Tutoring w szkole: słowem i czynem

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Dla wielu młodych ludzi tutoring staje się modelem relacji z osobą dorosłą. Często uczniowie nie mają doświadczeń w partnerskich relacjach z dorosłymi – mówi Jarosław Traczyński w rozmowie z Marzeną Haponiuk w ostatnim wydaniu Lupy Instytutu Obywatelskiego.fot. Fotolia.com

Marzena Haponiuk: Czym jest tutoring? Na czym ta metoda polega?

Jarosław Traczyński: Mówiąc najkrócej, jest to towarzyszenie uczniowi w jego rozwoju, w jego drodze przez edukację. Tutor to osoba, która pomaga, wspiera, stawia wyzwania przed uczniem. Tutoring sięga do źródeł edukacji, a więc do relacji mistrz – uczeń.

Tutoring nie jest czymś nowym, ma długą historię. Wywodzi się ze średniowiecznych uniwersytetów angielskich. Do Polski dotarł na przełomie lat 80. i 90. Osobą, która miała ogromny wpływ na jego rozwój, był profesor Zbigniew Pełczyński. Początkowo tutoring znalazł swoje miejsce na uczelniach wyższych. Dziś pomału odnajduje się na niższych szczeblach edukacji: w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych.

MH: Czy tutor mówi uczniowi, „jak żyć”, czy jest raczej coachem? Naprowadza ucznia na właściwy tor czy raczej daje konkretne rozwiązania?

JT: W tutoringu ma miejsce osobowy wymiar wychowania. W związku z tym tutor nie mówi uczniowi, kim ma być, ale osoba tutora może być dla ucznia znacząca. Tutor może stawać się dla ucznia autorytetem. W tym wypadku działamy zarówno przykładem jak i słowem.
Różnica między coachingiem a tutoringiem jest zasadniczo taka, że tutoring jest mocno związany z edukacją, a coaching jest metodą z obszaru biznesu. Inna sprawa, że coaching pracuje na pytaniach i stara się znaleźć rozwiązania w samym kliencie. W tutoringu jest natomiast wymiana obustronna. Mamy tu do czynienia z relacją wzajemności.

MH: Czy tutoring jest w szkole potrzebny? Mamy przecież wychowawców szkolnych…

JT: Tutoring ma na celu zbudowanie alternatywy dla systemu wychowawstwa klasowego. Dziś wygląda to tak, że zarówno grupa uczniów, jak sam wychowawca nie mają wpływu na to, z kim pracują, przez np. trzy lata szkoły średniej czy gimnazjum. Wprowadzającym tutoring do szkół chodziło natomiast o stworzenie sytuacji, w której możliwość wyboru jednak będzie. Tutor będzie mógł wybrać, z kim pracuje. Z drugiej strony wpływ na to, z kim pracuje, będzie miał też uczeń.

Zaletą tutoringu jest bardziej zindywidualizowane podejście. Tutor pracuje w danym momencie z mniejszą grupą uczniów. Inicjatorom wprowadzenia tutoringu do szkół chodziło o to, by nie była to praca wychowawcy z 30-osobową klasą, ale z grupą około 10 uczniów. Chociaż tutoring stoi trochę w sprzeczności z koncepcją szkoły masowej, doświadczenie i praktyka pokazują, że jest bardzo potrzebny. Zarówno nauczycielom, jak i uczniom.

MH: Celem tutoringu jest wspieranie rozwoju ucznia, wykorzystanie jego potencjału. Jak można to osiągnąć?

JT: Tutoring jest długofalowym procesem. Daje możliwość pracy z uczniem na przestrzeni kilku lat. W tym czasie uczeń i tutor mogą się dobrze poznać. Co szczególnie istotne, obie strony mogą się poznać w różnych sytuacjach. Uczniowie inaczej się bowiem zachowują w klasie na zajęciach, a inaczej funkcjonują w relacji indywidualnej.

MH: Jakie konkretnie korzyści tutoring przynosi dla procesu edukacji? Jak wsparcie tutora przekłada się na rezultaty osiągane przez ucznia w szkole?

JT: Po pierwsze, widać wyraźnie, ze tutor pomaga uczniowi w adaptacji w szkole. Dla ucznia, który przechodzi np. ze szkoły podstawowej do gimnazjum, tutor jest tą osobą, która pomaga mu w tę szkołę „wejść”. Tutor staje się tzw. osobą pierwszego kontaktu, może np. rozwiązać niektóre problemy, którymi do tej pory zajmował się pedagog szkolny.

