Świat nam odjeżdża

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

W wydaniu Gazety Wyborczej z 23.04.2012 ukazał się artykuł autorstwa Andrzeja Klesyka prezesa PZU poświęcony problemowi bezrobocia młodzieży. Mogłabym się pod nim podpisać obydwiema rękami! Sama wiele razy podawałam podobne argumenty, ale jak długo nasze szkoły funkcjonują tak, jak funkcjonują, warto się powtarzać. Znów będzie więc o testach.photo: sxc.hu

Osoby ich broniące często w dyskusji używają następującego argumentu: „Jeśli termometr pokazuje podwyższoną temperaturę, to najlepiej go zbić.” Ma to znaczyć, że testy jedynie pokazują problemy edukacji i osoby je krytykujące zachowują się jak robotnicy niszczący maszyny w początkach ery industrialnej. Rzecz ma się jednak inaczej. Testy aktywnie wpływają na kształt polskiej szkoły i zamiast mierzyć, do czego zostały stworzone, sterują całym procesem edukacyjnym. Wielu nauczycieli nie zna wprawdzie nowej podstawy programowej, ale dobrze zna wytyczne egzaminacyjne CKE i na swoich lekcjach realizują to, co może pojawić się na testach. Tu problem testów dotyka zagadnień poruszonych w artykułe Andrzeja Klesyka.

Najpierw garść cytatów.

Zdaniem autora młodzi Polacy „mają dostęp do informacji, ale nie potrafią ich analizować, odrzucać śmieci, ani wynajdować najbardziej wartościowych danych. (…) Szukamy zdolnych do nieschematycznego myślenia, którzy potrafią selekcjonowac wiedzę, pracować w zespole. Uczciwych i odważnych. Takich nasze szkoły nie wypuszczają, twierdzi Klesyk (…).”

Polscy pracodawcy twierdzą, że przyjmując do pracy absolwentów polskich szkół wszystkiego muszą ich uczyć od początku. „Nawet kucharzy i recepcjonistów musimy uczyć wszystkiego od nowa, mówi Henryk Orfinger. (…) Menedżerów średniego szczebla dopiero podczas pracy przygotowujemy do samodzielnego rozwiązywania problemów i podejmowania decyzji. Mają dużo wiedzy, ale niemal żadnych umiejętności praktycznych.”

Biznes szuka ludzi z tzw. miękkimi kompetencjami, ale szkoły ich nie rozwijają.

„Dzisiaj każdy może zdobyć niemal każdą informację. To żadna sztuka. Perłami, talentami czy diamentami, których szukamy są ci, którzy mają owe miękknie, niewidzialne dobra, talenty czy nawyki polegające na umiejętności weryfikacji informacji, analizie ich wzajemnych korelacji, umiejętności poskładania rozsypanych danych i wyławiania z nich kluczowych sensów czy prawdopodobieństw. Szukamy tych, którzy myślą samodzielnie, a nie tych, którzy potrafią zapamiętać klucze i schematy testów.

Ostatnie zdanie jest najsilniejszym argumentem przeciw obecnie stosowanym – opartym na zero-jedynkowym kluczu – testom. Rozwiązując je na okrągło uczniowie uczą się, że jest jedna dobra odpowiedź i jeden poprawny schemat. Cechy i umiejętności, które ceni biznes, nie są owocem szkolnej edukacji. Ci, którzy je posiadają, mają je nie dzięki, ale pomimo szkolnej edukacji! To ci, którzy potrafili zachować zdolność kreatywnego i twórczego myślenia MIMO chodzenia do szkoły.

Jak powszechnie wiadomo, wszystkie małe dzieci są twórcze i kreatywne. Niestety potem idą do szkoły. Jak mógłby wyglądać nasz kraj, ile innowacji zgłaszaliby Polacy, ile wynalazków i odkryć byłoby udziałem naszych rodaków, jak zorganizowane mogłoby być nasz społeczeństwo, gdyby polskie szkoły stawiały na rozwój samodzielności, kreatywności, kompetencji interpersonalnych i moralnych?

