Od podwórka do Lewandowskiego, czyli droga do sukcesu największych sportowców

fot. Adobe Stock

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Droga do bycia profesjonalnym sportowcem jest długa i ciężka. Nieliczni mają to szczęście, że na szczyt wspinają się głównie dzięki wrodzonemu talentowi. Jak w praktyce wygląda profesjonalizacja sportowej kariery? Czy szkoły pomagają dzieciom w rozwijaniu predyspozycji?

Zwiększanie szans

Jeszcze na początku XX wieku ciężko było utalentowanym młodym zawodnikom przebić się przez ogrom trenujących i złapać okazję, żeby pokazać swoje umiejętności bardziej wyspecjalizowanemu gronu trenerów czy scoutów. Często działało to demotywująco i zabijało chęci do trenowania u młodych sportowców. Na szczęście wiele sportowych organizacji wyszło naprzeciw temu problemowi.

Zaczęły powstawać klasy profilowane, a nawet szkoły specjalnie ukierunkowane na daną dyscyplinę. Takie ośrodki rozwiązały m. in. problem lekcji pokrywających się z treningami czy zawodami sportowymi i bardzo ułatwiły godzenie nauki z pasją do sportu. Pojawiło się również wiele miniturniejów, gdzie młodzi adepci mieli możliwość zaprezentować swoje umiejętności. Najpopularniejszym tego przykładem są obecnie turnieje organizowane przez Polski Związek Piłki Nożnej: „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, o których słyszał pewnie każdy, kto ma coś wspólnego ze sportem. W wydarzenia tego typu często zaangażowani są profesjonaliści, którzy odpowiadają za powołania do młodzieżowych grup reprezentacji kraju. W takich okolicznościach szansę swoją wykorzystali tacy piłkarze jak Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Tomasz Kędziora czy Bartosz Bereszyński.

Trzeba jasno powiedzieć, że piłka nożna aktualnie bardzo dobrze realizuje plan wyławiania młodych talentów nawet z najmniejszych ośrodków. Niestety nie wszystkie dyscypliny mają szczęście do tak sprzyjającej koniunktury. W wielu dziedzinach cały czas trzeba stawiać czoła przeciwnościom losu lub urodzić się z nieziemskim talentem.

Trzeba jasno powiedzieć, że piłka nożna aktualnie bardzo dobrze realizuje plan wyławiania młodych talentów nawet z najmniejszych ośrodków. Niestety nie wszystkie dyscypliny mają szczęście do tak sprzyjającej koniunktury.

Biorąc przykład od najlepszych, w naszej szkole staramy się stwarzać podobne możliwości wszystkim uzdolnionym uczniom. Jako trener piłki ręcznej jeżdżę na zawody międzyszkolne
i staram się doceniać wyróżniających się uczniów, powołując ich do reprezentacji szkolnej. Efektem takich działań jest mistrzostwo miasta Lublin oraz brązowy medal w województwie lubelskim. Dla tych, którzy chcą kontynuować swoją przygodę ze sportem, pojawia się natomiast możliwość zdobycia miejsca w seniorskiej drużynie AZS UMCS Lublin i osiągania sukcesów już na arenie ogólnopolskiej.

Przykłady z życia gwiazd sportu

Brak pieniędzy nie stanął na przeszkodzie Edsonowi Arantes do Nascimento, żeby zostać najlepszym piłkarzem w historii. Pele, bo o nim tu mowa, urodził się w małym brazylijskim miasteczku – Três Corações – gdzie panowała powszechna bieda. Piłka nożna była to właściwie jedyna rozrywka dla dzieci. Ojciec chłopca zaszczepił w nim pasję do tego sportu. W wieku siedmiu lat Edson dołączył do lokalnej drużyny dziecięcej. Trener, który po czasie nadał słynny przydomek podopiecznemu, szybko dostrzegł jego bramkostrzelny potencjał. Osiągając sukcesy w juniorskiej piłce, Pele został dostrzeżony przez dawnego reprezentanta Brazylii, Waldemara de Brito, co poskutkowało podpisaniem kontraktu z klubem FC Santos już w wieku 15 lat. Od samego początku odnalazł się w drużynie i zdobywanie bramek nie stanowiło dla niego problemu, co zapewne przyczyniło się do jego długiego związku z klubem (trwał on 19 lat).

Transfer Pele wywołał sensację na całym świecie, ponieważ przeniósł się on do New York Cosmos. Jego nazwisko przyciągało tłumy ludzi na stadiony. Według statystyk na amerykańskich trybunach w trakcie meczu „Króla Futbolu” frekwencja wzrastała dziesięciokrotnie. Obecnie jest uznawany za najlepszego piłkarza w dziejach. Jest to najlepszy przykład na to, że nie musimy mieć ogromnego zaplecza finansowego, by sięgnąć szczytu. Najważniejsze, by pokochać to, co robimy i być wytrwałym, a sukces przyjdzie sam.

Co robić, by pomóc dziecku osiągnąć sukces?

Przede wszystkim to, co robimy, musi nam sprawiać przyjemność, bo jak mówi powiedzenie: z niewolnika nie ma robotnika. Nie możemy zmuszać naszych pociech do trenowania naszej ulubionej dyscypliny, wypełniając niespełnione ambicje z młodości. Dziecko w takiej sytuacji może zamknąć się na poznawanie świata i podejmowanie nowych wyzwań. My powinniśmy tylko pokazywać potencjalne ścieżki rozwoju, a nie kazać nimi podążać. Co więcej, dajmy samym dzieciom trochę poszukać i pobłądzić. Niech próbują wielu rzeczy, aż odnajdą coś, co będzie sprawiało im prawdziwą przyjemność.

Musimy rozmawiać i odbierać komunikaty, które daje nam podopieczny, obserwować w jaki sposób reaguje na dane bodźce. Na to wszystko trzeba jednak poświęcić czas, czego wielu rodziców nie jest świadomych. Nawet takie rzeczy jak wspólne posiłki czy spacery dają podświadomie znać, że dziecko jest dla nas ważne. No i oczywiście nie możemy zapomnieć o najprostszych rzeczach, takich jak odżywianie czy odpowiednia dawka snu. Jak istotne to ma znaczenie nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Ostatnią kwestią jest temat relacji rodzic-trener, który poruszałem już w oddzielnym artykule: Presja rodzica a sportowy rozwój dziecka. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć tylko, by kwestie trenerskie pozostawić wykwalifikowanym w danej dziedzinie specjalistom i zaufać nauczycielom. To z pewnością ułatwi szkolenie nowych pokoleń mistrzów. Dajmy dzieciom szansę ich własnego rozwoju. Wspierajmy i obserwujmy, ale nie wchodźmy jako rodzice w rolę trenera, bo to często niesie skutek odwrotny od zamierzonego.


Notka o autorze: Łukasz Achruk jest nauczycielem wychowania fizycznego w Międzynarodowej Szkole Podstawowej Paderewski, opiekunem zajęć z piłki ręcznej, trenerem klasy II piłki ręcznej, trenerem grup młodzieżowych oraz seniorów w klubie AZS UMCS Lublin. Niniejszy artykuł ukazał się w blogu Edukacja i Inspiracje, licencja CC-BY-SA.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie