Szkoła uczy tego, co niepotrzebne. Szkoła nie uczy tego, co potrzebne. Szkoła za dużo od uczniów wymaga. Szkoła za mało od nich wymaga. Szkoła stosuje niewłaściwe metody nauczania. Szkoła niepotrzebnie stosuje wiele różnych metod nauczania. Szkoła nie wychowuje. Szkoła zbytnio pcha do wychowywania i ideologizuje uczniów... W sumie szkoła źle przygotowuje do życia… - o szkole z pozycji zaangażowanego obserwatora mówił w Centrum Nauki Kopernik na zakończenie konferencji “Pokazać - Przekazać” 2017 prof. Bohdan Cywiński.
Czy Internet spłyca myślenie?
Często można spotkać się z opiniami, że „Internet spłyca myślenie”. Ale czy jest tak naprawdę? Jaki powinien być punkt odniesienia? Być może porównujemy nie te elementy komunikacji, które należałoby. Z całą pewnością powszechny dostęp do komputerowych technologii zmienił nasz sposób komunikacji. Zastanówmy się co i jak zmienia. Pytanie, czy to dobrze czy źle jest już znacznie trudniejsze.
Jak uczymy się w sieciach?
Będziemy gościć ciekawą osobowość świata edukacji. Do Warszawy przyjeżdża jeden z współtwórców konektywizmu – Stephen Downes. Został on zaproszony do Polski przez Centrum Nauki Kopernik, zaś konektywizm uczyniono głównym tematem tegorocznej konferencji „Pokazać – Przekazać 2017”[1]. O tej koncepcji pedagogicznej pisaliśmy w 2009 roku na łamach Edunews.pl (chyba jako pierwsi w Polsce) – warto zatem przypomnieć jej główne założenia.
Rewolucja czy ewolucja w szkole?
Połowa sierpnia, ale nauczyciele powoli przygotowują się do pracy w szkole. Już od września. A tam spore zmiany. Dla rodziców także będzie (niemiła) niespodzianka...
Szkoła bez ocen?
Mój szanowny kolega, Iwo Wroński, dyrektor Zespołu Szkół STO im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, opowiedział niedawno historię, której istotę przytoczę tutaj z pamięci. Otóż swego czasu miał uczennicę, która po ukończeniu z sukcesem pierwszej klasy liceum postanowiła przejść na… nauczanie domowe. Swojej decyzji nie motywowała bynajmniej niezadowoleniem ze szkoły, a wręcz przeciwnie, otwarciem jej oczu w liceum na bezkres możliwości, jakie przynosi życie. Doszła jednak do wniosku, że na realizację programu nauczania poza szkołą wystarczą trzy godziny samodzielnej pracy dziennie, a zaoszczędzony czas będzie mogła poświęcić na rzeczy naprawdę (dla niej) ważne – własny rozwój w różnych dziecinach, działalność społeczną, wolontariat etc.
Nauka programowania w szkole? Owszem, ale...
Zaiste, głęboka jest wiara w skuteczność masowej edukacji. Stanowi ona pamiątkę dawnych, dobrych czasów, kiedy to, co wykładano w całym kraju z ambony, a w późniejszych latach zza szkolnej katedry, wprost przekładało się na światopogląd i zasób wiedzy przeciętnego zjadacza chleba. Jest też owa wiara wyrazem słusznego przekonania, że jeśli współczesny młody człowiek spędza w placówce oświatowej kilkadziesiąt godzin tygodniowo, to nawet w epoce internetu jakaś część tego, co mu się tam zaserwuje, nieuchronnie pozostanie w jego głowie. Dlatego niemal każde państwo, bez względu na ustrój, niezmiennie dba o właściwy dobór treści nauczania. Przy czym słowo „właściwy” jest tutaj kluczowe – z politycznego i światopoglądowego punktu widzenia.
Szkoła dla nikogo?
Nie jestem fanem teorii spiskowych. Nie przekonuje mnie teza, że szkoła celowo utrzymywana jest w obecnym kształcie, by realizować interesy jakichś sił. Ona de facto nie przynosi korzyści nikomu.