Wirtualny świat gier komputerowych na stałe wpisał się w rzeczywistość, w której funkcjonuje współczesny człowiek. Obecnie stanowią one nie tylko prężnie rozwijającą się gałąź rozrywki, ale również wkraczają dynamicznie w świat nauki i edukacji. Ich niewątpliwy triumf związany jest nierozerwalnie z cechami, które pomagają w ekspansji coraz to nowych przestrzeni życia społecznego.
Wyzwania i zadania dla polskiej edukacji
Coraz silniej odczuwamy fakt przejścia od szkoły ery industrialnej do szkoły ery gospodarki opartej na wiedzy. Zaczynamy w edukacji uwzględniać nie tylko modele dydaktyczne projektowane w tradycyjnej szkolnej przestrzeni, ale coraz większe znaczenie odgrywają otwarte zasoby edukacyjne w sieci i przestrzeń publiczna z centrami nauki, parkami technologicznymi, interaktywnymi muzeami, czy laboratoriami.
Komputer jako znaczący towarzysz rodziny
Współczesna rodzina przechodzi liczne i znaczące przemiany, zarówno w swym kształcie, relacjach, jak i pełnionych funkcjach. Ewolucja dotyczy między innymi społecznej akceptacji nowych form rodziny, jej wewnętrznych układów, pełnionych ról, więzi i ich rozpadu, czy rekonstrukcji. Poza coraz bardziej akceptującym przyjmowaniem przez społeczeństwo różnorodnych stylów życia rodziny, takich jak monoparentalność, tworzenie związków kohabitacyjnych, rodzin homoseksualnych, zrekonstruowanych i patchworkowych, jedną z istotnych współczesnych osobliwości jest zmiana mocno zaskakująca – przyjęcie do grona członków rodziny nowego towarzysza, niezwiązanego więzami pokrewieństwa czy powinowactwem[1]. Oto nowym członkiem większości rodzin współczesnych naszej kultury staje się komputer.
Wychowanie to mit?
Kto dziś wychowuje? Dom, szkoła, kościół, społeczność internetowa? Definicja rodziny ulega liberalizacji. Nie ogranicza się do dotychczas rozumianego modelu. Profesor Tomasz Szlendak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wychodzi z założenia, że "rodzina podlega procesowi dostosowania się do migracyjnego, multikulturowego otoczenia". Tak jak zmienia się rozumienie rodziny, tak zmienia się również szkoła. A ta nie jest zainteresowana wychowaniem.
Niech uczniowie decydują, co chcą czytać
Ministerstwo Edukacji Narodowej ponownie ożywiło dyskusję na temat szkolnych lektur i bardzo dobrze - czas skończyć z fikcją „czytania“ w szkołach. Pamiętam, że po raz pierwszy „Pana Tadeusza“ przeczytałem w całości przed maturą. Na siłę, bo musiałem przeczytać (byłem w klasie o profilu humanistycznym), ale zachwycić się nie potrafiłem. Ot, kolejne dzieło, które ktoś, kierując się własnymi preferencjami i mając pewnie kilkadziesiąt lat więcej niż uczniowie, uznał za mające szczególną wartość. Ale dla kogo?
Nauczyciel ignorant
Czy ignorancja w zawodzie nauczyciela może być cnotą? Czy naprawdę powinniśmy oczekiwać, że współczesny nauczyciel musi być istotą wszystkowiedzącą i potrafiącą wyjaśnić każdy temat, rozwiązać każdy problem? A może lepiej byłoby (dla naszych dzieci) przyjąć, żeby wszystkiego nie wiedział, ale wówczas pokazywał jak można uczyć się tego, czego jeszcze nie wiemy? I żeby uczył się razem z dziećmi, pokazując jeszcze, jak trzeba się uczyć?
Grywalizacja, czyli po co dzieci chodzą do szkoły?
"Dzieci przychodzą do szkoły wcale nie dlatego, żeby nauczyć się czytać, tylko po to, żeby znaleźć odpowiedzi na pytania, które je nurtują." Powiedziała to nauczycielka z wieloletnim stażem i dużymi sukcesami wychowawczymi. Więc wie co mówi. I moim zdaniem ma rację.