Moim zdaniem strajk ujawnił dobitnie zapotrzebowanie na zupełnie nowy model nauczyciela. Strajk pokazał bowiem, że nauczycieli w takiej roli, jaką wyznaczyły im władze jest stosunkowo łatwo zastąpić.
Nauczyciela przekaziciela danych można zastąpić dobrym filmem edukacyjnym (a takich na youtubie czy khan academy jest coraz więcej).
Nauczyciela testera można zastąpić portalem z zadaniami czy aplikacjami na smartfonie.
Nauczyciela pilnowacza można zastąpić ściągniętymi na szybko dziadkami, lub kimś z bliskich, kto po prostu lubi dzieci i chętnie spędza z nimi czas.
Nauczyciela czuwającego nad egzaminem można zastąpić kimkolwiek... zakonnicą, strażakiem, emerytowanym policjantem: jeśli się odpowiednio naciągnie przepisy.
Nauczyciela egzaminatora wystawiającego oceny i robiącego klasyfikacje można zastąpić dyrektorem czy właściwie jakimkolwiek urzędnikiem. Wystarczy szybko napisana ustawa (w kilka dni).
Czas na nauczycieli przyszłości. Taki nauczyciel to dobrze opłacany specjalista, o wysokim poziomie autonomii, otwarty i elastyczny, którego zadaniem jest profesjonalne wspieranie rozwoju (indywidualnego i społecznego) ucznia.
To rozumiejący Mistrz, od którego się można wiele nauczyć - ale z woli samego ucznia. To doświadczony konsultant dostarczający usługę spersonalizowaną, dopasowaną do młodego człowieka. To empatyczny budowniczy relacji.
Dostarczyciela danych, kontrolera, testera, egzaminatora, pilnowacza (delegowanego przez władze do wykonywania za grosze odgórnych instrukcji) zastąpić powinien wspierający tutor, pomagający młodym ludziom przemierzać chaotyczne ścieżki oraz reagujący na deficyty wychowawcze w domu. Czyli po prostu PEDAGOG, we właściwym tego słowa rozumieniu - świadomy siebie, kompetentny, refleksyjny i empatyczny przewodnik po świecie.
Dlatego tak ważna jest zmiana polskiej kultury edukacyjnej. Nie da się tego zrobić jednym prostym rozporządzeniem - wbrew marzeniom polityków. To wieloletni proces inwestowania w kadrę, połączony z oddziaływaniem na wyobraźnię społeczną.
Pomysłów na organizację ustroju szkoły i sposobu kształcenia mamy aż nadto. Ale tu trzeba czegoś więcej. Zmiany postaw.
Tego właśnie moglibyśmy nauczyć się od Finlandii. Nie żadnych rozwiązań szczegółowych. Nie pomysłów na prowadzenie zajęć czy motywowanie ucznia. Ale podejścia do zmiany. Zdolności do konsensusu w kwestii priorytetu: szkoła ma być dla ucznia. I zgody różnych stron sceny politycznej co do jednego: nie ma dobrej szkoły bez dobrze przygotowanych i solidnie opłacanych ludzi, którzy w niej pracują.
Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.