Dobra zmiana w edukacji jest dziś na ustach wielu. To oczywiście dobrze, że o niej się rozmawia i dyskutuje, ale szkoda, że „dobra” dla wielu z nas znaczy tak różne sprawy. I szkoda, że nie mówi się w niej o zwiększeniu skuteczności edukacji i podniesieniu jakości szkolnego kształcenia. Czy można o tym mówić „pełnym głosem”?
Dobre zmiany powinny również objąć zarządzanie edukacją i szkołą. To wydaje się być problemem dyrektora, ale niezupełnie tak jest, bo skuteczność edukacji i uczniowskiego uczenia się, choć zależy od różnych czynników, w tym także wewnętrznych, to od szkolnego zarządzania także. Jest z nim podobnie jak z poziomem efektów szkolnej edukacji. Zależy w dużej mierze od skuteczności uczenia się uczniów. Brzmi to być może trochę dziwnie, ale przecież szkoła jest miejscem uczenia się i to ono powinno być na piedestale jej wartości.
Dobra edukacja
Dobra edukacja – dla mnie to taka, która jest zgodna z oczekiwaniami jej odbiorców. A to temat rzeka, bo ilu dyskutantów tyle głosów i propozycji cech dobrej szkoły. Z pewnością jednak, jeśli nasz system edukacji faktycznie kuleje, choć nie tylko w naszym kraju – to budujmy dobre (bardzo dobre, celujące) zmiany. Wielu o tym teraz pisze i apeluje o podjęcie dobrych zmian. To oczywiście dobrze, że o niej się rozmawia, pisze i dyskutuje, ale szkoda, że nie do końca wiemy, co ta „dobra” znaczy, jakie rozmaite sprawy ujmuje.
Dobrze jest rozumieć, że z wielu względów warto bliżej poznać warunki szkolnej skuteczności i czynniki jej zwiększania. Trzeba uświadomić nauczycielom i przekonać ich, że zadaniem każdego nauczyciela, a nie tylko dyrektora i szkoły w ogóle, jest zabieganie o uzyskanie wysokiej skuteczności uczenia się oraz edukacji, pracy szkoły. Jest ono podstawową cechą dobrego (skutecznego) uczenia się, kształcenia, wychowania i wykształcenia.
Dwie podobne ekipy
„Dwie ostatnie ekipy MEN wiele dzieli: sześciolatki, godziny karciane i ocena podstawy programowej. Ale jedno łączy: niechęć do rozmowy o podwyżkach dla nauczycieli”. Dokładnie tak napisał ostatnio w „główce” swego wstępniaka naczelny redaktora „Głosu Nauczycielskiego”[1]. Radzę dokładnie przeczytać.
Dobrą lekturą przy okazji debaty o edukacji może być także, Raport GUS o płacach. Nauczyciele w Polsce zarabiają mniej niż muzealnicy i archiwiści. Niektórzy bardzo słusznie chcą, aby to MEN, jak za starych dobrych czasów, a nie samorządy, odpowiadało za wynagrodzenia nauczycieli. To jest interesujący pomysł, warto go wspierać. Przecież „dobra zmiana” nie znaczy trwanie w dotychczasowej biurokracji i miernym chaosie.
Dodatkowa subwencja
Dla przypomnienia nauczycielom – czytelnikom „GN” ww. redaktor pisze dosłownie: „Kiedy w 2015 r. podczas manifestacji w Warszawie nauczyciele domagali się większych wydatków państwa na edukację, ówczesna minister Joanna Kluzik-Rostkowska pytała, czy odczuli w swoich kieszeniach wzrost subwencji oświatowej w ostatnich latach. Nie odczuli? To nie ma sensu wydawać więcej na płace dla wszystkich, bo obecny system wynagrodzeń jest nieefektywny... Takie argumenty płynęły wtedy z MEN. Zresztą i tak nie mamy pieniędzy – dodawali politycy z rządu Ewy Kopacz”.
Dobrze jest wiedzieć, że z jednej pensji posła RP można by utrzymać czterech nauczycieli, a ponadto warto także w tym miejscu przypomnieć niedonośne słowa prof. Łukasza Turskiego[2]:
Nauczyciel ma za zadanie poznać dziecko, zauważyć jego talenty i indywidualność. (…) W Sejmie powinien być taki duży napis: Nauczyciel to najważniejszy zawód w kraju.
Debata o edukacji
Debata o edukacji trwa w Polsce od dawna, choć politycy zazwyczaj starają się jej nie zauważać. Nie może zatem dziwić, że nowe władze MEN także postanowiły „rozpocząć” debatę – „To niespotykane w skali naszego kraju, że zanim przystępujemy do zmian w edukacji, chcemy wspólnie z obywatelami, osobami zainteresowanymi, uczniem, rodzicem, nauczycielem, organami prowadzącymi, akademikami rozpocząć debatę, by w lipcu ją podsumować, a w sierpniu i wrześniu przygotować projekty zmian – ogłosiła minister Zalewska w środę 3 lutego br., inicjując w ten sposób ogólnopolską debatę na temat systemu oświaty „Uczeń – Rodzic – Nauczyciel. Dobra zmiana” [3].
Do ww. słów można dodać, że nie powinno w niej zabraknąć dyskusji o podniesieniu wymagań edukacyjnych. Szerzej piszę o tym w artykule pt. Wymagania decydują o skuteczności edukacji [2016]. Warto przeczytać i włączyć to zagadnienie do debaty o edukacji. Jak zauważył prof. Aleksander Nalaskowski [2015]:
Jeżeli szkoła jest dobra, wymagająca, skuteczna, rodzice nie mają w niej nic do roboty. Natomiast im jest słabsza, tym bardziej woła o ich pomoc. Szkoła jest profesjonalnym przedsięwzięciem, ma być skuteczna, nie ma tam miejsca dla niezawodowców.
Dobry apel
Dobrych rad i apeli dotyczących edukacji nie brakuje, ale ich skutek jest przecież bardzo mierny. Oto interesująca i trafna rada Tomasza Lisa, redaktora naczelnego Newsweek Polska [2014]:
Nie wolności w Polsce brakuje, ale odpowiedzialności. To jej deficyt jest dziś najbardziej odczuwalny.
(Notka o autorze: dr Julian Piotr Sawiński, nauczyciel konsultant Centrum Edukacji Nauczycieli w Koszalinie, członek zespołu e-Redakcji Edunews.pl)
Bibliografia:
[1] J. RZEKANOWSKI, Dobra zmiana, ale nie w portfelu. Pełnym głosem. „Głos Nauczycielski” 2016 nr 7, s. 2.
[2] A. RĘKAWEK, Czy matura jest rzeczywiście konieczna? Rozmowa z prof. Łukaszem TURSKIM. „Dyrektor Szkoły” 2011 nr 10 s. 14-16.
[3] P. SKURA, Nauczycielu, ucz i debatuj. „Dobra zmiana” zmiecie matematykę, wyniesie historię i język polski. „Głos Nauczycielski” 2016 nr 6, s. 7.
[4] T. LIS, Cdn. Po prostu. „Newsweek Polska” 2014 nr 25, s. 2.