Grudniową debatą „Edukacja i wiedza” Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową rozpoczął cykl na temat przyszłości edukacji. Już na pierwszym spotkaniu padło ważne stwierdzenie, które musi być punktem wyjścia dla wszelkich debat edukacyjnych, zarówno o stanie obecnym, jak i o możliwych scenariuszach rozwoju edukacji: brakuje nam wizji edukacji w XXI wieku.
Chodzi tu o wizję edukacji, która akcentowałaby:
- człowieka jako całość i jego szczęście jako centrum, wokół którego budowana będzie strategia rozwoju edukacji;
- rolę szkoły jako miejsca spotkania ludzi - z ich uczuciami, z ich „bagażem doświadczeń”, z ich talentami, i jednocześnie miejsca mieszania się środowisk;
- wychowawczą, przewodnią rolę nauczyciela, który będzie wyjaśniał świat;
- nie centralną, lecz wspierającą rolę narzędzi nowoczesnych technologii;
- wreszcie edukację refleksyjną, stawiającą pytania, burzącą stereotypy – edukację „bez strachu”, a jednocześnie edukację jako połączenie różnych miejsc (i form) zdobywania doświadczenia.
Uczestnicy spotkania zastanawiali się nad możliwymi drogami rozwoju edukacji. Celem spotkania była konfrontacja pewnych tez wypracowanych w ramach pracy panelu roboczego Instytutu w ramach projektu „Pomorze 2030 – scenariusze rozwoju i kluczowe technologie” z szerokim gronem osób zarówno ze środowiska edukacyjnego, jak i osób, dla których kwestie edukacji są ważne.
Jak to osiągnąć? I jak daleko nam do takiej wizji?
Pierwsza część debaty, zatytułowana „Elitarność czy powszechność - jaki scenariusz rozwoju edukacji?” oscylowała wokół diagnozy edukacji, gdyż sytuacja, z jaką mamy do czynienia aktualnie, w niewątpliwy sposób będzie mieć wpływ na przyszłość. Jesteśmy obecnie w przełomowym momencie, świadomi pewnego fiaska systemu edukacji, i w związku z tym muszą nastąpić radykalne zmiany. Albo coś się zmieni, albo system „pęknie” od środka.
Jak podkreślał prof. dr hab. Tomasz Szkudlarek, kierownik Zakładu Filozofii Wychowania i Studiów Kulturowych przy Instytucie Pedagogiki na Uniwersytecie Gdańskim, odejście od PRL-owskiej idei równości spowodowało postawienie na dywersyfikację w systemie edukacji i tendencje w kierunku silnego różnicowania (co przecież z założenia nie przeczy idei równości szans). Na szkołę nałożono logikę wolnego rynku, a rywalizacja stała się głównym czynnikiem motywującym. Skutkiem tego jest powrót do segregacyjnej polityki edukacyjnej.
Szkoły rywalizując o najlepsze wyniki końcowe koncentrują się na selekcji najlepszych uczniów na wejściu. Swobodny wybór szkół ułatwia ten proces. Dobre szkoły, tak zwane „wyspy”, przyciągają dobrych uczniów. Uczniowie o niższym kapitale zostają w rejonie, który zamieszkują. Intensywna segregacja pogłębiona zostaje dodatkowo przez wewnątrzszkolne mechanizmy, m.in. dzielenie na klasy o różnym poziomie czy tworzenie klas o zaawansowanej znajomości języka obcego.
O tym, że dzieci na wsi też mogą uczyć się w dobrej szkole (mimo barier dostępności komunikacyjnej), mówił Witold Bobrowski, dyrektor Szkoły Podstawowej na Głodnicy. Bo tak naprawdę to zależy od człowieka. Szkoła była dwukrotnie zamykana, w myśl polityki zmniejszania liczby szkół, co miało prowadzić do podniesienia poziomu nauczania. Nie wzięto pod uwagę faktu, że dzieci dowożone muszą wychodzić ze szkoły wcześniej, przez co nie mogą uczestniczyć w ciekawych zajęciach pozalekcyjnych.
Na Głodnicy w odpowiedzi na decyzję urzędnika, powstała więc pierwsza kaszubska szkoła społeczna. Szkoła nie stosuje systemu selekcji, rozmów kwalifikacyjnych, ale jest w niej obecny człowiek. „Sieć szkół wpływa na osiedlanie się, dlatego warto walczyć o szkoły, aby zatrzymać ludzi.” – podsumował dyrektor Bobrowski.
To, że nie ma na wsi szkół średnich, powoduje, że młodzi wyjeżdżają. Czy chcemy ich zatrzymać? Program „Mała szkoła” wynika z buntu, rodzice bowiem chcą, aby szkoły były na miejscu, w ich rejonie – zauważyła prof. dr hab. Maria Mendel. A możliwości techniczne są. I uczniowie nie muszą uzyskiwać gorszych wyników. Dziś system edukacyjny nie likwiduje barier, które wynikają z dostępności komunikacyjnej. A czy w przyszłości będzie?
System edukacji nie stawia obecnie ani na podciąganie słabszych ani na wspieranie utalentowanych. Tego zdania był dr Łukasz Skupny, nauczyciel historii w III LO w Gdańsku, który podkreślił, że system nie służy ani rozwojowi ucznia zdolnego, ani słabego.
Brakuje spójnej wizji edukacji na każdym poziomie, od przedszkola do szkoły wyższej, zawodowej. Brak celu oznacza, że każdy z uczestników systemu edukacyjnego błądzi po omacku (obojętnie, czy to nauczyciel, uczeń, czy urzędnik), nie jest w stanie odnaleźć sensu działania. Jeśli zmiany są tylko pozorne, zmiany narzędzi, instytucji, bez istotnego przeformułowania treści, materii – nie przyniesie to oczekiwanych efektów w całym systemie edukacji.
Z kolei jeśli skróceniu ulega czas nauczania, a materia nie zostaje przeformułowana, rodzi to frustracje ze strony tak uczniów i nauczycieli i choćby obie strony były pasjonatami, nie są w stanie przerobić wymaganego na tym etapie nauki materiału.
(Źródło: Pomorze 2030, Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową)