Miałem sen. O edukacji! Wiadomo, polityczne czasy w Polsce burzliwe, więc coś tam rezonansem przenosi się na senne mary... I tak oto koalicjanci zdecydowali, że stanowisko ministra edukacji (i nauki?) nie będzie powierzone żadnemu politykowi z partii koalicyjnych, lecz bezpartyjnemu fachowcowi znającemu się na edukacji. Takiej osobie, która nie tylko zna się i rozumie problemy i wyzwania polskiej i współczesnej edukacji (to dwa różne zestawy bolączek), ale też ma pomysły, jak pchnąć ten oświatowy „wózek” do przodu, żeby w końcu dokonała się ta „dobra zmiana”. Dobry sen… nie miałbym nic przeciwko temu, żeby się spełnił w realu.
Niewątpliwie czekają nas ciekawe czasy w edukacji. Moim zdaniem ministerstwo i nadzorowany przez nie system oświaty wymagają głębokich zmian. Na pierwszym miejscu wymieniłbym potrzebę zerwania raz na zawsze z tradycją wiązania polityki edukacyjnej z polityką partii rządzącej/cych.
Polityczny podział łupów to zjawisko wszechobecne w każdej demokracji. Co nie oznacza, że dla wyższych celów społecznych nie warto czasem od niego odstąpić. Czy ministerstwo będzie przez to słabsze, że nie będzie kierowane przez polityka z koalicji rządowej? Czy po ministrze Czarnku ministerstwo może w ogóle być jeszcze słabsze? Nie mamy nic do stracenia. NIe zaryzykuję twierdzenia, że gorzej już być nie może... bo za duże ryzyko (za wiele głupot podejmowanych przez ministrów już widziałem), ale...
Pierwszymi członkami Komisji Edukacji Narodowej w 1773 byli czterej posłowie i czterej senatorzy reprezentujący Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie. Ale nikt o nich nie pamięta – stanowili bowiem polityczne zaplecze i bezpośrednie wsparcie „właściwej” grupy reformatorów, z których wymieniamy najczęściej Hugona Kołłątaja, Franciszka Bielińskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza czy Grzegorza Piramowicza. To prowadzony przez Kołłątaja zespół ekspertów dokonał historycznego dzieła pierwszej na ziemiach polskich reformy edukacji. Może warto do takiego systemu powrócić: rozdziału merytorycznego „ministerstwa” i sprawnie działającego politycznego wsparcia dla koniecznych zmian w polskiej edukacji. Jakoś nie wydaje mi się, aby do tej pory politycy w III RP sprawdzili się w roli ministrów edukacji. Natomiast na pewno silne wsparcie jest potrzebne w Sejmie i Senacie i tutaj wiedza i doświadczenie m.in. Krystyny Szumilas, Katarzyny Lubnauer, Aleksandry Gajewskiej, Doroty Łobody czy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk może być istotne, bo na pewno będziemy mieli do czynienia z wieloma różnymi formami obstrukcji i sabotowania zmian, które są autentycznie potrzebne w polskiej edukacji. Ministerstwo powinno być merytoryczne i niepartyjne (nie ma znaczenia nazwa - czy będzie to KEN bis). A najlepiej, aby dodatkowo – tak jak przed wieloma latami w Finlandii – najważniejsze partie polityczne zgodziły się wyłączyć edukację narodową z obszaru walki politycznej (co było jednym z kluczowych czynników wpływających na sukces fińskiej edukacji). To jest dobro wspólne, a nie synekura polityczna. Na początek proponuję, aby taką deklarację zawarły partie opozycyjne i niech to będzie jeden z nowych fundamentów dobrego rządzenia.
I jeszcze jeden apel: żeby Ministerstwo Edukacji nie mieściło się dłużej w miejscu dawnej katowni Gestapo. Dawno temu, jeden z urzędujących w tym miejscu wiceministrów MEN wyraził mi taką oto myśl, że gmach ten powinien być opasany grubymi łańcuchami i pozostawiony na wymarcie, a nowy budynek ministerstwa edukacji (z nowymi kadrami), trzeba postawić w innym miejscu w Warszawie. Myślę, że w pewnym sensie miał rację... Kto wie, może to miejsce jest jednak przeklęte i przychodzących sprawować tu jaśnie oświecone rządy ministrów dopada złe fatum? Jak bowiem można sobie tłumaczyć, że ciągle najgorsze pomysły dla polskiej edukacji rodzą się w Alei Szucha 25? To dobre miejsce na większe muzeum (niż Mauzoleum Walki i Męczeństwa działające już w tym miejscu), ale na pewno nie na coś tak kluczowego dla naszego kraju jak edukacja. Ja wiem, że przed II w.św. też tu było ministerstwo edukacji. To nie jest żaden argument. Ta „zła energia” chyba już tu pozostanie na wieki…
Podsumowując - Panie Przyszły Premierze skończmy zatem z partyjnymi ministrami edukacji. Czas na porządki w edukacji! Lista spraw do poprawy jest bardzo długa, ale zacznijmy od budowy fundamentu tych pozytywnych zmian.
Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym portalu o nowoczesnej edukacji Edunews.pl (2008-) i organizatorem cyklu konferencji dla nauczycieli INSPIR@CJE (2013-). Zajmuje się zawodowo edukacją od 2002, angażując się w debatę na temat modernizacji i reformy szkolnictwa (zob. np. Dobre zmiany w edukacji, Jak będzie zmieniać się edukacja?). Należy do społeczności Superbelfrzy RP.