Kto dziś wychowuje? Dom, szkoła, kościół, społeczność internetowa? Definicja rodziny ulega liberalizacji. Nie ogranicza się do dotychczas rozumianego modelu. Profesor Tomasz Szlendak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wychodzi z założenia, że "rodzina podlega procesowi dostosowania się do migracyjnego, multikulturowego otoczenia". Tak jak zmienia się rozumienie rodziny, tak zmienia się również szkoła. A ta nie jest zainteresowana wychowaniem.fot. Fotolia.com

Ministerstwo Edukacji Narodowej ponownie ożywiło dyskusję na temat szkolnych lektur i bardzo dobrze - czas skończyć z fikcją „czytania“ w szkołach. Pamiętam, że po raz pierwszy „Pana Tadeusza“ przeczytałem w całości przed maturą. Na siłę, bo musiałem przeczytać (byłem w klasie o profilu humanistycznym), ale zachwycić się nie potrafiłem. Ot, kolejne dzieło, które ktoś, kierując się własnymi preferencjami i mając pewnie kilkadziesiąt lat więcej niż uczniowie, uznał za mające szczególną wartość. Ale dla kogo?fot. sxc.hu

W ostatnich latach przeczytałem kilka książek Spitzera i trochę Hüthera. Wysłuchałem ich wykładów w internecie… staram się na bieżąco śledzić wpływ wymienionych na oświatę w swoich środowiskach. Co do Spitzera trudno mu odmówić skuteczności w działaniu. Jego instytut w Ulm oraz finansowe środki trzecie świadczą o tym, że sobie radzi. Ale jaki jest jego wpływ na godzinę lekcyjną w niemieckiej szkole? Moim zdaniem średni.fot. sxc.hu

Czy ignorancja w zawodzie nauczyciela może być cnotą? Czy naprawdę powinniśmy oczekiwać, że współczesny nauczyciel musi być istotą wszystkowiedzącą i potrafiącą wyjaśnić każdy temat, rozwiązać każdy problem? A może lepiej byłoby (dla naszych dzieci) przyjąć, żeby wszystkiego nie wiedział, ale wówczas pokazywał jak można uczyć się tego, czego jeszcze nie wiemy? I żeby uczył się razem z dziećmi, pokazując jeszcze, jak trzeba się uczyć?fot. Fotolia.com

Jest takie powiedzenie amerykańskie, że ekspert to ktoś, kto jest skądś albo z innego miasta (someone from out of town). My mówimy czasem, że „z innej planety“. Przychodzi (nieraz bez zaproszenia), dużo mówi, dużo gestykuluje, przerywa innym, na wszystko ma receptę, wie lepiej, poucza... Znamy to zjawisko z polityki, ale wydaje mi się, że i w szkole / edukacji znalazłoby się wielu takich ekspertów. Przy dzisiejszym tempie przyrostu informacji i wiedzy bezpieczniej jest czasem przyznać: nie wiem, muszę sprawdzić.fot. sxc.hu

"Dzieci przychodzą do szkoły wcale nie dlatego, żeby nauczyć się czytać, tylko po to, żeby znaleźć odpowiedzi na pytania, które je nurtują." Powiedziała to nauczycielka z wieloletnim stażem i dużymi sukcesami wychowawczymi. Więc wie co mówi. I moim zdaniem ma rację.fot. istockphoto.com

Znam wielu wspaniałych nauczycieli! Doceniam ich trud, ciągłą chęć do pogłębiania wiedzy, otwartość na uczniów i ich potrzeby. Wiem, że w obecnym systemie edukacyjnym nie jest im łatwo, na szczęście uczniowie zawsze doceniają to, co od takich pedagogów dostają. Jednak w grupie ponad 600 tysięcy nauczycieli są również osoby, które nigdy nie powinny pracować w tym zawodzie. Profesor Hüther nazywa ich „przerabiaczami materiału”, ja „wielkimi odpytywaczami”.fot. Fotolia.com

Więcej artykułów…

Edunews.pl oferuje cotygodniowy, bezpłatny (zawsze) serwis wiadomości ze świata edukacji. Zapisz się:
captcha 
I agree with the Regulamin

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie