Polska to duży kraj, bardzo duży… Na Polskę składa się wiele barwnych, zróżnicowanych regionów. Trzeba sporo czasu, żeby li tylko powierzchownie poznać te regiony – ich współczesność, ich przeszłość, ich cywilizację i ich kulturę. Ich perspektywy. Są bardzo, bardzo różne. Jako emeryt mam czas i środki, żeby podziwiać to bogactwo. A w życiu sporo widziałem – tam i siam. Trzeba być dziwnym człowiekiem, żeby nie dostrzec tej wielorakości, tego bogactwa w granicach Rzeczpospolitej.
Gołym okiem widać, że 50 lat próby zrobienia u nas jednego państwa, jednej partii, jednej klasy, jednego narodu i jednego kościoła spełzły na niczym.
Gołym okiem widać, że ludzie wolni od przeszło ćwierćwiecza pracują, pracują, pracują, bo pracować potrafią. To widać gołym okiem. Oczywiście nie wszyscy pracują. Ale ci, którzy pracują, to pracują tak i w takich warunkach, jakby ten przeklęty pozytywizm, ta przeklęta praca u podstaw nadal walczył z upiorem zbawców narodu, co to sami niczego nie wypracowali, ale innych chcą uszczęśliwić. Wbrew wszystkiemu ludzie pracują, stawiają domy, sadzą drzewa, płodzą, wychowują i kształcą dzieci.
Gołym okiem widać, że ludzie pracujący na siebie, na swoja rodzinę, na teraźniejszość, na podatki nie chcą być uszczęśliwiani wizjami nowych Chrystusów narodów. Dają sobie radę i pomagają innym. Tak pracują, że nie mają czasu na rządzenie, bo czas pochłania im zarządzanie. Ci prostolinijni współobywatele wiedzą, że rewolucji i reform było już dosyć. Zwłaszcza tych centralnych.
Były kosztowne i zdaje się, że będą jeszcze kosztowniejsze. A pamiętamy mosty i wiadukty zawieszone szczytnymi hasłami, które okazały się kosztownym pustosłowiem.
Budujemy bogatą przyszłość naszych dzieci! Tak to brzmiało. Potrzebne są zmiany! Tak to brzmiało. Reformujemy kraj! Tak to brzmiało.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci wymyśli szkołę. Żeby wymyśleć szkołę, to trzeba znać swoją wieś, swoje miasto. Spróbuj poznać! U mnie we wsi trudno byłoby się dogadać. A bez zgody osiągniemy… A tu jedna Pani (nie ona pierwsza zresztą), która zna może swoją wieś czy miasteczko, chce zbudować od nowa system, dla tylu różnych regionów, dla tylu milionów ludzi, dla tylu wsi…? Śmiechu warte.
Bo Rzeczpospolita to duże i barwne państwo w granicach którego żyją miliony ludzi o poglądach odmiennych od centrali, ale płacących większe podatki niż pracownicy centrali. Ludzi korzystających z rozbudowanego systemu, korepetycji, lekcji prywatnych. Rodzin pracujących z dziećmi po godzinach lekcyjnych.
Na jakiej podstawie, na podstawie jakiej wiedzy falsyfikowanej, co należy zmienić, tego nikt nie wie. Ale kto dorwie się do ministerstwa, ten ma pomysła. Kosztownego pomysła, za który nie on/a płaci i nie on/a odpowiada.
Na jakiej podstawie, na podstawie jakiej wiedzy falsyfikowanej, co należy zmienić, tego nikt nie wie. Wiedza twarda, wiedza sprawdzona podkreśla przewagę dywersyfikacji nad unifikacją.
Wiedza twarda, wiedza sprawdzona, podkreśla przewagę działań wspierających podmiotowość nad traktowaniem przedmiotowym.
O autorze: Aleksander Lubina jest emerytem, byłym nauczycielem, tłumaczem, publicystą, pisarzem, autorem wielu felietonów publikowanych m. in. w portalu Edunews.pl.