W planszówki, karty, kółko – krzyżyk grał chyba każdy z Was i mam nadzieję, że gra nadal. Zresztą gry planszowe przeżywają w ostatnim czasie rozkwit – grają mali i duzi, młodsi i starsi, grają znajomi, grają całe rodziny.
Skąd pomysł?
Trzy lata temu zainspirowana przez moich uczniów, z którymi w trakcie szkolnych wycieczek do późna w nocy grałam w activity, tabu i karty, postanowiłam przenieść tę formę wspólnego spędzania czasu na grunt szkolny.
Nagle dotarło do mnie, że ci sami nastolatkowie, o których mówi się i pisze, że poza smartfonem, tabletem czy komputerem nic tak naprawdę ich nie zainteresuje – świetnie się bawią grając w remika, jungle speed, tabu, activity, czarne historie, Hobbita, Talisman Magia i Miecz, 5 sekund, Top a Top. Postanowiłam sprawdzić, ilu ich skusi się na całonocne granie pozbawione elektroniki :-)
Zależało mi na stworzeniu atmosfery wspólnoty, bycia razem w sytuacjach innych, niż lekcyjne, na stworzeniu przestrzeni do poznania się na zupełnie innym gruncie i przy innych zasadach.
W swoich pomysłach nie jestem w szkole osamotniona i zawsze mogę liczyć na wsparcie mojego kolegi anglisty. Tomek sam jest graczem, pasjonatem planszówek, stworzył Gildię Graczy http://gildia.aleatha.pl i od początku wiedziałam, że pomysł mu się spodoba.
Organizacja
W końcu nadeszła ta chwila – ustaliliśmy termin planszomanii, sporządziliśmy listę chętnych, regulamin z zasadami obowiązującymi wszystkich i – ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu – lista liczyła 1/3 uczniów szkoły – około 50 osób.
Do naszej dyspozycji były trzy sale oraz korytarz i hol.
Jedna sala przeznaczona była dla fanów fantasy, druga i trzecia to gry strategiczne, aktywizujące, słowne, skojarzeniowe.
Na korytarzu prym wiodły gry karciane, natomiast hol stał się sypialnią lub raczej miejscem odpoczynku, ponieważ na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile osób w ogóle spało. Cała noc minęła niepostrzeżenie… na graniu.
Szkoła to nie tylko lekcje
Dla mnie, jako nauczycielki, było to niesamowite uczucie, przemieszczać się pomiędzy salami i obserwować to zaangażowanie, współpracę, widzieć tę radość i uśmiech na twarzach wszystkich obecnych.
Nagle zaczęłam odkrywać moich uczniów na nowo, poznawać ich z zupełnie innej strony.
W trakcie lekcji, gdy wszyscy jesteśmy zafiksowani na materiale, który przerabiamy, na wyrobieniu się z tematem, z godzinami, umyka nam wiele rzeczy, wiele ważnych informacji na temat uczniów, których widzimy przecież na co dzień. Nagle okazuje się, że uczeń X jest wygadany, a Y świetnie maluje, natomiast Z ma wiedzę tak szeroką, że szczęka opada.
Nagle okazuje się, że ci, co na lekcjach jakoś nie potrafią ze sobą współpracować, – tutaj działają tak zgodnie, że nikt nie potrafi im dorównać. Wszyscy z uśmiechem siedzą w szkole – i to w nocy; ze swoimi nauczycielami.
Niesamowite doświadczenie – nawet mój prywatny syn, którego staram się zabierać w miarę możliwości na takie imprezy, czuje się jak wśród starych dobrych znajomych i nie może się nadziwić, że w szkole może być tak fajnie.
Bo w trakcie planszomanii dzieją się magiczne rzeczy – jesteśmy w zupełnie innych relacjach, działamy wspólnie, jesteśmy ze sobą i dla siebie, nie oceniamy się, nie krytykujemy, wszyscy robimy to samo – gramy i dobrze się bawimy.
Poznajemy się z innej strony i myślę, że to dla wielu z nas także nowe doświadczenie jest tą najważniejszą wartością, dzięki której chcemy więcej i chcemy jeszcze raz.
Dlatego, po mojej pierwszej planszomanii, gdy zebrałam opinie uczniów, postanowiłam aby była to cykliczna akcja samorządu szkolnego organizowana przynajmniej raz na semestr.
I w pierwszym roku udało się zorganizować dwa razy, w drugim już trzy!
W tym roku jesteśmy w trakcie planowania. a dodatkowo absolwenci chcą do nas wracać, dlatego poważnie zastanawiam się nad osobną imprezą dla absolwentów oraz nad zaangażowaniem rodziców.
Zachęcam wszystkich do wyjścia poza schemat, do innego spędzania czasu z uczniami, niż tylko w czasie lekcji. Wiem, może wymagam zbyt wiele, może nie każdy ma czas, ale czy rzeczywiście raz na semestr to tak wiele? Gwarantuję świetną zabawę i zmianę perspektywy oraz postrzegania uczniów. Od mojej pierwszej planszomanii już nic nie jest takie samo, moje patrzenie na uczniów, postrzeganie ich uległo zmianie, może nie o 180 stopni, ale na pewno o 90.
Aby przekonać się, jak fajnie może być na planszomanii i ile pozytywnych emocji się wyzwala zachęcam do obejrzenia filmików i poczytania relacji zamieszczonych na stronie mojej szkoły oraz do obejrzenia filmiku. Szczególnie proszę zwrócić uwagę na zaangażowanie wszystkich obecnych.
Marta Florkiewicz-Borkowska jest nauczycielką języka niemieckiego i zajęć praktycznych w Publicznym Gimnazjum nr 3 w Pielgrzymowicach. Prowadzi własny blog DeutschFun. Pierwotny artykuł ukazał się w Blogu SuperBelfrów; licencja CC-BY-SA.
* * *
Na temat innowacji dydaktycznych przeczytaj także w Edunews.pl: