Praca sapera za stawkę roznosiciela ulotek

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

W fejsbukowej grupie Ja,Nauczyciel pojawiła się ostatnio taka oto prośba o radę: "Czy jakby zaproponowali Wam wychowawstwo w szkole podstawowej przy gołym etacie, to wzięlibyście? Proszę o rady, nigdy nie byłam. Czy więcej jest plusów czy minusów? Kusi mnie dodatkowy grosz."

Już z samej analizy ponad stu pięćdziesięciu komentarzy można uzyskać panoramiczny obraz sytuacji. Większość odpowiedzi jest na nie. Pozytywnych naliczyłem około dziesięciu, przy czym wszystkie eksponują głównie satysfakcję z kontaktów z dziećmi. O rodzicach mowa raczej w tonie przestrogi, o obowiązkach, że duże, trudne do przewidzenia, a o pieniądzach (wyłącznie o „urzędowej” stawce dodatku do pensji 300 złotych)…, że to faktycznie tylko „dodatkowy grosz”, niewspółmierny do wysiłku.

Oczywiście obciążenie obowiązkami wychowawcy zależy od warunków w konkretnej placówce i klasie, ale da się wysnuć pewne uogólnienia. Korespondencja (Librus wiele ułatwia w tym zakresie, ale stanowi zarazem przekleństwo oczekiwania stałej dostępności), dodatkowe rozmowy z uczniami, ich rodzicami oraz nauczycielami, szczególnie interwencyjne, prowadzenie dokumentacji, pisanie opinii, to są długie godziny pracy. Wycieczki, z reguły pro bono. Dodajmy obciążenie psychiczne, bo nie wszystkie czynności wychowawcy są lekkie, łatwe i przyjemne. Często wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś „nie ułoży sobie rodziców”, jest mu szczególnie ciężko. Niestety, wiadomo skądinąd, że czasem żadne układanie nie pomaga, bo są rodzice, którzy po prostu wiedzą lepiej niż wychowawca o wszystkim, co dzieje się w szkole, i co należy uczynić w każdej konkretnej sytuacji.

Ze swojego doświadczenia dodam jeszcze stałe rozdarcie pomiędzy sprzecznymi oczekiwaniami otoczenia, że w szkole dzieci się wychowuje, i że, broń Boże, nie wolno, bo to wchodzenie w kompetencje domu. Żeby było jasne, uważam, że szkoła musi mieć udział w wychowaniu dzieci, choćby dlatego, że w żadnej rodzinie nie zbierają one doświadczeń funkcjonowania w dużej grupie rówieśniczej. Zdaję sobie sprawę jednak, że ten mój pogląd odbiega od priorytetów niektórych rodziców. Coraz częściej oczekują oni, że świat dopasuje się do potrzeb i oczekiwań ich dziecka, a zapewnienie tego uznają za oczywisty obowiązek wychowawcy klasy. Powiedzmy wprost, niemożliwy do spełnienia, bo dziecko nie jest w szkole samo na bezludnej wyspie.

Obowiązki wychowawcy przydzielane są w szkołach przez dyrekcję, często na zasadzie propozycji nie do odrzucenia. W komentarzach do posta można było nawet znaleźć wyrazy zdziwienia, że jego autorka ma w ogóle wybór. Cóż, dyrekcja też nie ma wielkiego wyboru, bo każda klasa musi mieć swojego wychowawcę. W praktyce jakoś się to uklepuje, ale powiedzmy sobie szczerze, że wynagrodzenie 300 złotych brutto za pełnienie tej funkcji jest obecnie po prostu nieporozumieniem. Nawet jeśli otrzymuje się je także w okresie urlopowym oraz w ramach tzw. „13-tki”. Przy założeniu, że obowiązki wychowawcy pochłaniają tylko godzinę dziennie od września do czerwca, i tylko w dni robocze (a jest to założenie niezwykle ostrożne), stawka godzinowa za tę pracę wychodzi poniżej 15 złotych. Oczywiście brutto. No, po prostu okazja jakich mało!

Jeśli chcemy poważnie wziąć się za naprawianie sytuacji w szkołach, to wynagrodzenie wychowawców klas powinno znaleźć się na tapecie jako jedna z pierwszych spraw do uporządkowania. Nie tylko w postaci odgórnie ustalonej minimalnej kwoty dodatku, być może z uwzględnieniem liczebności klasy, ale także zasad automatycznej waloryzacji. Biorąc pod uwagę wyzwania, jakie stają obecnie przed placówkami oświatowymi, już nie tylko w zakresie nauczania, ale także troski o dobrostan młodego pokolenia, materialne docenienie pracy wychowawców klas powinno być dzisiaj sprawą o najwyższym priorytecie!

 

Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora. 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...
Ci dorośli kiedyś chodzili do szkoły (niektórzy całkiem niedawno) i ktoś porozdawał im matury. Suger...
Sławomir napisał/a komentarz do Urządzimy młodym nowy, wspaniały świat
Ciekawa polemika. Zauważam, być może błędnie, kontrast między podejściem dialektycznym (Pana, Panie ...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie