Szkoła powinna być fantastyczną przygodą (2)

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
debaty edukacyjneNowy rok szkolny stawia przed nauczycielami wiele nowych wyzwań. Muszą się oni zmierzyć ze zmianami, które w istotny sposób wpływają na kształt systemu edukacji w Polsce. Prezentujemy drugą część wywiadu z Dorotą Zawadzką, pedagogiem i psychologiem rozwojowym, z którą Agnieszka Mączyńska-Dilis z miesięcznika O szkole rozmawia o nauczycielach.
AMD: Jaki powinien być idealny nauczyciel?
 
DZ: Często jestem o to pytana. Na pewno powinien lubić ludzi, być na nich otwarty, ale przecież to jest cecha, o której właściwie nie muszę mówić. To jest zawód społeczny i powinny w nim pracować osoby, które nie mają problemów w relacjach z innymi. Ponadto w tym zawodzie musimy umieć myśleć o dobru innych ludzi. Tak właśnie pojmuję bycie nauczycielem, mistrzem. Sama czuję się trochę jak “przedwojenna nauczycielka”. Postrzegam ten zawód jako misję, która ma sprawić, że dzieci będą chciały chodzić do szkoły, będą przekonane, że to w szkole jest najfajniej, że pani jest mądra, dobra i sprawiedliwa, że wszystko potrafi im wytłumaczyć, opowiedzieć, zaciekawić i zachwycić. Tak powinna wyglądać edukacja w pierwszych trzech latach, ale to jest też do zrobienia w klasach starszych. I sama znam takich nauczycieli, którzy potrafią zafascynować, rozbudzić w dzieciach zainteresowanie zdobywaniem wiedzy. Ale to są osoby, które tak właśnie postrzegają swoją pracę – jako misję. Jeśli natomiast nauczyciel idzie do pracy z niechęcią, to i dzieci będą chodziły do szkoły traktując to jak karę i nieszczęście.
 
AMD: Nauczyciele w swojej pracy mają też do czynienia z wieloma stresującymi sytuacjami. Może, gdyby stres był mniejszy albo łatwiejszy do rozładowania, także ich praca wyglądałaby inaczej. Czy nauczyciele potrafią sobie z nim radzić ? Jak można ich wesprzeć?
 
DZ: Uważam, że płatny urlop dla poratowania zdrowia powinien być wręcz obowiązkowy i to raz na kilka lat. Po roku albo nauczyciel zatęskniłby za pracą i dziećmi albo doszedł do wniosku, że wcale mu jej nie brakuje i że może nie jest to praca dla niego. Poza tym kadra pedagogiczna powinna być otoczona dobrą opieką psychologów, którzy wspieraliby ich, prowadzili zajęcia pomagające radzić sobie ze stresem czy agresją uczniów, bo tego nauczyciele nie są uczeni. Nikt im nie mówi, co zrobić, gdy uczeń odezwie się ordynarnie, często też nie są przygotowani do pracy z dzieckiem nadpobudliwym lub agresywnym. Co gorsza, nikt nie uczy nauczycieli, jak mają sobie radzić z własnym stresem. A przecież w tej grupie zawodowej bardzo częsty jest tzw. syndrom wypalenia, częste są frustracje spowodowane tym, że coś się nie udaje. Przydałby im się na pewno ktoś w rodzaju superwizora, który nie tylko pomagałby poradzić sobie ze stresem doświadczanym w pracy, ale też ułatwiłby rozwiązywanie problemów.
 
Ponadto umiejętności radzenia sobie ze stresem i rozładowywania go powinno się uczyć na studiach pedagogicznych. Te studia powinny być bardzo nowoczesne i nie chodzi tu o metody nauczania, bo pod tym względem nauczyciele kształceni są nieźle, ale o metody rozładowywania napięć, samowiedzę, samoakceptację czy umiejętności przyznawania się do błędu i budowania autorytetu. Te dwie ostatnie sprawy są bardzo ważne.
 
Prowadziłam kiedyś wykład dla nauczycieli właśnie o autorytecie. Mówiłam tam rzeczy oczywiste. Gdy dochodziłam do kwestii przyznawania się do błędów, moi słuchacze wpadali w konsternację i pytali, jak oni mogą przyznawać się przed uczniami do błędów? Jeśli nie nauczą tego studia, to być może kursy czy inne formy doskonalenia powinny dotyczyć takiej tematyki. Dlatego bardzo ważne jest, żeby szkoleniem i doskonaleniem nauczycieli zajmowali się ludzie naprawdę kompetentni i znający się na rzeczy.
 
AMD: I znów wracamy do tematu kształcenia nauczycieli...
 
DZ: Pewnie jeszcze wrócimy do tej sprawy nie raz podczas tej rozmowy, bo to tak naprawdę kluczowa rzecz. Martwi mnie fakt, że także w tej reformie oświaty nie zadbano o to wystarczająco. Jeśli chodzi o stres, to nauczyciele powinni być uczeni, jak radzić sobie z nim, jakie techniki relaksu stosować, a także jak wypoczywać.
 
Uważam, że kolonie czy akcje typu Lato w Mieście to wspaniała rzecz i dobrze, że dziećmi także podczas wakacji zajmują się kompetentni nauczyciele, ale ci sami nauczyciele powinni też zadbać o siebie. Nauczyciel musi odpocząć. Ten długi urlop nie jest po to, żeby dorobić do pensji, ale żeby zregenerować siły. Jeśli nauczyciel cały urlop poświęci na dodatkową pracę, pójdzie we wrześniu do pracy zmęczony i z niechęcią, którą odczują także dzieci. Niestety, to jest taki trochę zamknięty krąg. Może podczas wakacji dziećmi powinni się zajmować raczej studenci pedagogiki, w ramach obowiązkowych praktyk, oczywiście pod kierunkiem superwizora? Dzięki temu uczyliby się kontaktu z dzieckiem, sprawdzaliby swoje przygotowanie do tej pracy. A nauczyciel odpoczywałby w tym czasie od uczniów, żeby zachować zdrowie psychiczne i równowagę.
 
AMD: Chciałabym jeszcze zapytać, co mogłaby Pani doradzić nauczycielom, jeśli chodzi o pracę z uczniami z ADHD i różnymi zaburzeniami zachowania?
 
DZ: Na początku podkreślę, że zdecydowana większość dzieci “opieczętowanych” jako ADHD, nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. Są to dzieci, owszem, nadruchliwe, być może nadpobudliwe, natomiast z całą pewnością nie mające ADHD. Różnica z psychologicznego punktu widzenia jest znaczna. Jeżeli chodzi o zaburzenia zachowania, czyli wszystko, co się wiąże z tzw. trudnością z przystosowaniem się do relacji społecznych, to niestety mają na nie wpływ błędy popełniane w domu, dużo wcześniej niż na poziomie szkolnym. Nie wierzę w opowieści, że w przedszkolu z dzieckiem nie było żadnych problemów, a w szkole nagle się zaczęły. Tego typu problemy są już bardzo wyraźne u pięciolatków. Być może jednak przymyka się na to oko, bo “to tylko przedszkole”, a już wtedy należałoby się nimi zająć i zapewnić też wsparcie rodzicom, aby umieli tak pracować, żeby dziecku było łatwiej. Nie to jest bowiem najważniejsze, że nauczycielowi jest trudno. Dziecku też nie jest łatwo. Ono przecież konfrontuje swoje zachowanie z zachowaniem innych dzieci, a w tym wieku pojawia się samokrytycyzm, widzi, że jest inne. Oczywiście, często już mu przyklejają etykietkę “zły, niegrzeczny uczeń” albo co gorsza “ADHD”. Konieczne jest też wspieranie rodziców, żeby mieli możliwość uczęszczania z dzieckiem na zajęcia, na których dowiedzieliby się, jak pomagać swojemu dziecku.
 
AMD: A jeśli trafi się prawdziwe, zdiagnozowane ADHD?
 
DZ: Jeśli ADHD jest w pełni zdiagnozowane przez psychiatrę, to na ogół albo pojawia się możliwość indywidualnego nauczania albo dziecko ma dodatkowe indywidualne zajęcia albo trafia do szkoły integracyjnej (a przynajmniej rodzice powinni dostać taką propozycję). W zwykłej masowej szkole rzeczywiście takiemu dziecku nie jest łatwo. Pamiętajmy jednak, że nawet w zwykłej szkole, w jednej klasie rzadko trafia się więcej niż jedno dziecko z tym prawdziwym, zdiagnozowanym ADHD. Jeśli ma ono dobrze dobrane leki, to poświęcając takiemu dziecku troszeczkę więcej uwagi, można z nim normalnie pracować.
 
Wielokrotnie rozmawiałam z psychiatrami, którzy zajmują się ADHD i wszyscy oni powtarzają, a ja za nimi, że agresja jest tu wtórnym powikłaniem. Matki często usprawiedliwiają się, że “dziecko ma ADHD i dlatego jest agresywne”, a tymczasem ono jest po prostu źle wychowywane. Jeśli rodzic przyprowadza do szkoły dziecko, które jest agresywne i dezorganizuje lekcję, to powinien mieć obowiązek z tym dzieckiem pracować. Bardzo często bowiem zachowanie dziecka jest efektem zaniedbania rodzica. Co wtedy może zrobić nauczyciel? Może zmobilizować rodzica do tego, żeby zaczął coś z tą sytuacją robić. Zdarzają się jednak sytuacje, gdy rodzic cały ciężar pracy zrzuca na nauczyciela. W takich sytuacjach nauczyciel oczywiście nie może się uchylać, ale może powiedzieć: “Oczywiście, zajmę się dzieckiem, ale państwo razem ze mną” i ustalić wspólny plan działania, dla dobra dziecka. W spotkaniu z takimi dziećmi ze zdiagnozowanym ADHD powinien brać udział nauczyciel, psycholog z poradni, oboje rodzice.
 
Inną natomiast sprawą są dzieci z zaburzeniami zachowania, których nie należy mylić z ADHD. Wiele z tych zaburzeń to efekty zaniedbań wychowawczych rodziców. Takie dzieci po prostu nie były wychowywane, albo były wychowywane na “zwierzątka”, jak ja to nazywam, czyli rodzice nie robili nic, oczekując, że w szkole zdarzy się cud wychowawczy, oczywiście w wykonaniu nauczyciela. Tu nauczyciel musi ustalić reguły, od których nie ma odstępstw, wspólne zasady, o których poinformowani będą rodzice wszystkich uczniów.
 
AMD: Tu pojawia się kwestia pracy w grupie. Jak ją zorganizować?
 
DZ: Jest cała masa technik pokazujących, jak można sobie “ustawić” klasę, nawet w sytuacji, gdy jest jeden uczeń, który dezorganizuje pracę. Pokazują one też, co można zrobić, żeby z tzw. śmieszka klasowego zrobić osobę współpracującą. Są książki, są materiały, są szkolenia, jak budować zespół i jak efektywnie w tym zespole pracować. To jest trudne, wielu nauczycieli tego nie umie. Jeśli uda mu się stworzyć dobry zespół, to jeden przeszkadzający uczeń nie zdezorganizuje lekcji. Co więcej, w takiej grupie często to dzieci same w pewnym momencie pokażą przeszkadzającemu uczniowi, że nie interesują ich jego “występy”, bo to, co robi nauczyciel, jest ciekawsze. Wtedy “śmieszek” po prostu straci publiczność. Oczywiście, warunkiem musi być właśnie zbudowanie przez nauczyciela dobrze funkcjonującego zespołu. Wtedy, jeśli zdarzy się jakiś incydent, za który trzeba będzie ucznia ukarać, karą może być właśnie to, że nie będzie on w danym momencie robił czegoś, co robi cała klasa. Wszyscy coś piszemy, jest to bardzo fajne, a ukarany uczeń nie będzie pisał z nami. Wtedy pojawi się przekonanie, że uczenie się jest ciekawe i wspaniałe i to ono właśnie jest nagrodą. To bardzo ważne, żeby na taką wspólną pracę w grupie dzieci patrzyły jak na przygodę. Niestety, umiejętności budowania zespołu też nie uczy się na studiach... A ustawienie relacji w grupie młodszych dzieci to bardzo ważna sprawa, która w dodatku często jest ogromnym wyzwaniem, bo trzeba całkowicie zmienić sposób postrzegania pewnych spraw, odejść od utartych schematów, które nam kiedyś wpojono.
 
AMD: Na przykład?
 