Tutor jest też źródłem wiedzy dla innych nauczycieli. Może podpowiedzieć nauczycielom, w jaki sposób z tym uczniem postępować i pracować, aby uzyskać jak najlepsze rezultaty. Ważną kwestią są zainteresowania ucznia, które należy traktować bardzo poważnie. Tutor ma szansę stać się partnerem do dyskusji na ich temat. Innym niż kolega i koleżanka.

Dla wielu młodych ludzi tutoring staje się modelem relacji z osobą dorosłą. Często uczniowie nie mają doświadczeń w partnerskich relacjach z dorosłymi. Rzadko mają okazję, żeby jakiś dorosły rozmawiał z nimi poważnie, zadając poważne pytania czy starając się dowiedzieć, co rzeczywiście młodzi na dany temat myślą. Tutor to w końcu ktoś, kto może wzbudzić szczególny rodzaj zaufania. Ważną rolę odgrywa w pracy tutora kontakt z rodzicami ucznia.

MH: Profesor Tadeusz Sławek powiedział kiedyś, że „każdy wiek ma swą głupotę”. Czy zadaniem tutora jest uchronienie ucznia przed popełnianiem błędów, czy działanie wręcz odwrotne: pozwalanie na popełnianie błędów, żeby na ich podstawie pokazywać, czego uczeń nie powinien robić?

JT: Pracę tutora dobrze obrazuje metafora „lampy i zwierciadła”. Tutor jest kimś, kto czasem musi „poświecić”, by uczeń mógł dostrzec rzeczy, których do tej pory nie widział. Jednocześnie może być dla ucznia „zwierciadłem”. Dzięki sensownym pytaniom postawionym przez tutora uczeń może się w nim „przejrzeć”, a przez to lepiej zrozumieć sytuację, w której się znalazł.

Jednym z najważniejszych celów tutoringu jest wzmacnianie samodzielności. Zarówno w wymiarze myślenia, jak i samodzielności w działaniu.

MH: Jak sami uczniowie reagują na tutoring?

JT: Większość przyjmuje ten pomysł pozytywnie, odmawia współpracy niewielu. Chciałbym podkreślić, że w tym systemie szkolnym tutoring niełatwo wprowadzić, trzeba bowiem sporo pracy, by stworzyć kulturę kontaktu indywidualnego, wzajemnego szacunku i zaufania. Krótko mówiąc, uczniowie są przyzwyczajeni do innych niż spotkania i rozmowy indywidualne kontaktów z nauczycielem. Tutoring pomaga porządkować relacje międzyludzkie w szkole.

MH: Czy wobec tego tutoring Pana zdaniem ma szansę zmienić polską szkołę?

JT: Trudne pytanie. Realizując ten program od kilku lat w wielu szkołach, staram się nie myśleć o tym, jak wprowadzić tutoring w kategoriach systemowych. . Myślę raczej o tym jako o zmianie oddolnej- mikrozmianie. Widzę, jak pod wpływem tutoringu zmieniają się nauczyciele, widzę, jak zmieniają się uczniowie. Czy to przełoży się na szerszą zmianę? Mam nadzieję, że tak.

Notka o autorze: Jarosław Traczyński – nauczyciel historii, tutor, konsultant, szkoleniowiec. Założyciel i prezes Kolegium Tutorów. Od 2008 r. koordynator programu “Tutor we wrocławskiej szkole”, wdrażanego w trzydziestu szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Współautor innowacji pedagogicznych z zakresu tutoringu realizowanych w kilkudziesięciu polskich szkołach.

Niniejszy wywiad ukazał się w Lupie Instytutu Obywatelskiego pt. Jak (się) dziś uczymy?

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Świetny sposób uczenia dorosłości, odpowiedzialności i współpracy - bez osądzania, bez wzbudzania po...
A może chodzi o to, aby introwertycy uczyli się udziału w dyskusji.
Jacek napisał/a komentarz do Wyzwanie dla prawnika...
Janusz Korczak powiedział „nie ma dzieci, są ludzie”. I to jest prawda. Przecież każdy dorosły kiedy...
Obawiam się, że to może się często zmienić w atak 2:1 lub 3:1 - kiedy rodzice wezmą stronę dziecka (...
To się nazywa "zimny telefon" - metoda marketingowa polegająca na dzwonieniu do losowych ludzi, nie ...
Gość napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Dziękuję za ten artykuł.
Ppp napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Terada i Merill mają CAŁKOWITĄ rację. Jak ktoś chce i może - nauczy się i bez oceniania. Jeśli ktoś ...
Marcin Zaród napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
Mój syn będąc w liceum w klasie mat-info-fiz prosił z kolegami o ustawienie takich tablic na korytar...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie