Nadmierne i niekontrolowane korzystanie z technologii cyfrowych może przyczynić się do uzależnień i przynieść poważne choroby – dowodzi prof. Manfred Spitzer w niedawno wydanej książce „Cyberchoroby. Jak cyfrowe życie rujnuje nasze zdrowie”. Zakochaliśmy się w nich, ale wciąż nie nauczyliśmy się z nich racjonalnie korzystać. Spitzer nawołuje do świadomego, zdrowego podejścia do technologii cyfrowych i nie ulegania marketingowi korporacji.
Spitzer dokonał szerokiego przeglądu badań, sondaży i eksperymentów dotyczących różnych aspektów cyfryzacji, prowadzonych w różnych krajach i na różnych grupach społecznych. Z badań tych nie wyłania się zbyt optymistyczny obraz – coraz większe grupy użytkowników internetu, komputerów i urządzeń mobilnych nie radzą sobie z kontrolowaniem swojej aktywności w sieci. Konsekwencje Spitzer wskazuje różne – depresja, rozdrażnienie, otyłość, cukrzyca, choroby oczu, nerwice, rozproszenie... Stara się także udowodnić, że technologie cyfrowe nie pomagają w rozwoju relacji społecznych czy uczeniu się, że zanurzając się w małe lub większe ekrany gubimy gdzieś pół świata wokół nas.
„Nie chodzi mi wcale o wrogość wobec technologii, ale o niepożądane działania uboczne – jak w farmakologii. Tam także mamy nie tylko działania korzystne i pożądane, ale też skutki uboczne.” – pisze Spitzer. Musimy zacząć dbać o właściwe wykształcenie nawyków młodych ludzi podróżujących po cyfrowym świecie, nauczyć ich dbać o swoje zdrowie. „Cyfrowa technologia informacyjna może wpędzać w chorobę. I tak jak w medycynie – dawka robi różnicę. (…) Dlatego trzeba zrobić podstawową rzecz: uświadamiać!” oraz proponować różne alternatywne zachowania, np. dobrowolne odstawianie cyfrowego świata np. na dzień, kilka dni, tydzień lub więcej.
Przypuszczam, że wśród dużej części nauczycieli i rodziców najprostszą reakcją na lekturę „Cyberchorób” będzie umocnienie się w przekonaniu, że „całe te technologie” to samo zło i trzeba ich w szkołach zakazać. Myślę jednak, że taka reakcja nie jest wcale bliska Spitzerowi i raczej właściwym podejściem byłoby „lepiej uczyć, jak z niej mądrze korzystać”.
Z tymi technologiami w szkołach mamy odwieczny problem (nie tylko w Polsce) – od kiedy komputery (i potem inne urządzenia, jak tablice interaktywne, tablety, smartfony itp.) zagościły w klasach – dość szybko okazało się, że dydaktyka nie nadąża za postępem technologicznym. Dlatego w wielu badaniach wychodzi, że technologie nie pomagają się uczyć. Nic dziwnego. Jeśli zmiana polega tylko na tym, że technologia zastępuje jedynie narzędzia obecne w klasach od dziesiątek lat, ale nie zmienia procesu dydaktycznego – nie doświadczymy istotnej zmiany jakości w edukacji. Tablica interaktywna zamiast tablicy kredowej nie poprawi uczenia się, jeśli nadal będzie wykorzystywana jedynie jako ekran do filmów i miejsce do pisania (zamiast kredą pisakiem albo palcem). Cyfrowe technologie mogą pomagać istotnie w uczeniu się, o ile i nauczyciel i uczniowie optymalnie wykorzystają potencjał technologii, aby podnosić kompetencje i rozwijać umiejętności społeczne. Dlatego warto zapoznać się z modelem SAMR (i wykorzystać), który opisuje cztery stadia korzystania z technologii cyfrowych w edukacji (zob. Cztery poziomy korzystania z technologii w szkole i Model SAMR, czyli o technologii w szkole).
Ma rację Spitzer, że trzeba uświadamiać i edukować. Także korzystania z cyfrowego świata musimy się nauczyć. Jak widać (po zebranym w publikacji materiale), wcale nie jest to taki łatwy przedmiot… Na szczęście jest już coraz więcej nauczycieli, którzy są świadomi tego wyzwania i poszukują nowych rozwiązań dydaktycznych dbając o prawidłowy rozwój swoich podopiecznych.
Notka o publikacji:
Manfred Spitzer, Cyberchoroby. Jak cyfrowe życie rujnuje nasze zdrowie,
Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk, 2016.
ISBN: 978-83-65223-47-0.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).