Dzisiejsze pokolenie uczniów wie, czego chce. Jest bardzo świadome swoich potrzeb. Wychowane w czasach wielokrotnego wyboru nauczyło się wybierać i decydować o sobie. Dokładnie wie, na czym mu zależy. W szkole dla wielu nauczycieli jest to trudne do zrozumienia, jeszcze trudniejsze do zaakceptowania. Nauczyciele nie mogą często zrozumieć, że odmowa to nie znak protestu, czy negowanie autorytetów, ale świadomość możliwości wyboru.
Jak ujarzmić (eliminować) szkolną biurokrację?
Dyrektorzy szkół i nauczyciele denerwują się, że zamiast pracować bezpośrednio z uczniem, zbyt dużo czasu poświęcają zwykłej, często niepotrzebnej pisaninie. A liczba pisemnych prac szkolnych wzrasta. Na potrzebę ograniczenia lub eliminacji szkolnej biurokracji wskazuje wielu. Czy naprawdę nie ma skutecznego sposobu na szkolną biurokrację?
Mózg zawsze pyta, dlaczego ma się czegoś uczyć
„Większość ludzi kojarzy uczenie się ze szkołą, wkuwaniem, ryciem, potem i łzami, złymi ocenami, wyczerpującymi klasówkami. Nie okłamujmy się: uczenie się nie ma dobrej opinii. Uważane jest za coś nieprzyjemnego.”– twierdzi niemiecki badacz mózgu Manfred Spitzer (Jak uczy się mózg, PWN, Warszawa 2007). A jednocześnie zapewnia, że powinno być zupełnie inaczej, bo rozumienie tego, czego się wcześniej nie rozumiało, zdobywanie nowych umiejętności i poznawanie nowego pobudza w naszych mózgach ośrodki nagrody i prowadzi do uwolnienia dopaminy, która z kolei aktywuje neurony produkujące endogenne opioidy, naturalne peptydy działające podobnie jak narkotyki.
Uwierzyć w potencjał ucznia
Profesor psychologii na Uniwersytecie Kalifornijskim przeprowadził serię eksperymentów poświęconych wpływowi oczekiwań nauczycieli na poziom wiedzy i umiejętności uczniów. Wyniki potwierdziły, że samospełniająca się przepowiednia w dydaktyce jest możliwa, wystarczy, że nauczyciel uwierzy w potencjał ucznia.
W stronę wysokiej rangi nauczyciela
2 tysiące lat temu uczniowie o swoim Mistrzu mówili - Nauczycielu. Brzmi dumnie. Uczniowie lubiących swoich nauczycieli mówią pewnie podobnie. Konieczność przywrócenia odpowiedniej rangi nauczycielom oraz zasadniczej zmiany struktury i organizacji szkoły wraz z egzaminowaniem - jest oczywista. To ważna obywatelska potrzeba - ale jak ją zrealizować?
Dokonajmy przewrotu - edukańskiego
Od dziesięcioleci tydzień ucznia wygląda tak samo. Codziennie od poniedziałku do piątku uczeń wstaje wcześnie rano i w jakiś sposób dociera do swojej szkoły. Tam przesiaduje na krześle przez kolejne lata. Słucha tych samych nauczycieli, uczy się tego samego, ale czy potem staje się kimś? Oto kilka rzeczy, które mogłyby być codziennością w polskich szkołach. Jest to zbiór stworzony na podstawie osobistych obserwacji pracy szkół w Niemczech, Brazylii, Holandii i w Polsce.
Polski kompleks?
Czy wywiad z Markiem Prenskym w Gazecie Wyborczej (10-11 grudnia 2011) słusznie został nazwany kontrowersyjnym? Ten amerykański badacz mediów i publicysta wprowadził do naszego dyskursu o edukacji m.in. takie pojęcia jak cyfrowy tubylec i cyfrowy imigrant. Tym ostatnim nazywa pokolenie, dla którego cyfrowy świat jest nadal czymś obcym. Pojęcia te zostały spopularyzowane w środowisku edukacyjnym w Polsce m.in. przez Lechosława Hojnackiego, Marcina Polaka, Edwina Bendyka, profesora Macieja M. Sysłę, czy prof. Janusza Morbitzera.
Ostatnie komentarze