Czas pandemii dostarcza wiele dowodów na to, że duża część nauczycieli cały czas tkwi głęboko w pułapce pruskiego drylu (stylu) nauczania. I nawet tak wielka zmiana warunków uczenia się, jakiej doświadczamy w covidowej rzeczywistości, nie jest w stanie wyrwać ich z tych okowów. Zamiast pomyśleć, jak w tych warunkach uczyć inaczej, jak przewartościować swoje metody nauczania, powielamy masowo to, co najgorsze i najmniej efektywne. Głównymi poszkodowanymi są nasze dzieci, ale jak wiadomo, dla systemu oświaty mają one znaczenie tylko w tabelkach, z których wynika, że wszystko jest w porządku.
Czy hybryda zostanie z nami po COVID-19?
Co dalej? Czy wrócimy na stale do szkół, czy będziemy uczyć się zdalnie, czy może naszą przyszłością są szkoły hybrydowe? Dla mnie są to ważne pytania, na które warto szukać odpowiedzi wcześniej. Jeszcze bardziej ciekawe jest pytanie – kto ma odpowiedzieć na to pytanie i decydować?
Uczenie się uczniów a edukacja zdalna
Teoretycznie można założyć, że podczas edukacji zdalnej zwiększyły się kompetencje uczniów w zakresie uczenia się, szczególnie z wykorzystaniem technologii edukacyjnych. Ale może to założenie na wyrost - czy rzeczywiście taka pozytywna i trwała zmiana ma miejsce? Szkoły, nauczyciele i uczniowie (oraz rodzice) – wszyscy w związku z pandemią doświadczyliśmy szczególnego zaburzenia procesu edukacji. System szkolny nie mógł być przygotowany na taką ewentualność, ale chyba też nadal nie jest (na kolejne wstrząsy…). Co moglibyśmy zmienić?
Czy nauczyciel powinien przyznawać się do niewiedzy i do błędów?
Dziennik refleksji edukacyjnych. Zamiast punktozy i obszernej dokumentacji. Gdzieniegdzie już tak się dzieje - dziennik refleksji jest element dokumentacji rozwojowej, potrzebnej do awansu zawodowego. Zamiast zbierania zaświadczeń o uczestnictwie w szkoleniu, kursie, konferencji, zamiast zbierania pisemnych potwierdzeń i podziękowań jest pisanie dziennika refleksji, np. edukacyjnych. Czyli opowiadanie własnymi słowami, własnymi przemyśleniami o udziale w szkoleniu czy webinarium. Byłem, uczestniczyłem... ale co z tego dla mnie wynika? Z jednej strony to forma notatki z wbudowaniem nowej wiedzy do już istniejącego konstruktu (własna wiedza). Co jest łatwiej zebrać: dyplomy i zaświadczenia czy spisane refleksje? A co łatwiej ocenić: przekartkować zaświadczenia o uczestnictwie, policzyć punkty czy przeczytać tekst z dziennika refleksji? Ja tymczasem od kilkunastu lat piszę bloga (wcześniej także w brulionie papierowym).
Ku pokrzepieniu?
Rozumiem, że człowiek zaangażowany w swoją pracę potrzebuje poczucia jej sensu. To chyba najnaturalniejsza ludzka potrzeba wyższa – nadanie celu swojemu istnieniu poprzez działanie. Problem zaczyna się wtedy, gdy, mimo usilnych starań, upragnionego celu nie widać na horyzoncie, a lata lecą. Pojawia się wtedy pokusa pójścia na skróty, przekazania światu, że co prawda do owego celu droga wciąż daleka, są przejściowe trudności, niespójności i wiązanie sznurkiem, ale ogólnie to wiadomo, o co nam chodzi i w końcu najważniejsza jest idea…
Zdalnie sterowani
Im bliżej rocznicy szkolnego lockdownu, tym więcej pojawia się prób analiz, podsumowań czy wręcz rozrachunków z edukacją zdalną. Takie działania byłyby ze wszech miar potrzebne i sensowne, gdyby nie to, że w wymiarze popularnym, kształtującym opinię publiczną, są poznawczo raczej bezwartościowe. W ogromnej większości są niczym innym, jak kolportowaniem opinii opartych o niestandaryzowane ankiety, skromne lub żadne subiektywne doświadczenia czy przeczucia, a czasem i skłonność do uprawiania sensacji i paniki. A niekiedy może są one też rezultatem rozumowania pozbawionego podstawowych zasad logiki.
Per Aspera Ad AstraZeneca
Tytułowa parafraza łacińskiej maksymy „Przez trudy do gwiazd” jak ulał pasuje do dziejącej się właśnie historii szczepienia nauczycieli przeciw COVID-19 za pomocą preparatu firmy AstraZeneca. Pokazuje, jak głęboko sięga (słuszne) nauczycielskie poczucie krzywdy, jak (zasłużenie) mikroskopijne jest zaufanie środowiska oświatowego do władz, jak wreszcie rozemocjonowani miotamy się w edukacyjnym grajdołku, formułując (usprawiedliwione) oczekiwania, protestując przeciwko (ewidentnemu) lekceważeniu przez władze potrzeb szkolnictwa. A było to tak.
Ostatnie komentarze