Czy ignorancja w zawodzie nauczyciela może być cnotą? Czy naprawdę powinniśmy oczekiwać, że współczesny nauczyciel musi być istotą wszystkowiedzącą i potrafiącą wyjaśnić każdy temat, rozwiązać każdy problem? A może lepiej byłoby (dla naszych dzieci) przyjąć, żeby wszystkiego nie wiedział, ale wówczas pokazywał jak można uczyć się tego, czego jeszcze nie wiemy? I żeby uczył się razem z dziećmi, pokazując jeszcze, jak trzeba się uczyć?
Grywalizacja, czyli po co dzieci chodzą do szkoły?
"Dzieci przychodzą do szkoły wcale nie dlatego, żeby nauczyć się czytać, tylko po to, żeby znaleźć odpowiedzi na pytania, które je nurtują." Powiedziała to nauczycielka z wieloletnim stażem i dużymi sukcesami wychowawczymi. Więc wie co mówi. I moim zdaniem ma rację.
Stosuj się do poleceń!
Znam wielu wspaniałych nauczycieli! Doceniam ich trud, ciągłą chęć do pogłębiania wiedzy, otwartość na uczniów i ich potrzeby. Wiem, że w obecnym systemie edukacyjnym nie jest im łatwo, na szczęście uczniowie zawsze doceniają to, co od takich pedagogów dostają. Jednak w grupie ponad 600 tysięcy nauczycieli są również osoby, które nigdy nie powinny pracować w tym zawodzie. Profesor Hüther nazywa ich „przerabiaczami materiału”, ja „wielkimi odpytywaczami”.
Neurologia w wersji pop?
W ostatnich latach przeczytałem kilka książek Spitzera i trochę Hüthera. Wysłuchałem ich wykładów w internecie… staram się na bieżąco śledzić wpływ wymienionych na oświatę w swoich środowiskach. Co do Spitzera trudno mu odmówić skuteczności w działaniu. Jego instytut w Ulm oraz finansowe środki trzecie świadczą o tym, że sobie radzi. Ale jaki jest jego wpływ na godzinę lekcyjną w niemieckiej szkole? Moim zdaniem średni.
Jeden rozmiar dla wszystkich?
Aby nie dopuścić – jak mówi Toffler, jeden z najbardziej znanych futurologów – do masowego "porażenia przyszłością" należy stworzyć nowy system kształcenia odpowiadający ponowoczesnej rzeczywistości. Aby tego dokonać, tak cele, jak i metody, muszą się wiązać z przyszłością. Jak przejść od edukacji pouczania w kierunku edukacji upowszechniania? Jak przejść od edukacji „jednego rozmiaru“ w kierunku różnorodności wykorzystującej siłę kastomizacji?
Wiem, że nic nie wiem (dziś)
Jest takie powiedzenie amerykańskie, że ekspert to ktoś, kto jest skądś albo z innego miasta (someone from out of town). My mówimy czasem, że „z innej planety“. Przychodzi (nieraz bez zaproszenia), dużo mówi, dużo gestykuluje, przerywa innym, na wszystko ma receptę, wie lepiej, poucza... Znamy to zjawisko z polityki, ale wydaje mi się, że i w szkole / edukacji znalazłoby się wielu takich ekspertów. Przy dzisiejszym tempie przyrostu informacji i wiedzy bezpieczniej jest czasem przyznać: nie wiem, muszę sprawdzić.
Jak zbudować wylęgarnie orłów?
Chcemy, by polska szkoła była wylęgarnią orłów wyposażonych w miękkie kompetencje: umiejętność komunikacji i współpracy, innowacyjność, kreatywność, otwartość na różnorodność czy postawę partycypacyjną. Takich umiejętności nie ukształtujemy jednak wykładami i deklaracjami, one wzmacniają się w największej mierze poprzez obserwację nauczycieli w szkolnej rzeczywistości.
Ostatnie komentarze