Wiele wskazuje na to, że polscy pracodawcy dużo łatwiej mogliby wtedy znaleźć pożądanych pracowników. Andrzej Klesyk tak kreśli portret osób, które chętnie ztrudniłby w swojej firmie. „Kogoś, kto np. jest zdolny do myślenia holistycznego i nieschematycznego, umie się uczyć i selekcjonować wiedzę, potrafi pracować w zespole lub w sieci, wie, jak zaplanować i wykonać na czas swoją pracę. Ma zdolność rozumienia INNYCH i współczucia im, jest uczciwy i odważny, zdolny do stawiania sobie ambitnych celów i osiągania ich bez naruszania godności innych osób.”

Warto się zastanowić, jak zareagowaliby dyrektorzy szkół i rodzice uczniów, jeśli nauczyciel zdecydowałby się na rozwijanie u swoich uczniów wymienionych cech i umiejętności. Czy wtedy nie pojawiłoby się pytanie o przygotowanie do testów, na których NA PEWNO nikt nie będzie sprawdzał stopnia rozwinięcia empatii, nieschematycznego myślenia czy umiejętności pracy w zespole.

W tym własnie tkwi największy problem z testami. Przygotowanie do nich nie pozwala na rozwijanie kompetencji potrzebnych w realnym życiu i wręcz blokuje te, od których zależy gospodarczy rozwój naszej ojczyzny. Pracodawcy nie potrzebują osób, które świetnie reprodukują podaną wiedzę i wiernie trzymają się podanych wcześniej schematów. Oni szukają pracowników, którzy od tych schematów potrafią odchodzić. Jeśli chcemy mieć dobre pensje i emerytury, to musimy zaangażować się w walkę z obecnie stosowanymi testami i systemem testocentrycznym.

Polska tylko wtedy będzie bogatym krajem, jeśli nasza gospodarka będzie innowacyjna. A będzie taka, jeśli młodzi Polacy będą umieli odchodzić od poznanych schematów, szukać nowych rozwiązań i współpracować z innymi. Dziś w szkołach rozwija się u uczniów umiejętności i nagradza ich za to, czego wprawdzie nikt nie potrzebuje, ale co łatwo sprawdzić za pomocą testu wielokrotnego wyboru. Ucząc się do testów młodym ludziom trudno również doświadczyć, że współpraca przynosi lepsze efekty niż rywalizacja. Gdy kończą szkoły, ich mózgi są już ukształtowane i trudno oczekiwać, że nagle się zmienią, gdy podejmą pracę, w której cenione są inne niż w szkole kompetencje. Jeden projekt przeprowadzony w gimnazjum niczego tu nie zmieni.

Dzięki testom możemy porównywać wyniki osiągane przez uczniów. Warto zadać sobie pytanie, czy zyski równoważą straty, jakie ponosi całe społeczeństwo. Pytanie jest tym bardziej zasadne, że tego, co mierzą obecne testy, nikt nie potrzebuje.

Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych". W przygotowaniu jest jej nowa książka "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Gość napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Dziękuję za ten artykuł.
Ppp napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Terada i Merill mają CAŁKOWITĄ rację. Jak ktoś chce i może - nauczy się i bez oceniania. Jeśli ktoś ...
Marcin Zaród napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
Mój syn będąc w liceum w klasie mat-info-fiz prosił z kolegami o ustawienie takich tablic na korytar...
Marcin Polak napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
Świetny przykład, że każdą przestrzeń klasy da się łatwo zreorganizować, aby pobudzić aktywne uczeni...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Informacja zwrotna dla przyszłości
O informacji zwrotnej można długo... Przedstawione tu wskazówki są cenne. Niestety, problem w tym, ż...
Andrzej napisał/a komentarz do Informacja zwrotna dla przyszłości
Bardzo proszę o przykład idealnie napisanej informacji zwrotnej.
Ppp napisał/a komentarz do Informacja zwrotna dla przyszłości
Jeśli jestem w czymś dobry - wiem o tym, dodatkowy komentarz nie jest potrzebny.Jeśli jestem w czymś...
Piotr napisał/a komentarz do Déjà vu
Codziennie z ulgą odkrywam, że jestem emerytowanym nauczycielem

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie