Pierwsze lekcje niemieckiego w klasie I gimnazjum były dla mnie szokiem - nie ma podręczników, nie ma lekcji organizacyjnej, można swobodnie jeść i pić, oraz korzystać z telefonu. Zamiast pierwszych zajęć wyrywkowo notuję to, co usłyszę, bo nie wiem czego się spodziewać. Kolejnym zaskoczeniem była nauka bez jasnego schematu, elastyczna, na początku poprzez piosenki. Następnie miałem pisać dłuższe zadania; całe po niemiecku, po czym byłem już kompletnie otępiały, bo w klasie pierwszej gimnazjum miałem pierwszy w życiu kontakt z tym językiem.
Bardzo pomogły mi w nauce prace grupowe i wzajemna komunikacja w sprawie wspólnych projektów. Efekty tych metod dostrzegłem dopiero po jakimś czasie - nauczyłem się poprzez instynktowne rozumienie ze słuchu, oraz nieustanne obserwowanie nieznanych (do czasu) wyrazów i konstrukcji językowych. Mój pierwszy projekt razem z grupą niejako podsumował mój poziom pisania po niemiecku, a drugi podbudował moją pewność siebie i wymowę.
Klasa II wiązała się z dużym napływem nowych wiadomości - zarówno z języka niemieckiego, jak i z innych. W klasie drugiej zacząłem pisać dłuższe prace - rozprawki na każdy z 14 tematów, które obejmuje program nauczania języków. W międzyczasie ciągle słyszałem ciekawostki dot. historii naszego kraju oraz niekiedy anegdotki i żarty. Mimo tego, że mieliśmy dużo do roboty, atmosfera na lekcji cały czas pozostawała luźna. Nikt nie krzyczał na kogoś kto razem z kolegami wybuchnął śmiechem, co zawsze denerwuje nauczycieli, ale jak ma być inaczej, to jest inaczej - bardziej po ludzku i z dystansem. Każdy miał już plan działania przez cały rok, więc było łatwiej z ogarnięciem wszystkiego. Wtedy to nauczyłem się pisać długie, sensowne i łatwe do zrozumienia wypowiedzi pisemne, które wisiały na tablicy na korytarzu szkolnym zatytułowanej "Najlepsze prace uczniów". Myślę, że była to zasługa tego "oderwania się od schematu" w klasie pierwszej, przez co język wchodził mi do głowy jakoś łatwiej.
Pod koniec roku szkolnego zacząłem już traktować to jako narzędzie służące do komunikacji, a nie jak zasób niezwiązanych ze sobą słów na jakiś teleturniej (w naszym przypadku był to egzamin gimnazjalny), w którym nie nauczysz się czegoś i nie możesz pokombinować. Ty po prostu musisz wiedzieć akurat to, co egzaminator ma na myśli. On zamiast docenić twoje postępy w tym, co już opanowałeś, tylko czyha na to, czego nie umiesz. Jako uczeń mogę stwierdzić, że można porównać to z sytuacją, w której rozmawiasz z obcokrajowcem na temat, w którym słabo się czujesz i nie możesz przykładowo zastąpić wyrazu "młotek" określeniem "narzędzie do wbijania gwoździ", bo on niby tego nie zrozumie tak samo. Zasób słów przychodzi w czasie kontaktu z językiem, nie trzeba uczyć się go osobno. Człowiek ma tak rozwinięty mózg, że gdy widzi zdanie, w którym brakuje jednego słowa, doda je instynktownie. Reasumując: gdy zaczynałem klasę trzecią, wiedziałem, że po wyjściu z gimnazjum nie będę mieć rewelacyjnej oceny z egzaminu, ale będę w stanie się porozumieć w podstawowym zakresie.
Jestem obecnie w III klasie gimnazjum, niedługo ją ukończę. Swój zakres wiedzy z całego toku nauczania podsumowałem w niemieckim egzaminie DSD1, który odbył się w marcu. Dalej czekam na wyniki, lecz już wiem, że mój poziom porozumiewania się ustnie to B1 - jak na 3 pierwsze lata nauki języka niemieckiego, porównując to z innymi językami, których uczę się "tradycyjnie", to dla mnie bardzo dużo. Nie wiem, czy czuję się teraz pewniej z jakiegokolwiek języka, bo po niemiecku umiem rozmawiać, a po angielsku i francusku - odpowiadać na pytania.
Wracając jednak do nauki w klasie trzeciej - jesteśmy już dojrzali, możemy rozmawiać o istotnych dla naszego świata rzeczach: co tu tak naprawdę jest problemem, oprócz oklepanych stereotypów i utartych instynktownych odpowiedzi. Potrafię powiązać różne dziedziny nauki i życia z językiem niemieckim. Umiem działać w grupie, zaprzeć się, aby osiągnąć swój cel. Teraz, gdy już moja ciekawość nie jest "sztucznie pobudzana" przez nietypowe fakty do sprawdzenia, sam potrafię takie zagwozdki znaleźć. Wiem dokładnie czego szukam w internecie, nie znajduję rzeczy przypadkowo.
Na forum klasy prezentujemy swoje poglądy i argumentujemy je - nawet, gdy są sprzeczne z ogólnie przyjętymi normami. Nauka języka niemieckiego w gimnazjum z ucznia zmieniła mnie w człowieka - nie muszę czegoś wiedzieć koniecznie, jest dużo tematów do rozmów, aby nadrobić swoje braki i poszerzyć swoje horyzonty. Miałem szczęście, że trafiłem na takiego nauczyciela, jakiego mam i żałuję, że dostrzegłem to dopiero teraz, gdy już mnie nie będzie uczył. Dobry nauczyciel również pomaga skuteczniej uczyć się wszystkiego. Nauczyciel to nie powinna być osoba, która ma ci przekazać tylko to, co ma ci do przekazania. Nauczyciel to powinna być osoba, dzięki której uczysz się czegoś innego przy tym, co już umiesz, a nie na odwrót. W byłej sali naszej klasy na ścianie widnieje cytat:
Umysł to nie dzban, który należy wypełnić, lecz ognisko, które należy rozpalić.
Jaka szkoda, że tak mało osób to rozumie...
Notka o autorze: Radosław Adamek jest obecnie uczniem Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach, laureatem wojewódzkich konkursów przedmiotowych dla gimnazjalistów z matematyki i języka francuskiego.
Ostatnie komentarze