Wiele lat temu wyraziłem w jednym z postów na moim blogu swoje obawy i krytykę wobec stanu edukacji – refleksje, które kontynuowałem przez kolejne lata, aż do wybuchu pandemii Covid-19. Niestety, mimo upływu czasu i dynamicznego rozwoju technologii, w tym sztucznej inteligencji, dzisiejsze refleksje wciąż odnoszą się do tych samych fundamentalnych problemów, które pozostają nierozwiązane. Wówczas, moje teksty były próbą rozliczenia się z systemem, który wydawał się niezdolny do sprostania wyzwaniom współczesności. Dziś, powracając do jednego z nich, zaktualizowałem go, dodając elementy związane z nowymi technologiami, w tym sztuczną inteligencją, aby ponownie podkreślić, jak bardzo potrzebujemy głębokiej transformacji edukacji.
Od technologii do humanizmu. Etyczne wyzwania edukacji w czasach sztucznej inteligencji
Wraz z wprowadzaniem nowych technologii do edukacji, pojawiają się obawy dotyczące możliwego odhumanizowania procesu nauczania. Istnieje przekonanie, że technologia, zamiast wzmacniać nasze człowieczeństwo, może je osłabić, redukując relacje międzyludzkie do algorytmów i statystyk. Jednak takie podejście nie oddaje w pełni możliwości, jakie technologia może przynieść, szczególnie w kontekście edukacji.
Szkolić nauczycieli każdy może?
W 1977 roku w Opolu mogliśmy usłyszeć piosenkę, do której słowa napisał Jonasz Kofta - „Śpiewać każdy może”. W mistrzowskim stylu wykonał ją śp. Jerzy Stuhr. Miała powstać tylko dla żartu, a jednak stała się hitem: Śpiewać każdy może, / Trochę lepiej, lub trochę gorzej, / Ale nie oto chodzi, / Jak co komu wychodzi. Parafrazując słowa utworu - szkolić każdy może… - chciałabym poświęcić nieco uwagi zjawisku, które obserwuję w przestrzeni edukacji już od dłuższego czasu, ale szczególnie intensywnie od czasu pandemii COVID. Rzecz będzie dotyczyła szkoleń dla nauczycieli, a moim zamiarem jest skłonić do refleksji (nauczycieli): z jakich ofert korzystamy?
Pozwól mi zrobić to samemu...
Od dawna, a w ostatnim czasie w sposób szczególny, upominamy się o prawo nauczycieli do samostanowienia w obszarze wykonywanej przez nich pracy. Różnie z tym bywa. Zafascynowany w ostatnim czasie myślą pedagogiczną Marii Montessori znalazłem cytat, który wydaje się być ważny dla tych rozważań: Musimy u nauczycieli przygotować bardziej duszę niż mechanikę naukowca, sprawić, że narodzi się [w nich] zainteresowanie przejawami naturalnych zjawisk, zmienić ich w interpretatorów ducha, porwanych duchem przyrody, podobnie jak ten, kto nauczywszy się pierwszego dnia literować, w końcu odczyta w znakach graficznych myśl Szekspira, Goethego czy Dantego[1]. To oczywiście piękna idea, ale czy musi być wykorzystywana jedynie podczas zajęć z historii pedagogiki?
Lekcje patriotyzmu to niedobry pomysł i wcale nie dlatego, że patriotyzm to coś złego
Jak się dostrzeże jakiś ważny problem, to pojawia się propozycja wprowadzenia dodatkowego, specjalnego przedmiotu w szkole. Pomysł z lekcjami patriotyzmu pojawia się nie po raz pierwszy. Jest niedobry i niewykonalny. Stwarza tylko pozory. Jest wręcz edukacyjnie szkodliwy i wynika z kompletnego niezrozumienia szkoły i edukacji.
Ogon kręci psem, czyli matury
Dyrektor CKE, dr Marcin Smolik, został odwołany ze stanowiska. Moim zdaniem klarownym powodem było zawalenie, po raz drugi z rzędu, procesu matury rozszerzonej z języka polskiego. Podczas gdy w ubiegłym roku CKE poległa na kryteriach oceny, w tym roku fatalnie wypadli egzaminatorzy. Nie jest jasne, czy realizowali źle sformułowane instrukcje, czy nie zrozumieli instrukcji, ale egzamin wypadł niezasłużenie, z perspektywy kandydatów, słabo. Uczniowie ruszyli z odwołaniami, ale co z tego, jeśli decyzje w większości wypadków zapadły lub zapadną już po terminie rekrutacji na studia.
Na odchodnym Dyrektora CKE
Kilka osób zapytało mnie, co sądzę o odwołaniu pana Marcina Smolika z funkcji Dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, i czy wiążę z tym jakieś nadzieje. Co do pierwszego, to najkrócej mogę wyrazić swoje zdanie stwierdzeniem, że lepiej późno niż wcale. Ta dymisja mogła nastąpić wcześniej, ponieważ były już dyrektor CKE zamiast być bezstronnym fachowcem, dbającym o system egzaminów zewnętrznych, wyraźnie okazywał swoją dyspozycyjność wobec zmieniających się władz. Ponadto, powinien ponieść odpowiedzialność za błędy systemu, który przez wiele lat współtworzył i firmował swoim nazwiskiem. Natomiast o nadziejach na przyszłość napiszę za chwilę.