DZ: Na przykład “skarżenie”. Wszyscy wiemy, bo tego byliśmy uczeni, że nie należy “skarżyć”. Ale dlaczego? Jeśli nauczyciel mówi dziecku “nie skarż”, a dziecko przyszło do niego podzielić się niepokojącym spostrzeżeniem, bo zauważyło coś niezgodnego z jego systemem moralnym, to taka reakcja jest dla nauczyciela dyskwalifikująca, moim zdaniem. Bo dziecko nie przychodzi “skarżyć” dla samego skarżenia, tylko przychodzi powiedzieć, że coś, co zauważyło, wzbudziło jego niepokój, bo np. Piotrek uderzył Małgosię, a jemu rodzice mówili, że nigdy nie należy nikogo bić. A nauczyciel mówi “nie skarż” i dziecko odchodzi z kwitkiem. Ja moich synów uczyłam, że nauczyciel jest osobą, do której mogą przyjść i powiedzieć wszystko. I oczywiście często odchodzili z kwitkiem, bo nauczyciel bagatelizował to, co chcieli mu powiedzieć. Tymczasem nauczyciel nie może bagatelizować żadnych spraw, z którymi przychodzą do niego dzieci, bo od tego jest, żeby się tym interesował. To jednak znów kwestia przygotowania, wrażliwości, empatii, motywacji, które kiedyś nami kierowały, gdy decydowaliśmy się na ten zawód – i znów wracamy do edukacji nauczycieli i naboru do zawodu.
 
AMD: W ten sposób zrobił nam się przewodni temat rozmowy – i bardzo ważny.
 
DZ: Sama obracam się w tym środowisku, znam naprawdę doskonałych nauczycieli, nie jest to zatem tak, że wszystkich krytykuję. Spotykam jednak też takich, którzy chyba źle przemyśleli wybór zawodu. I nie mówię tego złośliwie, po prostu uważam, że jest to wyjątkowa praca i powinni do niej trafiać wyjątkowi ludzie.
 
Jest takie powiedzenie “obyś cudze dzieci uczył” i ja przez wiele lat myślałam, że chodzi w nim o to, że trzeba być wyjątkowo wspaniałym człowiekiem, żeby pozwolili cudze dzieci uczyć, że to powiedzenie jest niczym błogosławieństwo, życzenie wszystkiego najlepszego. I gdy dowiedziałam się, że sens jest zupełnie inny, byłam bardzo rozczarowana. I mam wrażenie, że w tym zawiera się wszystko, że jeśli to powiedzenie ma taki właśnie sens, przekleństwa “oby ci było w życiu tak źle, żebyś musiał cudze dzieci uczyć”, to czasem tak właśnie podchodzą do tego niektórzy ludzie, mówiąc sobie “jeśli mi się nie uda osiągnąć tego, co chcę, to ostatecznie będę uczył dzieci”. I gdy zaczynają z takim podejściem, to nigdy nie osiągną satysfakcji z pracy, będą mieli poczucie zmarnowanych szans, a to nie będzie dobre ani dla nich, ani dla uczniów.
 
Często zresztą pytam nauczycieli, dlaczego zdecydowali się na ten zawód, bo on nie jest przecież łatwy, mimo że na początku może się tak wydawać. Młodym kandydatom na nauczycieli nie mówi się ani nie uczy się ich, jak mają sobie poradzić z twardą rzeczywistością. A potem okazuje się, że praca wcale nie wygląda bajkowo, a budowanie autorytetu to ciężka praca, w dodatku w pewnym sensie syzyfowa, bo gdy się w ciągu trzech lat zbuduje ten autorytet, to dostaje się nową pierwszą klasę – i trzeba zaczynać od nowa, z innymi dziećmi, do których wcale nie musi pasować to, co zbudowaliśmy i wypracowaliśmy z ich poprzednikami. Przez to w pewnym momencie młody nauczyciel może się załamać, poddać, uznać, że nic mu się nie udaje, ani praca z dziećmi, ani z rodzicami. A to jest najgorsze, bo nauczyciel, który straci wiarę w siebie i chęć do pracy, nie przekaże swoim uczniom tego, co najważniejsze, czyli przekonania, że zdobywanie wiedzy to wspaniała, fantastyczna przygoda. I dlatego uważam, że do zawodu nauczyciela powinni trafiać najlepsi, najciekawsi, najfajniejsi ludzie, przepełnieni poczuciem misji, pełni entuzjazmu. I ci cudowni, fantastyczni, wspaniali nauczyciele istnieją, sama ich spotykam, tylko ciągle jest ich za mało.
 
AMD: Dziękuję za rozmowę.
 
(Wywiad z Dorotą Zawadzką ukazał się w sierpniowym numerze miesięcznika O szkole.pl)
 
 
Edunews.pl oferuje cotygodniowy, bezpłatny (zawsze) serwis wiadomości ze świata edukacji. Zapisz się:
captcha 
I agree with the Regulamin

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie