Zmiana chodzi w niewygodnych butach

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie musiał przejść kilkuset metrów w niewygodnych butach... Zapewne każdy z nas ma to nieprzyjemne doświadczenie. Jak wygląda wtedy nasz chód? Jestem na bieżąco, gdyż właśnie próbuję rozchodzić nowe buty: robię w nich małe ostrożne kroczki, żeby zminimalizować ból i otarcia; omijam przeszkody i zatrzymuję się, kiedy tylko mogę, aby dać stopom odpocząć.

Czyż nie tak właśnie wygląda przechodzenie zmian? Widzimy cel - atrakcyjny, upragniony, zbawienny - dotarcie do niego ma odmienić nasze życie. Ale przed nami jest droga - długa, kręta, czasami niebezpieczna. Często nie wiemy, co nas na tej drodze spotka - może prowadzić pod górę albo przez las pełen groźnych stworzeń. Bywa też inaczej - ktoś (zapewne przełożony) stawia nas na tej drodze i każe nią iść, chociaż wcale nie podoba nam się cel, który mamy osiągnąć. Tak, czy inaczej - czekają nas trudy i znoje. Lepiej zatem przebiec na oślep, byle szybciej, czy iść powoli, aby mieć czas na obserwacje i uczenie się?

Dość tej liryki, przejdźmy do konkretów.

Załóżmy, że doświadczamy w szkole pewnego problemu (wybitnie częste doświadczenie...). Przyjmijmy, że nasi uczniowie i uczennice są wyjątkowo leniwi, brakuje im motywacji, robią tylko tyle, ile muszą, aby nie dostać jedynki i nie odrabiają prac domowych. Mamy z tej sytuacji 3 wyjścia:

  1. nie robić nic - przyjąć, że tacy są i nie da się tego zmienić; narzekać (albo i nie) i przecierpieć do końca roku szkolnego;
  2. starać się motywować ich tym, co działa - czyli ocenami: grozić, pisać do rodziców, stawiać jedynki za brak pracy domowej (niezgodne z prawem, ale co tam...), narzekać (albo i nie) i wymyślać coraz to nowe metody tortur (dla siebie, bo uczniom* na tym etapie już pewnie nie zależy w ogóle);
  3. zatrzymać się, przeanalizować sytuację i zaplanować zmianę.

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli napiszę, że w tym artykule otworzę drzwi z numerem 3.

Rozwiązanie trzecie zaczyna się od wciśnięcia przycisku STOP. Przed rozpoczęciem zmiany powinniśmy ustalić, gdzie jesteśmy. Spróbujmy przeanalizować zachowanie uczniów. Mi zawsze pomaga rozpisanie tego na kartce, gdyż czasami samo nazwanie zachowań pozwala lepiej je zrozumieć (semantyka w czystej postaci). Czy nasze uczennice* są leniwe, czy może raczej zrezygnowane? To dwie różne rzeczy, gdyż jedna oznacza cechę charakteru, druga opisuje efekt jakiegoś procesu. Czy uczniowie* nie odrabiają prac domowych, bo o nich nie pamiętają, czy może robią to celowo, aby coś zamanifestować? Czy cała klasa zachowuje się tak samo, czy jednak trzeba wziąć pod lupę konkretnych uczniów i nie wrzucać wszystkich do tej samej szuflady? Zachęcam też, aby porozmawiać z innymi nauczycielkami* i sprawdzić, jak te same dzieci zachowują się na innych przedmiotach. To może dać całkiem ciekawe odkrycia. Pamiętajmy, że zachowanie uczniów jest efektem różnych czynników, wiele z nich jest daleko poza strefą naszego wpływu.

Zmiana nie będzie efektywna, jeśli nie przeanalizujemy także swojego zachowania. Zastanówmy się, jakimi metodami pracujemy z uczniami; jak często pozwalamy im podejmować decyzje; jak do nich mówimy (naprawdę wierzę w znaczenie języka!); jakie miejsce zajmujemy w sali w czasie lekcji; jaki jest stosunek pochwał udzielanych uczennicom do uwag. Jeśli ta analiza będzie solidna i autentyczna, może być to bardzo odkrywczy proces. Być może także bolesny, ale wychodzę z założenia, że lepiej być świadomym swoich błędów i móc coś z nimi zrobić niż oszukiwać się, że jesteśmy idealni, a te 'dziwne' zachowania ludzi dookoła wynikają tylko i wyłącznie z ich własnych niedoskonałości.

Ta część procesu zmiany była najtrudniejsza. Teraz już będzie łatwiej. Kiedy wiemy, co robimy (nasze zachowania) i jakie są tego efekty (zachowania uczniów) wypiszmy, co chcemy osiągnąć - cel. Powinien on być realny (nie chciejmy od razu zdobywać Księżyca!) i mierzalny (po czym poznamy, że ten cel osiągnęliśmy?). W omawianym przykładzie celem może być np. "Uczniowie i uczennice wykonują zaproponowane przeze mnie zadania i rozmawiają o nich podczas lekcji ze mną i ze sobą nawzajem". Może to niedużo - tak powinno być na każdej lekcji. Ale jeśli obecnie uczniowie ociągają się z robieniem zadań, nie kończą ich, a podczas lekcji nie rozmawiają w ogóle albo na inne tematy to znaczy, że nie angażują się w to, co robią. Rozmowa jest przejawem zainteresowania i dociekania, a zadawanie pytań i dyskutowanie z nauczycielem oznacza, że mu ufają i wchodzą w relację. To już bardzo dużo.

Skoro wiemy już, jaki jest nasz cel, zastanówmy się, co powinniśmy w swoim zachowaniu zmienić - wypiszmy to. To muszą być bardzo konkretne rzeczy, np.:

  • zadawać uczennicom pytania otwarte zamiast zamkniętych
  • po zadaniu pytania dawać czas na odpowiedź (nauczyciele mają tendencję do zagadywania ciszy)
  • na początku lekcji mówić uczniom, co będzie się dzisiaj działo, jaki mam plan na lekcję
  • na koniec lekcji zostawiać 3 minuty na refleksję - uczniów, nie moją
  • zrezygnować z prac domowych - i tak nie działają
  • lekcje powtórzeniowe oddawać uczennicom - może ktoś zechce przygotować prezentację albo zadania, może chcą pracować w grupach i robić razem ćwiczenia powtórzeniowe z podręcznika, a może chcą po prostu samodzielnie przeanalizować materiał i zadać mi pytania.

Następnie popatrzmy na tę listę i przeanalizujmy, które z wypisanych działań jesteśmy gotowi wprowadzić w życie - być może są tam takie rzeczy, na które w danym momencie nie jesteśmy gotowi. Warto wybrać na początek taką rzecz, która wydaje nam się najłatwiejsza. Dzięki temu mamy szansę na dość szybką realizację zadania, a nic nie motywuje bardziej niż sukces!

Kiedy wybierzemy już pierwsze działanie (brawo, właśnie założyliśmy buty!), zaczynamy wprowadzać je w życie. Powoli, małymi kroczkami, z uważnością na to, co się dzieje, zatrzymując się co chwilę na odpoczynek (refleksję). Nie oczekujmy, że już pierwszy krok pozwoli nam dojść do celu. Dajmy sobie prawo do błędu: "Miałam zadawać pytania otwarte, a dzisiaj na lekcji znowu formułowałam same zamknięte... Trudno. Jutro spróbuję jeszcze raz." Analiza błędu pozwala nam złapać grunt pod nogami: "Zapytałam dzisiaj: Czy ten kwiat jest trujący? A może powinnam zapytać: "Które kwiaty są trujące?". Dzięki takiej refleksji być może następnym razem poradzimy sobie lepiej.

Kiedy poczujemy, że pierwsze działanie mamy już opanowane, wybierzmy kolejne, a potem następne. W którymś momencie okaże się, że działania, na które nie byliśmy gotowi na początku, teraz wyglądają całkiem przyjaźnie. Obserwujmy też zmiany, jakie dokonują się w uczniach. Co działa najlepiej? Może warto iść w tym kierunku i kolejne kroki dobierać tak, aby przynosiły najlepsze efekty? A może jest coś, co nie działa w ogóle. Czy to kwestia złego doboru metody, czy może w naszej początkowej analizie coś pominęliśmy? Czasami trzeba wrócić do pierwszego etapu i zacząć wszystko od nowa.

Wierzę, że nie ma przypadków beznadziejnych. Każdy problem da się rozwiązać, przynajmniej częściowo. Niektóre mogą być wyjątkowo niewygodne. To od nas zależy, czy chcemy te buty założyć i powoli zmierzać w kierunku rozwiązania, czy wolimy zostać na miejscu. Pewne jest jedno - zmiana zaczyna się od pierwszego kroku. Potem dzieją się cuda. Któregoś dnia rozglądamy się i widzimy, że znajdujemy się w zupełnie innym miejscu niż kilka kroków temu. Kilka kroków - ale właściwie ile? Jak to możliwe, że zrobiliśmy ich już tyle? I jak to się stało, że te buty nie są już tak niewygodne jak na początku? Właściwie, to są teraz nawet całkiem wygodne. Tak wygodne, że nie chcę ich już zdejmować...

***

* Kiedy piszę "uczniowie", mam na myśli uczniów i uczennice.
Kiedy piszę "uczennice", mam na myśli uczniów i uczennice.
Kiedy piszę "nauczycielki", mam na myśli nauczycieli i nauczycielki.
Kiedy piszę "nauczyciele", mam na myśli nauczycieli i nauczycielki.
Język jest ważny. Dla mnie ważne są też feminatywy. Dla spójności tekstu rezygnuję ze wstawiania obu form w każdym miejscu, stosuję je zamiennie.

 

Notka o autorce: Ewa Przybysz-Gardyza - koordynatorka programu Asy Internetu w Fundacji Szkoła z Klasą, edukatorka i trenerka z 18-letnim stażem w pracy jako nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej i języka angielskiego w szkole podstawowej. Autorka materiałów edukacyjnych. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Specjalizuje się w pracy metodą Design Thinking, a o swoich pomysłach na rozwój edukacji w Polsce pisze na blogu Dla Nauczycieli, z którego pochodzi niniejszy artykuł. 

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Świetny sposób uczenia dorosłości, odpowiedzialności i współpracy - bez osądzania, bez wzbudzania po...
A może chodzi o to, aby introwertycy uczyli się udziału w dyskusji.
Jacek napisał/a komentarz do Wyzwanie dla prawnika...
Janusz Korczak powiedział „nie ma dzieci, są ludzie”. I to jest prawda. Przecież każdy dorosły kiedy...
Obawiam się, że to może się często zmienić w atak 2:1 lub 3:1 - kiedy rodzice wezmą stronę dziecka (...
To się nazywa "zimny telefon" - metoda marketingowa polegająca na dzwonieniu do losowych ludzi, nie ...
Gość napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Dziękuję za ten artykuł.
Ppp napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Terada i Merill mają CAŁKOWITĄ rację. Jak ktoś chce i może - nauczy się i bez oceniania. Jeśli ktoś ...
Marcin Zaród napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
Mój syn będąc w liceum w klasie mat-info-fiz prosił z kolegami o ustawienie takich tablic na korytar...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie