Na naszych oczach dokonuje się największa rewolucja technologiczna i kulturowa w dziejach człowieka. Wszyscy jesteśmy jej uczestnikami, beneficjentami i... ofiarami. Bo, jak każda rewolucja, przynosi ona korzyści, usuwa pewne bariery, stwarza nowe możliwości, budzi nadzieje, ale, z drugiej strony, towarzyszą jej obawy i lęki, straty, konflikty, rodzą się nowe problemy.
Człowiek ma dużo zainteresowań. Rozwija je i się nimi bawi. Są to
zabawki - kształtują. Człowiek ma siłę zarażania swoimi
zainteresowaniami innych. Jest w stanie wywołać epidemię. Ludzie
wtedy chorują i nie chcą zdrowieć. Siła ta jest ogromną
odpowiedzialnością. Nie powinno się chować zainteresowań do szuflady - mogą one wywołać coś, co może mieć wyższą wartość.
Coraz więcej rutynowej pracy będą wykonywać maszyny -
przewidywał kilkanaście lat temu Tom Peters, ekspert od
zarządzania. A w przypadku osób zajmujących
się przetwarzaniem informacji, nawet 90% (!). Nie przypuszczałem, że
będzie to dotyczyć również nauczycieli. Jeszcze kilka lat temu
zastanawiałem się, w czym komputer może zastąpić nauczyciela?
Hipoteza: większość uczniów idzie drogą od porażki do porażki i cudem
przepycha się przez szkołę. System nauczania i oceniania pozwala na
sukcesy tylko wąskiej grupie. Oczywiście sukcesem
nie jest zdanie kolejnego, na coraz niższym poziomie - testu. Mówmy o dążeniu do sukcesów
życiowych, jaki powinien mieć szanse odnieść każdy młody człowiek opuszczając szkołę.
Żyjemy w czasach wielu końców – końca historii, natury, tradycyjnego
społeczeństwa, według niektórych nawet człowieka. Zastanawiające, że
nikt jeszcze głośno nie zwiastuje zmierzchu szkoły, choć nie brakuje
tych, którzy diagnozują jej kryzys. Być może i ona już umarła, a kolejne
dyskusje i reformy to jedynie rodzaj stypy, jakkolwiek nie
wszyscy sobie to jeszcze uświadamiają.
Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Czy to stare przysłowie jest nadal
aktualne? Zapewne tak, ale czego przede wszystkim Jaś ma się nauczyć w
szkole? To pytanie jest szczególnie aktualne w dobie Internetu i
telefonów komórkowych, gdzie informacje odnośnie tego jak zbudowany jest
pantofelek, czy kiedy było Powstanie Styczniowe są na wyciągnięcie
ręki.
Wychowujemy i przygotowujemy nasze dzieci do życia w przyszłości. Nie
wiemy, jaka ona będzie. Ze swej strony możemy im dać
oparcie w sobie, gotowość na zmiany, zaufanie do świata i poczucie
wpływu na swoje życie, stabilny system wartości. Bardziej więc
umiejętności niż wiedzę. Możemy zadbać o to, by byli szczęśliwymi,
wszechstronnie i harmonijnie rozwiniętymi osobami.