Kogo przyjmujemy do szkoły? Ucznia, nie tylko z zasobem talentów, ale z całym bagażem doświadczeń oddziałujących na jego stan intelektualny, emocjonalny i psychiczny. Współcześnie młody człowiek nie potrafi sprecyzować swoich planów. Młodzi nie wiedzą, po co są w szkole. Żyją w chaosie, często napiętnowani trudnymi doświadczeniami rodzinnymi.
„Nauczyciele w szkole nie mogą być na to obojętni. Szkoła musi pomóc uporać się z tymi doświadczeniami, gdyż inaczej piętno negatywnych doświadczeń będzie udziałem człowieka w całym jego życiu, również zawodowym.” – powiedział podsumowując debatę ks. Damian Stachowiak CR, Zmartwychwstaniec, nauczyciel Szkół Elektrycznych i Elektronicznych w Gdańsku.
Szkoła ma za zadanie stworzyć uczniom warunki umożliwiające odkrycie siebie, budowanie poczucia własnej wartości (poprzez pozytywne wzmocnienia), rozwój społeczny oraz ma być miejscem przeżycia radości młodego człowieka z odkrywania siebie, swoich zdolności i talentów. Nie mamy kształcić frustratów, ale ludzi szczęśliwych.
„Szczęścia nie można się nauczyć.” – zauważył ks. Stachowiak. „Człowiek może, a wręcz musi przeżyć szczęście, ale nie może się tego nauczyć. Nauczyć – oznacza mieć na płaszczyźnie intelektu, lecz nie przeżywać.” Niestety we współczesnym świecie bardzo łatwo wpaść w pułapkę, że wszystkiego mogę się nauczyć, zaliczyć, poznać techniki. Jednak przeżyć i doświadczeń nie da się nauczyć.
Inną ważną kwestią jest kwestia pracy. „Człowiek nie jest na usługach pracy. Jan Paweł II powiedział, że praca ma służyć urzeczywistnianiu człowieczeństwa. Człowiek musi najpierw być, a dopiero potem mieć.” – powiedział ks. Stachowiak. „Co z tego, że wyposażymy człowieka w różne umiejętności, jeśli będzie słaby? Bycie człowiekiem, to nieustanne stawanie się, kształtowanie swojej osobowości. Dobrze, jeśli system edukacji tę osobowość pozwala rozwijać, a nie ją zabija.”
Dlatego trzeba pamiętać o tym, kogo chcemy kształcić. Ważne jest podmiotowe spojrzenie na człowieka - kogo kształcimy, a nie - co kształcimy. Dziś dużo mówi się o personalistycznym podejściu do człowieka, ale z drugiej strony patrzy się na niego przedmiotowo. Czy rzeczywiście dziś w szkole liczy się dobro ucznia? To pytanie wcale nie jest takie oczywiste, jak wynika z rozmów z nauczycielami. W przedmiotach humanistycznych człowiek uczy się postaw. Trzeba spróbować dostosować program nauczania, aby nie zgubić człowieka.
Ks. Stachowiak zwrócił też uwagę na kondycję współczesnego nauczyciela. Czy współczesny nauczyciel, młody, po studiach, jest dobrze przygotowany do radzenia sobie z uczniem? Z jaką praktyką przychodzi młody nauczyciel? Jaka jest jego osobowość?
Szkoła to miejsce spotkania ucznia z nauczycielem. Mistrz ma do przekazania nie tylko wiedzę, ale również pewną postawę. Dlatego trzeba zadawać pytanie, czy ktoś weryfikuje, czy dana osoba poradzi sobie w zawodzie nauczyciela? Może trzeba wprowadzić pewne formy selekcji?
Inna sprawa dotyczy odnawiania niejako osobistych zasobów. Czy nauczyciel zobowiązany jest do autoformacji, ubogacania się, „ładowania swoich akumulatorów”? Kolejnym poważnym problemem jest syndrom wypalenia zawodowego. Coraz więcej młodych nauczycieli doświadcza tego zjawiska. „Sami jako nauczyciele musimy weryfikować siebie, aby być osobowością uzdrawiającą, a nie toksyczną.” – powiedział ks. Stachowiak.
Konieczny jest dialog z samym sobą. Mamy przeżywać szczęście a nie uczyć się technik chwilowego radzenia sobie ze stresem. Konieczne jest zainwestowanie w nauczycieli, jeśli chcemy wykształcić społeczeństwo współpracujące – zakończył ks. Stachowiak i na koniec odczytał fragment „Twierdzy” Antoine de Saint-Exupery’ego:
Szkoła ma za zadanie stworzyć uczniom warunki umożliwiające odkrycie siebie, budowanie poczucia własnej wartości (poprzez pozytywne wzmocnienia), rozwój społeczny oraz ma być miejscem przeżycia radości młodego człowieka z odkrywania siebie, swoich zdolności i talentów. Nie mamy kształcić frustratów, ale ludzi szczęśliwych.
„Szczęścia nie można się nauczyć.” – zauważył ks. Stachowiak. „Człowiek może, a wręcz musi przeżyć szczęście, ale nie może się tego nauczyć. Nauczyć – oznacza mieć na płaszczyźnie intelektu, lecz nie przeżywać.” Niestety we współczesnym świecie bardzo łatwo wpaść w pułapkę, że wszystkiego mogę się nauczyć, zaliczyć, poznać techniki. Jednak przeżyć i doświadczeń nie da się nauczyć.
Inną ważną kwestią jest kwestia pracy. „Człowiek nie jest na usługach pracy. Jan Paweł II powiedział, że praca ma służyć urzeczywistnianiu człowieczeństwa. Człowiek musi najpierw być, a dopiero potem mieć.” – powiedział ks. Stachowiak. „Co z tego, że wyposażymy człowieka w różne umiejętności, jeśli będzie słaby? Bycie człowiekiem, to nieustanne stawanie się, kształtowanie swojej osobowości. Dobrze, jeśli system edukacji tę osobowość pozwala rozwijać, a nie ją zabija.”
Dlatego trzeba pamiętać o tym, kogo chcemy kształcić. Ważne jest podmiotowe spojrzenie na człowieka - kogo kształcimy, a nie - co kształcimy. Dziś dużo mówi się o personalistycznym podejściu do człowieka, ale z drugiej strony patrzy się na niego przedmiotowo. Czy rzeczywiście dziś w szkole liczy się dobro ucznia? To pytanie wcale nie jest takie oczywiste, jak wynika z rozmów z nauczycielami. W przedmiotach humanistycznych człowiek uczy się postaw. Trzeba spróbować dostosować program nauczania, aby nie zgubić człowieka.
Ks. Stachowiak zwrócił też uwagę na kondycję współczesnego nauczyciela. Czy współczesny nauczyciel, młody, po studiach, jest dobrze przygotowany do radzenia sobie z uczniem? Z jaką praktyką przychodzi młody nauczyciel? Jaka jest jego osobowość?
Szkoła to miejsce spotkania ucznia z nauczycielem. Mistrz ma do przekazania nie tylko wiedzę, ale również pewną postawę. Dlatego trzeba zadawać pytanie, czy ktoś weryfikuje, czy dana osoba poradzi sobie w zawodzie nauczyciela? Może trzeba wprowadzić pewne formy selekcji?
Inna sprawa dotyczy odnawiania niejako osobistych zasobów. Czy nauczyciel zobowiązany jest do autoformacji, ubogacania się, „ładowania swoich akumulatorów”? Kolejnym poważnym problemem jest syndrom wypalenia zawodowego. Coraz więcej młodych nauczycieli doświadcza tego zjawiska. „Sami jako nauczyciele musimy weryfikować siebie, aby być osobowością uzdrawiającą, a nie toksyczną.” – powiedział ks. Stachowiak.
Konieczny jest dialog z samym sobą. Mamy przeżywać szczęście a nie uczyć się technik chwilowego radzenia sobie ze stresem. Konieczne jest zainwestowanie w nauczycieli, jeśli chcemy wykształcić społeczeństwo współpracujące – zakończył ks. Stachowiak i na koniec odczytał fragment „Twierdzy” Antoine de Saint-Exupery’ego:
„Wasz obowiązek nie polega na tym, żeby w dzieciach ludzkich zabijać człowieka, ani żeby go zamieniać w mrówkę, której przyjdzie żyć w mrowisku. Nieważne jest w moich oczach, czy człowiek będzie mniej lub więcej posiadał. Ważne jest, czy będzie mniej czy bardziej człowiekiem. Nie pytam przede wszystkim o to, czy człowiek będzie szczęśliwy, ale jaki to człowiek ma być szczęśliwy. I bogactwo sytych, osiadłych plemion tyle dla mnie znaczy, co zadowolenie bydła stojącego w oborze. Nie zasypujcie ich więc pustymi formułami, ale obfitością obrazów, z których rodzą się struktury. Nie wpajajcie im martwej wiedzy, ale dawajcie pewien styl myślenia, który pozwoli ująć istotę rzeczy. Nie sądźcie o ich zdolnościach wyłącznie na podstawie przejawianych uzdolnień określonym kierunku. Ten, bowiem dojdzie najdalej i osiągnie najwięcej, kto trudził się wbrew swej naturze. Gdyż najważniejsza jest we wszystkim miłość. Nie przywiązujcie nadmiernego znaczenia do przydatności, ale do twórczych zdolności człowieka, aby ten, kto hebluje deskę, robił to z godnością, a wtedy będzie ją heblował jeszcze lepiej.”