Tablety są już obecne na rynku kilka lat. Gdy trzy lata temu odwiedzałem w Dublinie firmę Intuition pokazano mi niewielkie urządzenie, na którym wgrana była pełna baza wiedzy potrzebna chirurgom do wykonywania najbardziej skomplikowanych operacji. Taki m-learning z użyciem tabletów stał się już ważnym narzędziem wspomagającym pracę profesjonalistów.
Dziś tablety mają szansę stać się narzędziem edukacyjnym dla milionów osób. Wszystko za sprawą pojawienia się właśnie na rynku najnowszych urządzeń firm Apple (iPad) i Lenovo (IdeaPad U1). Według wielu komentatorów, multimedialne tablety będą najbardziej pożądanym gadżetem w 2010 r. Czy tylko gadżetem? Na pewno nie – to są wysoko wydajne urządzenia, które doskonale mogą służyć indywidualnej edukacji.
Idea tabletu jest prosta. Można w uproszczeniu powiedzieć, że jest to 50% laptopa (notebooka), a dokładnie sam reagujący na dotyk ekran (najczęściej wielkości zeszytu A4), będący bardzo wydajnym i wielofunkcyjnym komputerem. Lżejszy niż laptopy, przenośny, mieści się w teczce, torebce, tornistrze, który zabiera do szkoły uczeń szkoły podstawowej. Ale tablet to coś więcej niż laptop – to urządzenie stworzone do pracy w ruchu – czy w podróży, czy w domu, można je zabrać ze sobą dosłownie wszędzie. Łączy zalety komputera, czytnika e-booków, iPoda, inteligentnego wielofunkcyjnego telefonu, przenośnego odtwarzacza filmów DVD. Są w nim głośniki, cyfrowy kompas, mikrofon, wyjścia na słuchawki. Dzięki wi-fi lub opcji internetu dostarczanego przez operatorów telefonów komórkowych, jest idealnym urządzeniem do pracy w sieci. Do tego wszystkiego dochodzi oprogramowanie – dziesiątki programów, które mogą służyć do pracy, rozrywki i oczywiście do nauki. Bo urządzenie to kryje w sobie również świetne narzędzie edukacyjne.
Idea tabletu jest prosta. Można w uproszczeniu powiedzieć, że jest to 50% laptopa (notebooka), a dokładnie sam reagujący na dotyk ekran (najczęściej wielkości zeszytu A4), będący bardzo wydajnym i wielofunkcyjnym komputerem. Lżejszy niż laptopy, przenośny, mieści się w teczce, torebce, tornistrze, który zabiera do szkoły uczeń szkoły podstawowej. Ale tablet to coś więcej niż laptop – to urządzenie stworzone do pracy w ruchu – czy w podróży, czy w domu, można je zabrać ze sobą dosłownie wszędzie. Łączy zalety komputera, czytnika e-booków, iPoda, inteligentnego wielofunkcyjnego telefonu, przenośnego odtwarzacza filmów DVD. Są w nim głośniki, cyfrowy kompas, mikrofon, wyjścia na słuchawki. Dzięki wi-fi lub opcji internetu dostarczanego przez operatorów telefonów komórkowych, jest idealnym urządzeniem do pracy w sieci. Do tego wszystkiego dochodzi oprogramowanie – dziesiątki programów, które mogą służyć do pracy, rozrywki i oczywiście do nauki. Bo urządzenie to kryje w sobie również świetne narzędzie edukacyjne.

W tym momencie trzeba zadać sobie pytanie: czy szkoły powinny jeszcze inwestować w stacjonarne komputery, czy może trzeba poczekać jeszcze trochę i za chwilę zacząć kupować tablety. Kosztowo może to się opłacać. Wprowadzane właśnie na rynek tablety są w cenie średniej klasy laptopów (najtańszy iPad Apple kosztować będzie 499 USD), ale są na pewno bardziej zaawansowanymi technologicznie niż one urządzeniami. Bateria iPada wytrzymuje według zapewnień producenta nawet 10 godzin, co oznacza, że można zabrać go do szkoły i wrócić po lekcjach do domu z ciągle działającym urządzeniem.
