesu: Niezawodnie i skutecznie informuje rodziców o działaniach szkoły, za które odpowiada, w sposób określony w programie szkoły. W miarę potrzeb uwzględnia: zapowiedź działania, opis jego przebiegu oraz prezentację efektów.
Wskaźnik 3: Popularyzuje w środowisku rodziców różne aspekty działalności szkoły, w zakresie wykraczającym poza obowiązek przypisany do zajmowanego stanowiska (pełnionej funkcji).
Wyznacznik(i) sukcesu: Z własnej inicjatywy regularnie (co najmniej cztery razy w roku), za pomocą dowolnych narzędzi/mediów, dostarcza rodzicom informacji o wybranych aspektach działalności szkoły.
Wskaźnik 4: Organizuje lub współorganizuje imprezy szkolne, w których biorą udział rodzice.
Wyznacznik(i) sukcesu: Samodzielnie lub w zespole organizuje jedną imprezę rocznie adresowaną do rodziców z co najmniej dwóch poziomów klasowych lub dwie imprezy adresowane do rodziców z jednego poziomu klasowego.
Wskaźnik 5: Włącza rodziców do przygotowania i/lub prowadzenia działań programowych w szkole.
Wyznacznik(i) sukcesu: Przeciętnie nie mniej niż dwa razy w roku organizuje lub współorganizuje działania programowe, w których przygotowanie i/lub prowadzenie zaangażowani są rodzice.
Wskaźnik 6: Wspiera pedagogicznie rodziców w zakresie zdiagnozowanych potrzeb.
Wyznacznik(i) sukcesu: Raz w ocenianym okresie samodzielnie przygotowuje i prowadzi zajęcia dla rodziców, poświęcone zagadnieniom związanym z rozwojem, uczeniem się lub wychowaniem dzieci.
Wskaźnik 7: Przygotowuje materiały dla rodziców z zakresu nauczania lub wychowania odpowiadające potrzebom zdiagnozowanym w szkole.
Wyznacznik(i) sukcesu: Raz w ocenianym okresie opracowuje i rozpowszechnia materiał dla rodziców, dotyczący nauczania lub wychowania dzieci, wykraczający poza standardowy zakres informacji przekazywanych rodzicom w szkole.
Wskaźnik 8: Rozpoznaje środowisko rodzinne ucznia w zakresie niezbędnym do pracy na zajmowanym stanowisku.
Wyznacznik(i) sukcesu: Gromadzi wiedzę dotyczącą sytuacji rodzinnej swoich uczniów, mogącą mieć wpływ na ich funkcjonowanie w szkole.
Wskaźnik 9: {ewentualna własna propozycja nauczyciela}.
Wyznacznik(i) sukcesu: {do zaproponowania przez nauczyciela}.
Zastrzegam, że przedstawiona tutaj koncepcja żadną miarą nie pretenduje do miana rozwiązania idealnego, ani nawet dobrego. Jest po prostu próbą ograniczenia szkód w trudnej sytuacji, w jakiej znalazłem się jako dyrektor STO na Bemowie, w zakresie oceniania pracy nauczycieli, które (skutecznie) funkcjonowało dotąd w naszej szkole na zupełnie innych zasadach.
Opracowanie autorskiego pomysłu na wyjście z tego zaułka wydało mi się lepszym rozwiązaniem niż dawanie upustu bezsilnym emocjom, albo katowanie podwładnych wprowadzaniem w życie propozycji przygotowanej w znajdującym się niezwykle daleko od szkoły gmachu z warszawskiej Alei Szucha.
Zakończenie
Zazwyczaj podczas pracy nad tekstem, po postawieniu ostatniej kropki, czytam go jeszcze kilkanaście razy. Tą metodą wyłapuję błędy językowe, czasem też odkrywam nieścisłości lub niekonsekwencje wywodu, umykające gdy podczas pisania myśli się nad kolejnym zdaniem. Tym razem jednak już kilkakrotna lektura zasiała we mnie niepewność dotyczącą meritum, której tym bardziej mogę się spodziewać u Czytelnika. Z podanych przykładów łatwo bowiem wysnuć wniosek, że nie zamierzam brać pod uwagę w ocenie pracownika jego kultury osobistej. Bo jest niemierzalna. Stąd już tylko krok do wizji nauczyciela-chama, któremu ta naganna postawa uchodzi na sucho, tudzież szerzej – wizji metody oceny pracy, ignorującej również inne niezwykle ważne cechy ocenianej osoby.
Nie ma rozwiązań idealnych. Ale ocenianie na mało konkretnych podstawach od ideału odbiega szczególnie. Wskaźnik, który jest w moim artykule przykładem, „prezentuje wysoką kulturę osobistą”, otwiera ogromne pole do interpretacji i konfliktów. Zresztą, prawdopodobnie w procesie oceniania będzie często pomijany, z powodu trudności, jaką dyrektorowi może sprawić wykazanie, że nauczyciel go nie spełnia. Zaworem bezpieczeństwa w mojej koncepcji – oczywiście też nie idealnym – jest opinia rady rodziców, której nie obowiązują wskaźniki, a jedynie litera poszczególnych kryteriów. Nauczyciel powszechnie znany w szkole ze swej niskiej kultury osobistej ma dużą szansę uzyskania w stosownym miejscu rekomendacji negatywnej.
Proszę zwrócić uwagę, ile emocji buzuje w szkołach przy ocenianiu zachowania uczniów, które opiera się zazwyczaj na opiniach, a nie kryteriach możliwych do zmierzenia. Nie warto powielać tego błędu w odniesieniu do nauczycieli. Koncepcja oceny pracy zaproponowana przez MEN ma najgorszy, belferski charakter. Kusi wizją oddania pełnej sprawiedliwości każdemu ocenianemu, a w istocie stanowi głównie biurokratyczne działanie pozorne.
Może nie miałbym tyle odwagi, by głosić swoją autorską wizję oceny pracy nauczycieli, gdyby nie doświadczenie ćwierci wieku wprowadzania w życie zbliżonego rozwiązania w ocenianiu uczniów. Już od tak długiego czasu stosujemy w STO na Bemowie, w klasach 4-6, tzw. metodę zaliczeniową. Każdy uczeń otrzymuje co około dwa miesiące karty wymagań z poszczególnych przedmiotów, w których zapisane jest za co konkretnie – jakie działania i wytwory – będzie oceniany i w jakiej formie. Podane są również orientacyjne terminy, choć część wymagań może zaliczyć, kiedy sam o tym zadecyduje. Są wymagania, których realizacja jest w ogóle dobrowolna; jest również możliwość zaproponowania własnych (szczegółowy opis metody zaliczeniowej znajduje się w numerach 11 i 12 kwartalnika „Wokół szkoły”).
Początkowo ta innowacja wzbudziła ogromny niepokój, szczególnie wśród rodziców. Największy o to, że dzieci będą uczyć się tylko tematów powiązanych z wymaganiami, ignorując pozostałe. W praktyce okazało się, że metoda w ogóle nie obniża skuteczności nabywania wiedzy i umiejętności, natomiast ma ogromny walor motywacyjny.
Liczę na podobny efekt w odniesieniu do nauczycieli.
Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Zespołu Szkół STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się pierwotnie w blogu autora.