„Tipping Point” nabyłem kilka lat temu na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Jest to publikacja, którą powinien przeczytać każdy, kto zajmuje się komunikacją i edukacją społeczną. Mówi bowiem o tym, w jaki sposób małe, czasem nic nie znaczące zmiany powodują prawdziwe rewolucje w gustach konsumentów czy zachowaniach społecznych.


Na całym świecie państwa inwestują lub deklarują, że inwestują w edukację, zwłaszcza w edukację z wykorzystaniem nowoczesnych technologii oraz infrastrukturę. Z drugiej strony mamy do czynienia z nowymi trendami, które zmierzają do redefinicji pojęcia „uczenie się” w XXI wieku. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na projekt
Bycie sobą w grupie rówieśniczej, umiejętność wypowiadania swojego zdania i bronienia go, a jednocześnie współpraca czy współdziałanie w zespole i otwartość to cechy, które warto pielęgnować u młodych ludzi. Dzięki temu nabędą oni umiejętności przydatnych w dorosłym życiu, a i w szkole poradzą sobie lepiej zarówno z nauką, jak i w relacjach z rówieśnikami.
Czy nauka i zabawa powinny być rozgraniczane? Oczywiście, ze nie. Maksymę „Uczmy sie, bawiąc“ znamy przecież wszyscy. Tymczasem Eliza Piotrowska w swojej nowej książce „A ja nie pozwolę nudzić wam się w szkole!“, przeznaczonej dla uczniów i nauczycieli szkoły podstawowej, odwraca ustaloną hierarchię i idzie krok dalej.
Zdaniem amerykańskich naukowców w 2010 r. ilość nowych informacji będzie się podwajać co 11-72 godziny. Steve Mills, wiceprezydent IBM, twierdzi że nawet będzie się to działo szybciej – co 11-24 godzin. Tymczasem obecne systemy edukacyjne nie kształcą umiejętności samodzielnego uczenia się i korzystania z istniejących i powstających zasobów wiedzy.
Na początku grudnia 2007 poznaliśmy wyniki międzynarodowego testu PISA [Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów], w którym polscy uczniowie wypadli całkiem nieźle, zwłaszcza jeżeli chodzi o umiejętność czytania ze zrozumieniem. Chciałabym się jednak skupić nie na wynikach badania, ale na specyficznej atmosferze, jaka im towarzyszy.

