O rodzicielstwie bliskości powiedziano już bardzo wiele. Poród rodzinny, karmienie piersią czy chustonoszenie to jedne z podstawowych zasad tej metody odnoszących się do niemowląt i małych dzieci. A jak w duchu rodzicielstwa bliskości wychowywać starsze dzieci? Jak przygotować je do rozpoczęcie nauki w szkole i na co zwrócić wtedy uwagę? Rozmawiamy o tym z psycholog Agnieszką Stein, autorką książki „Dziecko z bliska idzie w świat”, ekspertką Akademii RodziceMalucha.pl.
Agnieszka Linke: Rodzicielstwo bliskości opiera się na wychowaniu w duchu miłości do dziecka. Trudno jednak zakładać, że inne modele wychowania są tej miłości pozbawione. Jak zatem rozumieć miłość w rodzicielstwie bliskości?
Agnieszka Stein: To prawda, że każda metoda wychowawcza opiera się na miłości, ale każdy rodzic może inaczej tę miłość rozumieć. Rodzicielstwo bliskości polega nie tylko na założeniu, że rodzice kochają swoje dziecko, ale także na zaakcentowaniu faktu, że dziecko ma czuć się kochane. Rodzicielstwo bliskości to obopólne zaufanie, że miłość i więź między rodzicami i dziećmi jest najważniejsza. Kto zna lepiej potrzeby dzieci niż ich rodzice? To oni spędzają z nimi najwięcej czasu, wiedzą jak się nim opiekować i odczytywać jego potrzeby. W dzisiejszych czasach rodzice czytają mnóstwo poradników i książek, które uczą ich jak zajmować się dzieckiem i co jest dla niego najlepsze. Nie jestem przeciwniczką „pomocy naukowych”, jednak dobry poradnik nie powinien udzielać rad, a raczej uczyć jak rozumieć własne dziecko i odczytywać sygnały, które wysyła rodzicom.
AL: W swojej nowej książce pod tytułem „Dziecko z bliska idzie w świat” wymienia Pani pozytywne cechy, które charakteryzują dzieci wychowane w duchu bliskości: nie boją się okazywania emocji, wierzą w swoją wartość, mają chęć poznawania świata, nie boją się popełniania błędów. Ten opis przeczy popularnemu poglądowi, że są to „rozpieszczone maminsynki”.
AS: Niestety rodzicielskie wybory są w dużej mierze oparte na emocjach, a w naszej kulturze występuję większy strach przed zbyt miękkim wychowaniem, niż przed przemocą wobec dzieci. Nadmierna kontrola i utrudnianie dzieciom rozwoju poprzez stawianie im wymagań nieadekwatnych do ich rozwoju są bardzo powszechne.
AL: Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez rodziców, którzy chcą nauczyć swoje dzieci samodzielności?
AS: Najczęstszym błędem jest niezrozumienie tego, na czym polega samodzielność. Jest to dokonywanie wyborów, autonomia, samostanowienie o sobie, a nie jak powszechnie się uważa, samodzielne jedzenie łyżką, czy wiązanie butów. Rodzice często nie chcą samodzielnych dzieci, zależy im za to na dzieciach posłusznych i „samoobsługowych”. Z drugiej strony niezależność i samodzielność, aby były prawdziwe, muszą wyrastać z więzi i wewnętrznej gotowości dziecka. Nie da się jej nauczyć, można tylko na nią pozwolić.
AL: Rozróżnia Pani okres gotowości od dojrzałości do rozpoczęcia nauki przez dziecko. Czy klasy powinny być tworzone przez dzieci o podobnym stopniu dojrzałości, a nie tym samym roku urodzenia?
AS: Specjaliści twierdzą, że dobrze rozwijające się dzieci w okresie wczesnoszkolnym mogą różnić się między sobą o 4 lata w tempie rozwoju. W tej samej klasie dziewięciolatków znajdują się zatem uczniowie, którzy w pewnych obszarach są na poziomie siedmiolatków, a w innych jedenastolatków.
W dodatku rozwój odbywa się skokowo. To samo dziecko, które dziś ma problemy w nauce, może za trzy miesiące wyprzedzić swoich rówieśników. Nie chodzi o to, żeby teraz wprowadzać rewolucję i przestać dzielić dzieci ze względu na rocznik, ale trzeba wreszcie przyjąć do wiadomości, że każde dziecko rozwija się w indywidualnym tempie i egzekwowanie od wszystkich dzieci tego samego nie pomaga w ich rozwoju.
Oczywiście wymaga to całkowitej zmiany sposobu myślenia o edukacji i zmiany metod pracy z dziećmi, co nie jest proste.
AL: W książce, dużo uwagi poświęca Pani motywacji wewnętrznej, która napędza nas wszystkich do działania. Jednak szkoła wzmacnia motywację zewnętrzną przez system ocen, strach przed negatywną oceną, dążenie do wzorowego zachowania. Jak zatem utrzymać w dziecku motywację wewnętrzną?
AS: Przede wszystkim konsekwentnie dbać o nią w domu. I nie wymuszać na dziecku, aby poddawało się zewnętrznej, szkolnej, motywacji. Wiem, że to nie jest łatwe, ale może się udać. Przede wszystkim nie porównujmy naszej córki czy syna do ich kolegów z klasy, nie naciskajmy, aby mieli lepsze oceny. Przypominajmy dziecku, że uczy się dla siebie, dla własnego rozwoju, nie dla ocen.
Nie chodzi mi, aby nie cieszyć się z sukcesów dziecka. Upewnijmy się tylko, czy za sukces dziecko uważa to, że czegoś się nauczyło, czy jedynie fakt, że dostało szóstkę do dziennika.
AL: Jakie są plusy motywacji wewnętrznej w porównaniu do zewnętrznej?
AS: Podstawowe zalety motywacji wewnętrznej to wspieranie kreatywności dziecka, nauka pokonywania trudności i bycia wytrwałym oraz działanie niezależne od reakcji otoczenia. Motywacja wewnętrzna nie zużywa się, wspiera trenowanie koncentracji oraz wiąże się z wewnątrzsterownością oraz odpowiedzialnością. Za to motywacja zewnętrzna wymaga stałej kontroli i pilnowania oraz zwiększania metod nacisku.
AL: Czy możemy pomóc dziecku w pobudzaniu wewnętrznej motywacji?
AS: Możemy mu nie przeszkadzać, rozpoznawać jego potrzeby i pomagać w ich zaspokojeniu. Aby motywacja wewnętrzna się rozwijała, dziecko potrzebuje bezpieczeństwa oraz zaspokajania jego podstawowych potrzeb. Ważne jest także ciekawe otoczenie oraz pobudzanie zainteresowań dzieci.
AL: Jakie są alternatywy dla tradycyjnego modelu szkoły, takiej którą wszyscy znamy?
AS: Jest ich bardzo dużo. W Polsce pojawia się coraz więcej jest szkół Montessori, rozwija się również edukacja domowa i demokratyczna. Ale zdarza się także tak, dzięki nauczycielom i pracownikom, tradycyjna szkoła zmienia się w szkołę bliskości.
Rozmawiała: Agnieszka Linke.