Podzielę się dzisiaj z Czytelnikami pomysłem, który z powodzeniem wprowadziliśmy w życie w STO na Bemowie przy okazji Święta Edukacji Narodowej. To co udało nam się osiągnąć uważam za wielki sukces, mogący stanowić inspirację dla innych. Ale po kolei.
Zaczęło się 4 października, podczas cotygodniowego spotkania zespołu kierowniczego. Na tapecie stanęła forma szkolnych obchodów 14 października. Nasze uświęcone tradycją zwyczaje – otrzęsin i pasowania pierwszaków, akademii w klasach 4-6, oraz żartobliwego na ogół programu artystycznego, przygotowywanego przez uczniów najstarszych, w warunkach obostrzeń sanitarnych nie bardzo się nadawały. Pół biedy impreza dla najmłodszych, którą da się zrobić kameralnie, ale zgromadzenie dwa razy po półtorej setki starszych dzieciaków odpadło w przedbiegach. Normalnych lekcji zrobić nie można, bo Święto Edukacji Narodowej jest dniem bez zajęć dydaktycznych. Z kolei ogłoszenie, że wszyscy mają wolne to opcja kusząca, ale budowanie relacji i dobrej atmosfery w szkole poprzez unikanie wspólnego świętowania nie wydało nam się dobrym pomysłem. Padła więc propozycja zorganizowania w tym dniu wyjść klasowych poza teren szkoły, tym bardziej, że spacer po warszawskiej Starówce mieli już wstępnie zaplanowany licealiści. Długoterminowa prognoza pogody okazała się zachęcająca, pozostało tylko zdecydować, po co uczniowie mieliby wyjść ze szkoły. Co miałoby skłonić ich do zrezygnowania z domowego świętowania sam na sam z komputerem lub smartfonem, w dniu, kiedy zajęcia nie są obowiązkowe?!
Dyrektorska myśl podążyła zrazu po linii najmniejszego oporu – niech pójdą na pizzę lub na ciastka! Albo może do kina. Mamy w naszej szkole fundusz na imprezy programowe, a tych w dobie pandemii nie ma wiele, więc może pomysł i dobry. Z drugiej strony, jeśli komuś wydaje się, że młodego warszawiaka łatwo można skłonić do opuszczenia sfery komfortu to faktycznie – tylko mu się wydaje. Pizza i kino nie są specjalną atrakcją. I wtedy spłynęła na nas odrobina natchnienia. ECCO Walkathon!
Być może Czytelnik kojarzy tę imprezę, znaną w kilkunastu krajach. Ludzie kupują bilety, wędrują w wyznaczonym terenie, a za każdy kilometr, który przejdą firma ECCO przelewa jakąś kwotę na rzecz jednego z beneficjentów, oczywiście dokładając do puli pieniędzy wpłaconych przez uczestników. W kilku edycjach warszawskiego Walkathonu brali w przeszłości udział także nasi uczniowie.
Po krótkiej naradzie zamysł nabrał ostrości. Zamiast wydawać pieniądze na jakieś (wątpliwe) atrakcje szkoła przeznaczy równoważną kwotę jako darowiznę na rzecz wybranej placówki edukacyjnej, potrzebującej wsparcia. Po krótkich rachunkach ustaliliśmy, że będzie to złotówka za każdy kilometr, który w Dniu Edukacji Narodowej przejdą nasi uczniowie i nauczyciele podczas klasowych spacerów, co oszacowaliśmy wstępnie na około 2000 złotych.
Jeśli chodzi o beneficjenta, poszliśmy za radą Aliny Kozińskiej-Bałdygi, która w ramach Federacji Inicjatyw Oświatowych doskonale orientuje się w środowisku małych szkół społecznych, jakich wiele powstało w Polsce, gdy społeczności lokalne mobilizowały się, aby uratować wiejskie placówki przed zamknięciem. Rachunek ekonomiczny gmin jest bowiem nieubłagany i skłania do gromadzenia większej liczby uczniów w wybranych szkołach, a zamykania tych nierentownych.
Pani Alina zasugerowała nawiązanie kontaktu ze Szkołą Podstawową w Berezówce, liczącą zaledwie kilkudziesięciu uczniów placówką położoną nieopodal granicy białoruskiej. Kształci ona nie tylko polskich uczniów, ale także dzieci innych narodowości, przebywające w położonym niedaleko Ośrodku dla Cudzoziemców, przez który przewija się wielu imigrantów, poszukujących dla siebie lepszego miejsca do życia. Czyni to bez większego rozgłosu już kilkanaście lat.
Kolejny raz natchnienie zadziałało podpowiadając, żeby o wsparcie zwrócić się do rodziców naszych uczniów, prosząc o deklaracje dołożenia grosika lub więcej do każdego kilometra, jaki przewędrujemy. Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwania, bowiem ponad sto osób zadeklarowało w sumie 6,42 zł. za każdy osobokilometr. Nasz fundusz urósł więc ponad sześciokrotnie!
W dniu Święta Edukacji Narodowej wszystkie klasy wyruszyły w teren. Najmłodsi przeszli 1-2 kilometry (jedna z klas trzecich dała z siebie wszystko, spacerowała dwa razy, i „wydreptała” aż 5 i 2/3 kilometra). Starsi uczniowie przechodzili dłuższe dystanse, w zależności od klasy od 5 do 11 km. Mieliśmy też zawodników specjalnych: grupa uczestników fakultetu sportowego zaliczyła tego dnia podczas wędrówki w Tatrach 23 punkty GOT, dwie nauczycielki, nie mające pod opieką żadnej klasy. oraz niezależnie od nich dwie panie z sekretariatu wyruszyły na spacer po pobliskim parku, a dziewczynka z klasy pierwszej, którą w domu zatrzymała kwarantanna, pod okiem rodziców wspólnie z bratem okrążyła swój dom 30 razy, dorzucając do puli kolejne 4 kilometry.
W sumie w naszym STOkathonie, pod hasłem „Kilometry dla edukacji”, wzięło udział 273 uczniów i 49 pracowników szkoły. Młodzież przeszła 1966 kilometrów, a dorośli 334. Według szacunku zadeklarowanych wpłat przełoży się to na fundusz sięgający 17 tysięcy złotych! Z taką kwotą można już myśleć o realnej, a nie tylko symbolicznej pomocy szkole w Berezówce.
Nie będę rozwodził się nad rozmaitymi pozytywnymi aspektami tej akcji. Myślę, że Czytelnik zauważy je sam bez trudu. Podkreślę tylko satysfakcję, jaką czujemy w gronie dyrekcji z udanego przedsięwzięcia, w które zaangażowała się duża część naszej społeczności szkolnej. Na mnie osobiście największe wrażenie wywarli licealiści, a więc uczniowie na tyle dorośli, że bez trudu mogący znaleźć sobie samodzielnie atrakcyjny sposób spędzenia wolnego czasu. A jednak aż 85% spośród nich wzięło udział w akcji.
Zacząłem tę relację od stwierdzenia, że nasze doświadczenie ma szansę zainspirować innych. Ja wiem, że większość szkół nie ma takich funduszy programowych, jakimi dysponuje STO na Bemowie. Ale przecież w tym pomyśle kryją się różne możliwości. Na przykład choćby „wydreptywania” przez uczniów funduszy na działalność samorządu szkolnego. We własnej szkole, tworzonego z grosikowych wpłat rodziców. Zresztą możliwości jest naprawdę wiele.
Zapewne za rok powtórzymy tę akcję w STO na Bemowie. A ja marzę, żeby „Kilometry dla edukacji” upowszechniły się w środowisku oświatowym jako forma mobilizacji uczniów do wysiłku, choćby symbolicznego, na rzecz wspólnego dobra. No i wsparcia dla potrzebujących.
Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.
Ostatnie komentarze