Trochę jestem już znudzony rozważaniem stale tych samych edukacyjnych dylematów, roztrząsaniem pozornych oczywistości, wyciąganiem niezmiennych wniosków i tłumaczeniem, dlaczego rzeczywistość szkolna nie jest taka, o jakiej wszyscy podobno marzą. Niestety, ta niewdzięczna (bo nieskuteczna i najwyraźniej głównym zainteresowanym tą tematyką zbędna) polemika z kreatywną księgowością oświatowej ideologii jest jedyną dostępną mi formą niezgody na, jak się wydaje, z góry zakładaną jałowość edukacyjnego dyskursu. Jest to wysiłek o tyle przykry, że często wymierzony nie w jakiegoś określonego przeciwnika, oświatowego szkodnika, czy innego przedstawiciela edukacyjnego ciemnogrodu, ale coraz częściej w enuncjacje ludzi, stojących w zasadzie po tej samej stronie barykady.
Ludzie uczą się lepiej, gdy...
We wrześniu pojawią się w szkole uczniowie z bardzo zróżnicowaną wiedzą i umiejętnościami. Jeśli zaczniemy tę sprawę rozpatrywać dopiero we wrześniu, to presja czasu wymusi na nas pochopne rozwiązania. Teraz jest okazja, aby sprawę przemyśleć i podjąć, najlepiej wspólnie, dobre decyzje.
Epidemia krótkowzroczności
Należę do wielomilionowej rzeszy krótkowidzów, dlatego ten temat jest dla mnie ważny nie tylko z powodu bycia nauczycielem. Kilka dni temu obejrzałam powtórkę francuskiego filmu dokumentalnego z 2017 roku – „Epidemia krótkowzroczności”. Widziałam go już rok wcześniej, a teraz przypomniałam sobie jakie wtedy wywarł na mnie wrażenie. Spowodował, że przez ten rok świadomie i z premedytacją planowałam lekcje na dworze, nawet w trakcie nauczania zdalnego, nawet w trakcie brzydkiej pogody, a podczas zajęć w sali szkolnej robiłam z dziećmi proste ćwiczenia „na oczy”.
Ukryte koszty aktywizowania (refleksje o nauczaniu cz. 4)
Przewiny współczesnej pedagogiki, wynikające z ideologicznego zacietrzewienia, zaślepienia, chciejstwa, uogólnienia i organicznej wręcz niechęci do myślenia racjonalnego, idą w dziesiątki. Nie ograniczają się przy tym do podstawowych założeń, metodyki i technik nauczania, utrudniając życie nauczycielom, zdolnym jeszcze do oceny sytuacji – tacy są gotowi zrezygnować z komfortu płynięcia z prądem, nie stosować ich niewolniczo i jakoś je modyfikować, choć płacą za to wysoką cenę.
O szczepieniach w szkole – głos sceptyczny
Rząd zamierza wysłać dyrektorów szkół i nauczycieli na pierwszą linię walki z pandemią! Poważnie! Jeśli wierzyć zapowiedziom płynącym z Ministerstwa Edukacji i Nauki, mamy w pierwszych tygodniach września pokierować akcją informacyjną adresowaną do…, hmm…, …uczniów? …rodziców?, jakoś zaagitować ich do zaszczepienia się przeciw COVID-19, no i zorganizować akcję szczepień na terenie swoich placówek. A wszystko to bez śladu marchewki czy – jak kto woli – kija, jakim mogłoby być, na przykład, ograniczenie wstępu osobom niezaszczepionym do instytucji kultury czy obiektów sportowych. Co praktykuje się już w niektórych krajach.
Projekt inteligentny inaczej (refleksje o nauczaniu cz. 3)
Czy, zanim wspomniany na końcu poprzedniego wpisu moment nastąpi, dzisiejszej pedagogice wystarczy czasu, by zrozumieć, że rozmaite kompetencje są komplementarne i faworyzowanie jednych kosztem drugich jest krótkowzroczne? Nie założyłbym się o to. Zbyt wielu już ludzi zaangażowanych w edukację nie rozumie, że jakąkolwiek wiedzę buduje się na innej wiedzy, a nie algorytmie wyszukiwarki. Zbyt wielu nie rozumie wielu innych rzeczy.
Silni, zwarci, gotowi, czyli Ministerstwo wobec powrotu do szkół
Z uwagą obejrzałem konferencję prasową wiceministrów edukacji i nauki Marzeny Machałek i Tomasza Rzymkowskiego, którym towarzyszył wiceprezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Przemysław Bryksa, poświęconą przygotowaniom do powrotu uczniów do szkół. Materiał filmowy, na który złożyły się wystąpienia tych trzech osób, został opublikowany na stronie internetowej MEiN w dniu 30 lipca.