Dzięki nawykowi przeglądania prasy dowiedziałem się, że MEN przygotowało reformę programową, obejmującą m.in. edukację historyczną. Należę do niewielkiej grupy (mniej niż sto osób) dydaktyków historii - osób, które zawodowo zajmują się badaniem edukacji historycznej i uważają, iż mają na ten temat sporo wiedzy. Postaram się zatem skomentować propozycję MEN.

Jak wygląda oferta telewizji publicznej dla najmłodszych? Czy można jej powierzyć nasze dzieci bez obaw? Od telewizji publicznej zwykło się oczekiwać więcej rozumu niż od stacji prywatnych. Argumentem jest abonament, za który mamy jakoby prawo domagać się telewizji wolnej od komercyjnych głupot.
We współczesnym świecie jakość i skuteczność nauczania zyskuje sobie coraz wyższą rangę. W dokumentach UE mówimy o gospodarce opartej na wiedzy, a kształcenie nauczycieli znajduje się na naczelnym miejscu w realizacji tego zadania. Podobnie jest w USA, gdzie sprawy edukacji zajmują nie tylko fachowców, ale są przedmiotem licznych artykułów w prasie.
Na przestrzeni wieków, życiowe perspektywy człowieka uzależnione były głównie od miejsca jego urodzenia. Przeciętne dziecko w bogatym społeczeństwie żyło zapewne na wyższym poziomie oraz znacząco dłużej niż nawet najbystrzejsze i utalentowane dziecko w biednym kraju. Prawdopodobnie jest tak również i dziś, jednak w mniejszym stopniu niż wcześniej.
Podobnie jak każdy inny rodzic, często zastanawiam się jak wybory i decyzje podejmowane dzisiaj, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie, wpłyną na przyszłość moich dzieci. Jak będzie wyglądał ich system opieki zdrowotnej? Jak wpłynie globalne ocieplenie klimatu na ich pokolenie? Co będą zmuszeni naprawić w efekcie naszych zaniedbań?
Konkluzją opublikowanego pod koniec zeszłego roku przez Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych raportu „Education at a Glance” (

