Pomimo braków sensownych argumentów za reformą, nowy rząd i nowa minister edukacji twardo opowiadają się za likwidacją gimnazjów, w wyniku czego pracę straci lub będzie musiało zmienić nawet i 100 tysięcy osób. Niemal pewne jest, że taka operacja będzie miała ukryty skutek – zmniejszenie liczby nauczycieli zatrudnionych na podstawie Karty Nauczyciela, bo będzie po temu okazja - przecież zmienią się i miejsce pracy i warunki zatrudnienia. Co się stanie z tymi osobami, jaką pozycję mają nauczyciele na rynku pracy – warto tu przywołać jedno z badań Instytutu Badań Edukacyjnych, którego część poświęcono m.in. poszukiwaniu pracy przez nauczycieli.
Czy istnienie gimnazjów ma sens?
Wraz ze zmianami na mapie politycznej kraju również dla edukacji najwyraźniej szykuje się nowy plan. W mediach głośno o likwidacji gimnazjów i choć decyzje jeszcze nie zapadły, trwa dyskusja o tym, czy te szkoły są porażką polskiego systemu oświaty. Nietrudno jednak pozbyć się wrażenia, że wiele opinii opiera się na osobistym, jednostkowym doświadczeniu lub na jego braku - bo większość społeczeństwa pobierała przecież nauki w starym systemie, na mitach, których przez lata nikt nie burzył lub na wynikach jednego sondażu opinii publicznej. Spróbujmy oceniać pracę gimnazjów rzetelniej, kierując się wynikami badań i opiniami ekspertów, a także oddając głos samym zainteresowanym. Edukacja szkolna to proces, który wymaga stałości i konsekwencji. Zamiast burzyć, przyglądajmy się mu bacznie i korygujmy to, co korekty wymaga.
Spór o gimnazja
Mam wrażenie, że machina ministerstwa edukacji istnieje sama dla siebie. Aby uzasadnić potrzebę swojego istnienia urzędnicy produkują masę nowych obowiązków dla dyrektorów i nauczycieli tworząc rozbudowany system kontroli oraz nadzoru. Podobne wrażenie odnoszę w kontekście wypowiedzi na temat likwidowania gimnazjów. W dyskusji o ich znaczeniu i miejscu w systemie nowoczesnej edukacji wynika, że szkoły funkcjonują po to, aby nauczyciele mieli pracę.
O szkole bez sklepiku
Sklepiki w szkołach są od dłuższego czasu przedmiotem jałowej dyskusji. Budzą spore emocje i irytacje, a nawet bunt młodych. I bardzo dobrze, bo z buntu rodzi sie często nowa jakość. Jest nią także rozumienie nauczycieli, że szkoła nie jest przecież od dokarmiania, ale od uczenia się – organizowania uczniowskiego uczenia się.
Co internet zrobił z relacjami, a co jeszcze zrobi?
Mówiąc o wpływie internetu na życie i rozwój młodych ludzi zbyt często posługujemy się uproszczeniami i mitami. Słyszymy często, że Internet zdehumainzuje relacje w szkole. Sporo pedagogów tak twierdzi. Ale z drugiej strony, wiele osób mówi także, że mądrzejsze wykorzystanie sieci poprawi komunikację w szkole. Zdaniem prof. Jacka Pyżalskiego obie tezy mogą być fałszywe. Możliwa jest też inna odpowiedź.
Nauczycielskie Eldorado?
Stworzyliśmy w nowej odsłonie Edunews.pl rubrykę – Komentarze. W zamyśle powstała po to, aby pojawiały się tutaj odpowiedzi między innymi na mądre i być może wymagające rozwinięcia, interesujące, acz kontrowersyjne oraz na głupie i prymitywne materiały dziennikarskie na temat edukacji i szkoły, które pojawiają się (niestety te ostatnie też i to coraz częściej) w polskich mediach. Dziś komentarz, o którego upowszechnienie zwróciło się do nas Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe. Wydaje nam się, że potrzebny.
Jak skończyć z bylejakością?
Bylejakość jest przeciwieństwem ładnej kultury i wysokiej jakości działania. Dotyczy wszystkich dziedzin życia, także kultury, nauki i edukacji. Powinna być przedmiotem naszej refleksji i działań. Ładnie brzmi hasło: „Czas skończyć z bylejakością!”, które wypowiedziane zostało ostatnio przez prof. Macieja Żylicza, prezesa Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, w wywiadzie Anny Budyńskiej. Ale jak to zrobić? Czy w Polsce brakuje kultury jakości? Czy temat dotyczy także obecnej edukacji? Wydaje się, że można o tym porozmawiać nawet w Dzień Edukacji Narodowej.