No to mamy wiosnę. Pięknie się wszystko ożywia, rozbudza, odkrywa, oddycha po zimie. I nawet najważniejsze Ministerstwo dostrzegło, że już wiosna. Do szkół – jak doniósł dziennik Metro - trafiła optymistyczna zachęta z Ministerstwa, aby uczniowie podstawówek i gimnazjów - zamiast siedzieć w szkolnych ławkach - chodzili sobie na wycieczki. Fantastyczne zalecenie doprawdy to jest... Tylko po co przez dwa lata z hakiem urządzano ogólnopolskie zawody w napychaniu podstawy programowej kolejnymi wymogami i treściami? Kto da więcej i kogo, czego, komu, jak, jeszcze upchnąć w programie?
Przecież nie da się ukryć, że ciężko pracowano na to, aby uczeń nie mógł pójść na wycieczkę, bo przecież a nuż zdarzy się, że pytania na egzaminie (gimnazjalistów) będą dotyczyły właśnie tego, czego nie przerobiono z powodu wycieczki (heh, zazwyczaj tak się zdarza)... Z obliczeń urzędniczych wyszło, że przy roku szkolnym trwającym 35-36 tygodni, do zrealizowania podstawy programowej w gimnazjum wystarczy tygodni 32. Zaiste, powiadają nam urzędnicy, lepiej te ostatnie 3-4 tygodnie spędzić na świeżym powietrzu, niż na zakuwaniu. Zaiste, mądrość urzędnicza wielka ci u nas jest...
A w kwestii jakiejś głębszej i długofalowej strategii edukacji, zwiększenia roli wiedzy praktycznej i użytecznej w życiu, czy szerokiego wykorzystania nowych technologii (ICT/TIK) w szkołach cicho... Bo po co sobie zawracać głowę. Program jest. Wiosna jest. No to lepiej na wycieczkę, nie? Bez komentarza.
Ostatnie komentarze